Artykuły

Oleanna

W Ateneum na kameralną i lubianą Scenę 61 wraca (przedstawienia 1 i 2 grudnia) sztuka wybitnego dramaturga amerykańskiego Davida Mameta. Sprawnie wyreżyserowana przez Feliksa Falka i brawurowo zagrana przez młodą Magdalenę Wójcik (Carol) oraz Krzysztofa Kolbergera (John).

Oszczędna scenografia Marcina Stajewskiego nie rozprasza uwagi widzów, pozwalając się skupić na istocie tego soczystego pojedynku, w który wplótł autor rozmaitego rodzaju podteksty: od poczciwego Freuda, poprzez wojujący feminizm w wydaniu amerykańskim, aż po pogłosy twórcy tak europejskiego, jakim jest Ionesco (naturalnie Lekcja). A jednak po niedawnym Hollywood, Hollywood w Małym Oleanna rozczarowuje nieco. Zapewne dlatego, że drapieżnie widzący stosunki we współczesnym społeczeństwie amerykańskim autor niezmienny temat swoich sztuk ubrał tym razem w fabułę nazbyt kameralną i szczególną, by zdołała unieść dostatecznie uniwersalny przekaz...

Do gabinetu Johna, robiącego uniwersytecką karierę, przychodzi Carol, studentka, wyraźnie przeszkadzająca mu w załatwianiu przez telefon pewnej ważnej sprawy. Dziewczyna ma problem: nie rozumie wykładów sławy. W rozlazły sposób uczennica, bynajmniej nie celująca (Wójcik jest tu świetna), udowadnia znakomitemu autorowi podręczników uniwersyteckich ich wielosłowie pozbawione treści. Zaatakowany John, którego w przykry sposób odrywają od sprawy aktualnie go pasjonującej, zaczyna się bronić. W ferworze tej obrony zbliża się do tępego i krnąbrnego stworu, musnąwszy go raz czy drugi... I tego wystarcza, by sytuacja odwróciła się o 180 stopni.

Tępa na pozór Carol oskarży Johna o seksualne... intencje. Zresztą przychodząc tu ze swymi pretensjami dała dowód, że znakomicie zna swoje prawa - i resztę. To profesor jest winien, że ona nie rozumie; warszawska publiczność, przyzwyczajona do raczej paternalistyczno-hierarchicznych stosunków na uczelniach, chwyta w lot, na czym polega demokracja po amerykańsku. Wydaje się, że ta właśnie lekcja poglądowa demokracji w zachodnim stylu przesądza o atrakcyjności sztuki w naszych polskich realiach - na krótką metę.

Bowiem inne jej swoistości są tylko zabawne. Carol w kolejnych wejściach przemieniona w furię kobiecego i niemal społecznego rewanżyzmu, wyrażająca racje i interes uciśnionej mniejszości studenckiej, zrujnuje Johnowi karierę. Ale cała ta wydziałowo-campusowa perypetia brzmi dla nas cokolwiek... lokalnie. Typowe z igły widły, tak to się mniej więcej odbiera nad Wisłą. Aż do puenty, która pozwala widzowi się odnaleźć w świecie reakcji jak najbardziej swojskich, przez co budzi aplauz. Prowokowany John rzuca się na dziewczynę, choć jeszcze przed chwilą kijem by jej nie tknął - co w języku Mameta wypada nierównie dosadniej i aż dziw, że przechodzi przez usta wypielęgnowanego Kolbergera. Ten aplauz jest po prostu wyrazem naszej wdzięczności dla świetnych aktorów - ot i tyle. Żegnają nas strofy ballady pt. Oleanna, wychrypiwanej Coheno-podobnym głosem przez Johna Portera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji