Artykuły

Podróż do Rygi

Ryga to takie piękne miasto. Do dziś pamiętam białą kostkę bulwarów, fuksje rosnące na plantach oraz przedstawienie baletowe "Śpiąca królewna", w którym tańczyła przyszła żona Czesia Wołłejki, Halina Czengery - pisze Andrzej Łapicki w Rzeczpospolitej.

Wiadomo, że urodziłem się w Rydze, gdzie mama wydała mnie na świat, uciekając przed bolszewikami do Polski.

Dziadek Antoni już szykował w Warszawie mieszkanie, ojciec dostał etat na uniwersytecie, a mama zajęła się rodzeniem. Część rodziny była na Łotwie. Chrzcił mnie późniejszy jedyny kardynał w Związku Radzieckim, w kościele św. Michała. Powiedział mamie: "życzę, aby był prezydentem Polski". Bo też urodziłem się 11 listopada. W kwietniu 1925 r. już byłem warszawiakiem i jestem nim do dziś - z przerwą, kiedy to Niemcy wygonili mnie z Warszawy w roku 1944.

Potem wróciłem i grałem, grałem. Często, jak to wtedy, byle co. W słynnym filmie "Żołnierz zwycięstwa" wcieliłem się w amerykańskiego szpiega, bo brat Forda (reżysera) powiedział, że wyglądam jak Amerykanin. Któregoś dnia zdjęcia we Wrocławiu. Kłopot jest w tym, że wieczorem gram w teatrze. "Jaki kłopot? Lecisz pan i już!" - powiedział kierownik produkcji, Wajnberger. Rano na Okęciu czekała awionetka. Koszta? Nieważne. Lecimy. Silny boczny wiatr i po godzinie jestem już w Rydze. Lądujemy. Ja pod prysznic i na plan. Wrocław w swastykach ku zadowoleniu nielicznych już w tym mieście Niemców (1952 rok). Jakaś głupia scenka w samochodzie. Obiad i na lotnisko. Koło awionetki oprócz pilota kręci się ruski pułkownik - niebieski otok umiejscawia go w NKWD. Pilot pokazuje na mnie. Pułkownik rusza w moją stronę i mówi: "Izwienitje, ja chacieł iz wami ulecieć k Warszawu". "Pażałsta". A niby co miałem odpowiedzieć. Startujemy. Mój pilot się popisuje, a pułkownik krytykuje samolot - że "jerunda", nic niewarty. Nic dziwnego, że po pierwszych podmuchach znów jestem w Rydze. Myślałem, że mi żołądek wyskoczy. Byle do domu. Już i Warszawa. Pułkownik się odwraca i mówi: "Najważniejsze w czasie lotu - zająć się czymś, na przykład czytać mapę, byle nie wyglądać przez okno, to i nie budziecie rzygać". Podziękowałem za wskazówki. Dom, Warszawa i wieczorem wchodzę na scenę niby nic, w pełnej formie. Więc sprawdziły się kpiny kolegów z powszechniaka - "często jeździsz do Rygi?" - i inne miłe przytyki. A przecież Ryga to takie piękne miasto. Do dziś pamiętam białą kostkę bulwarów, fuksje rosnące na plantach oraz przedstawienie baletowe "Śpiąca królewna", w którym tańczyła przyszła żona Czesia Wołłejki, Halina Czengery.

Byłem w Rydze 2o lat po tym locie. W restauracji podchodzi do mnie Gruzin i pyta: "Gregory Peck?". Zaprzeczam. "Ale artist?"."Da"."No charaszo".I popiliśmy do rana. Obudziłem się od jakiegoś brzęku. Na rękach miałem po kilka srebrnych bransolet - prezenty od Gruzinów. Takie skojarzenia budzi we mnie zwrot "pojechać do Rygi".

W sumie nie najgorsze.

Po łotewsku znam dwa słowa z metryki - dzimśanas apliedba - świadectwo urodzenia*

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji