Artykuły

Jak mi się podoba

Znane powiedzenie: "Cały świat to teatr, aktorami ludzie" pochodzi z tej właśnie szekspirowskiej sztuki - "Jak wam się podoba". Pozostaje ona niezmiennie jednym z najbardziej fascynujących dzieł wielkiego stradforczyka. Niby jest bardzo prosta, lecz pod warstwą nieskomplikowanej okcji kryją się głębokie pokłady refleksji nad zmiennymi koleja­mi świata tego i losu człowieka, zaplątanego w sprzeczności własnej natury i niepewność ko­ła fortuny.

Bohaterowie Szekspira są przepełnieni wielkimi namiętnościami - od żądzy władzy tak silnej, że każe deptać nawet więzy rodzinne, do miłości tak ogromnej, że nie cofa się przed żadnym niebezpieczeństwem i przeciwnością. A pośrodku jest rozpięta cała gama ludzkich do­znań, odczuć, przeżyć, reakcji.

W samej budowie "Jak wam się podoba" wydaje się jakby rozdwojona. Z jednej strony - realizm, panowanie złego władcy, przemoc, wygnania. A z dru­giej - Las Ardeński, bezpiecz­ny azyl dla wygnanych, którzy chwalą sobie styl życia paster­skiego. A jednak nie mogą się uwolnić i w tym odosobnieniu od problemów, które tu ze sobą przynieśli; chłonąć tylko uroki życia na łonie przyrody.

Sztuka tak bogata w myśli i uczucia, tak niejednoznaczna (już sam tytuł sugeruje niejako różne wybory) pozostawia reży­serowi ogromną dowolność in­terpretacji. I, jak to dowodzą jej dzieje sceniczne (było więcej po­rażek niż zwycięstw), niełatwo wystawić ją w kształcie dającym widzom pełną satysfakcję. Przedstawienie w reżyserii Ta­deusza Minca w Teatrze Naro­dowym w Warszawie, zgodnie ze znanymi upodobaniami tej sce­ny, przechyla się ku uwspółcześ­nieniu wizji. Las Ardeński ma tu formę przedziwnej konstruk­cji z zeschłych patyków (zbyt daleko posunięta niewiara w możliwość idylli), co zaciążyło na przedstawieniu jak zły omen. Postacie sceniczne wydają się też pozbawione soków wital­nych, prowadzone trochę sztucz­nie, jakby upozowane.

EFEKTY zewnętrzne, ruch na scenie, nie zastąpią prawdy psychologicznej postaci; ta została mocno zubo­żona. Uleciała poezja, która przesyca szekspirowskie strofy. Nawet miłość, będąca tutaj pro­motorem wielu działań, nie ma prawdziwego żaru, który zwal­cza wszelkie przeszkody. A przecież należy ona do tych odwiecznych uczuć, które nie wy­blakły przez kilka wieków dzielących nasz czas od napisania dramatu. Nie przekonuje o jej mocy ta najważniejsza para ko­chanków: Rozalinda (Bożenna Dykiel) i Orlando (Krzysztof Kolberger).

Brak w przedstawieniu jasnej wykładni, co reżysera najbardziej zainteresowało w szekspi­rowskiej sztuce; nie ma wyraź­nych konturów. Nie wiem skąd się wziął pomysł takiego gali­matiasu kostiumów - od fran­cuskich peruk do dżinsów. Kruchy to pomost łączący dawne i nowe czasy i nie zastąpi wnikli­wego odczytania tekstu.

Jedna postać nie straciła pełnokrwistości: błazen Probierczyk (Janusz Kłosiński), które­mu Szekspir powierzył jakby misję komentatora, oceniającego na żywo sytuacje i zdarzenia, pointującego je w sposób mąd­ry i dowcipny zarazem, mające­go na wszystko trzeźwe spojrze­nie człowieka, który dużo wi­dział, słyszał i doświadczył i nie skąpi swych opinii otoczeniu, ku jego nauce i przestrodze. Warto zapamiętać każde jego słowo i choćby dla spotkania z Probierczykiem wybrać się na przed­stawienie. I oczywiście ze względu na samego Szekspira, który zawsze się broni, niezależ­nie od tego, w jakim kierunku, popycha jego bohaterów reżyser.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji