Mechaniczne wesele
Na niczyje wesela tak się w życiu nie nalatałem, co na nieboszczyka Wyspiańskiego. Co i raz te "Wesele" jak nie w teatrze, to w kinie, jak nie w kinie, to w telewizji. Ale musowo każde jedne zobaczyć, takie nasze narodowe prawo, kultura i sztuka nasz do tego zmusza. Zwłaszcza, że każde jest trochę insze.
Było Wesele "podczas deszczu" w filmie, było Wesele "w łachmanach" w telewizji, a teraz w Teatrze Narodowem jest Wesele na ruchomem tretuarze, czyli odgrywane systemem taśmowem. Goście weselne pojawiają się na scenie i znikają za kulisamy na taśmie, jak Fiaty 125 P w fabryce na Żeraniu, albo parki ceratowego obuwia w Chełmku.
Rzecz jasna, że zmuszone byliśmy to zobaczyć, chociaż Wesele znamy na wyrywki i chociaż moja małżonka troszkie cholerowała, że ją w przedświątecznem tygodniu od sprzątania i pieczenia strucel, do teatru odrywam. Ale jej wytłomaczyłem, że taśma, może kiedyś wysiąść na amen i najnowszego zmechanizowanego Wesela nie zobaczem.
No to poszliśmy i muszę powiedzieć, że bardzo się nam spodobało, chociaż sztuka jest odgrywana sposobem przyspieszałem. Artyści nie mają innego wyjścia, prędko przebierają nogamy i naolaboga odgrywają swoje role, bo taśma jem spod nóg ucieka i może ich wyrzucić ze sceny zaniem zdążą dane mowę wygłosić.
A potem mogą być pretensje ze strony derekcji o niewykonanie normy i kłopota z premią.
Grające w Weselu młodziaki jak np.: Jasiek. Wojtek, Isia, Zosia czy Haneczka dają sobie chwacko z rade z taśmą. Ale już osobistości poważne, jak: Ksiądz, Radczynia, Gospodarz, Żyd czy Wernyhora porządnie zmuszone są się naskakać, żeby ich taśma przedwcześnie ze sceny nie wytaszczyła.
I tak nie wiem, czy nie było takiego wypadku. Bo na przykład nie słyszeliśmy z żoną tego kawałka:
Cóż tam panie w polityce?
Chińczyki trzymają się mocno?
Głowy nie dam, czyśmy się nie przesłyszeli, ale zdaje się, że tego nie było. Czyżby ruchomy tretuar zaszurał?
Na taśmie tyż wjeżdża na sceną w pierwszej części sztuki kryty szarem rypsem tapczan, na którem leżą koło siebie Pan Młody i Panna Młoda ubrane całkowicie po krakowsku. Z tern, że pan młody w butach, tylko bez czapki z pióramy. Rozchodziło się chiba o to, żeby pawich piór nie połamać - własność państwowa. Z nowości było to, że nowożeniec na scenie zaczyna się rozbierać. Kiedy ściągnął buty i został się w białych narciarskich skarpetkach, byliśmy pewne, że zobaczem noc poślubne, ale nie.
Tapczan nagle nawiewa za kulisy i zabiera ze sobą Pannę Młodą. Wobec powyższego pan Łapicki wciąga nazad skoki i dawaj ganiać swoje ślubne loże. Nie wiem, czy mechanizm nawalił, czy dlatego tak się stało, że sztuka jest dozwolona od lat 12-tu i dużo młodzieży na sali.
Ale tem się derekcja nie powinna przejmować, bo po tem co się wyprawia w telewizji, nawet najmłodsze nasze pociechy, są ze sprawamy matrymonialnemy mocno otrzaskane. Gieniuchna była nie można powiedzieć dosyć zachwycona calem i przebiegiem, chociaż czadem zadawała mnie dziwne zapytania. Kopie mnie na przykład delikatnie w kostkie i mówi:
- Co tu robi pan Wołodyjowski?
- Gdzie tu kochana masz pana i Wołodyjowskiego?
- A to, to kto? - i pokazuje na Gospodarza.
- Ty się mylisz najdroższa. Gospodarza nie poznajesz, którem swoje mieszkanie przyszłemu szwagrowi na wesele udostępnił?
- No dobrze, ale to przecież jest pan Wołodyjowski jak żywy!
- Gieniuchna nie mów, jak ciemna masa, pierwszy raz w teatrze obecna. Przecież to jest pan Łomnicki artysta, któren faktycznie nałogowo odgrywa Wołodyjowskiego.
- Dobrze, ale dlaczego jako Gospodarz ma na sobie swoje wojskowe ubranko z "Potopu", a nie krakowską okryjbide z perelinką.
- Nie wiadomo, może z własnem kostiumem go zgodzili, a może dlatego, że publika za niem przepada, jako za Wołodyjowskiem. Trzeba ludziom dać to, co lubieją. Zwłaszcza na Święta.
Jak tam było, tak tam było. Mechaniczne nie mechaniczne, przedstawienie jest w dechę, czego najliepszem dowodem, że ręce nam od bicia bis popuchli i na teatralny autobus żeśmy się spóźnili.
No i jeszcze jedne Wesele zostało się nam w pamięci, aż do następnego, które może będzie odgrywane w powietrzu na linie?! A może jeszcze inaczej, kto wie?