Artykuły

Razem w życiu, osobno w teatrze

Pracują w jednym teatrze, ale starają się traktować swój zawód z dystansem. Kochają przyrodę i długie urlopy nad jeziorem. Starają się pokochać Łódź, choć przyznają, że jest to trudne. Rozmowa z aktorską parą z łódzkiego Teatru im. Jaracza - BOGUSŁAWĄ PAWELEC i MACIEJEM MAŁKIEM,

Anna Gronczewska: Ile lat są już Państwo ze sobą?

Żona: W 2011 roku będziemy obchodzić 25 rocznicę ślubu.

Mąż: Czeka nas srebrne wesele...

Mówi się, że gdy dwoje małżonków jest aktorami, to trudniej jest im ze sobą wytrzymać niż wtedy, gdy wykonują inne zawody. Tak jest?

Żona: Staramy się rozdzielić życie zawodowe i osobiste. Zawsze w teatrze byliśmy osobno. Tego, co dzieje się w pracy, nie przenosimy do domu. Dlatego tak długo jesteśmy razem, bo inaczej byśmy się pozabijali.

Mąż: Takie podejście jest bardzo higieniczne. Ten zawód jest wystarczająco stresujący i szalenie egocentryczny. Ja to wszystko zostawiam w teatralnej garderobie.

Ale przecież pracujecie w jednym teatrze. Czy na pewno, nawet mimochodem, tych spraw zawodowych nie przenosi się do domu, choćby przez szparkę drzwi?

Mąż: Oczywiście nie da się nie rozmawiać o pracy, zwłaszcza gdy są próby do nowego spektaklu, zbliża się premiera. Praca zawodowa nie jest jednak wiodącym tematem w naszym życiu. Mamy inne. To życie i umiłowanie przyrody. Jesteśmy jej fanatykami. Żona: Oczywiście teatr jest też ważny, ale są ważniejsze rzeczy. Choć mnie też pochłania, nawet w domu. Zwłaszcza wtedy, gdy przygotowuję dużą rolę. Przed premierą tę pracę przenosiłam trochę do domu, bo jestem dużą tremiarą. Dwa - trzy dni przed nią zdarzało mi się "nie żyć".

Pan uspokaja wtedy żonę?

Mąż: Muszę, bo to są ogromne napięcia. Nawet nie wiem, dlaczego podlegamy takiemu poczuciu odpowiedzialności. Może dlatego, że jest to odpowiedzialność wobec własnej twarzy, własnego nazwiska.

Żona: I choćby dlatego, że to zaważą na naszej tzw. karierze. Zresztą ja do tej pory nie wiem, co znaczy ta kariera...

Mąż: Ja przed premierą zamykam się w sobie, nie podlegam takim emocjom jak Bogusia. Może podlegam, ale nie przyznaję się do takich napięć przed premierą. Większość aktorów ciężko przeżywa ten okres przedpremierowy...

Myśleli państwo kiedyś, że ich życiowym parterem zostanie człowiek wykonujący ten sam zawód?

Żona: Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. To po prostu tak przyszło. Kiedyś Gustaw Holoubek powiedział, że największą sztuką jest życie. Dziś wiem, że na pewno tak jest. Dlatego o niczym specjalnie nie marzę, nie mam do nikogo żalu.

Mąż: Ja sobie nie wyobrażam, by nasz zawód aktorski można było uprawiać, nie mając do niego zamiłowania. Mimo różnych zawirowań lubimy aktorstwo.

Żona: Choć mamy do niego dystans. Jak już wcześniej mówiłam, nie jest ono najważniejsze w naszym życiu.Co w takim razie jest najważniejsze?

Żona: Życie!

A to umiłowanie przyrody, o którym pan wcześniej wspomniał?

Mąż: Przyroda jest antidotum na wszystko co złe, czymś fantastycznym.

Żona: Długie urlopy spędzamy na łódce, spiningując. W tym roku przez trzy i pół miesiąca byłam na wsi nad jeziorem.

Pani też łowi ryby?

Żona: Uczę się tego. Mąż: I muszę przyznać, że czyni w wędkarstwie postępy.

Mają państwo działkę nad jeziorem? Żona: Nie mamy takich posiadłości, nie dorobiliśmy się.

Mąż: Mamy dom, ale na kółkach. To duża przyczepa kempingowa.

Żona: Staramy się żyć w zgodzie z naturą i w przyjaźni z ludźmi, którzy nas otaczają.

Jak więc wygląda państwa idealny dzień spędzany na łonie przyrody?

Mąż: To pogodny, wczesny poranek i kawa wypita nad brzegiem jeziora. Tak powinien zaczynać się ten idealny dzień. Wokół trzciny, pływają ptaki.

Żona: Ja wsiadam na rower i jadę do pani, która ma krowę. Odbieram zamówione u niej mleko. Wracam z małymi zakupami. Jemy śniadanie, na które jest jajko prosto od kury.

Mąż: Jesteśmy w absolutnym lesie, nad samym brzegiem jeziora. Cywilizacja dociera do nas jedynie poprzez telefon komórkowy. Jeśli nic się nie wydarzy, to do tej koncepcji życia będziemy wracać w każde wakacje. Żona: Mamy 25-letniego syna Maćka, który kończy socjologię. Dopóki nie stał się dojrzałym mężczyzną, spędzał z nami każde wakacje.

Syn nie poszedł w ślady rodziców. Nie chciał zostać aktorem?

Mąż: Miał taki moment, że chciał. Gdy uczył się w gimnazjum, wygrał nieoczekiwanie konkurs recytatorski, na którym recytował wiersze Norwida. Ale okazało się, że jego marzeniem są studia humanistyczne.

Żona: Wybrał socjologię. Pisze pracę magisterską, zobaczymy, co będzie dalej.

Państwa syn wychował się przecież w teatralnej garderobie...

Mąż: Tak, i bardzo interesuje się teatrem. Ogląda wszystkie spektakle, z połową moich młodych kolegów i koleżanek jest po imieniu.

Żona: Jest teatromanem i kinomanem. Jest bardziej na bieżąco, jeśli chodzi o nowości, niż my.

Państwo są łodzianami?

Mąż: Pochodzimy z zupełnie innych krańców Polski. Ja ze Śląska..

Żona: A ja z Gdańska.

Połączyła Państwa Łódź?

Żona: Ja przyjechałam tu na studia, skończyłam je, dostałam angaż w teatrze i zostałam. Chcę traktować Łódź jako swoje miasto, być lokalną patriotką, ale często mi się to nie udaje. Mąż: Ja zacząłem tu pracować w teatrze. Niestety, też czasem patrzę na to miasto z ubolewaniem...

Jak wyglądało Państwa pierwsze spotkanie?

Żona: Maćka poznałam, gdy jeszcze jako studentka grałam w spektaklu na Małej Scenie Teatru Jaracza. Mąż to przedstawienie reżyserował. Ale nasze małżeństwo nie było nawet w planach. Potem ja dostałam angaż do tego teatru, Maciek był w jego zespole.

Mąż: Od razu zwróciłem na Bogusię uwagę...

Kto w Państwa domu ma decydujące zdanie w ważnych sprawach? Żona: Ja próbuję mieć najważniejsze zdanie, ale nie zawsze mi to wychodzi. To ja organizuję domowe życie. Muszę podejmować związane z nim obowiązki, bo ktoś przecież musi. Mąż dużo pracuje społecznie. Jest prezesem łódzkiego oddziału Związku Artystów Scen Polskich. Bardzo się w tę pracę angażuje. Często się przeciw temu buntuję, ale wiem, że daje mu to radość, akceptację ludzi.

Męża więc często nie ma w domu?

Żona: Tak. Niemal co tydzień jedzie do Warszawy, chodzi do łódzkiego biura ZASP-u. Ja muszę siłą rzeczy decydować. Mówię o gotowaniu, sprzątaniu, remontach mieszkania.

Mąż: Żona ma fantastyczną wyobraźnię przestrzenną, poza tym doskonale dogaduje się z rzemieślnikami.

Ta praca społeczna to pana drugie życie?

Mąż: Bez wątpienia. Wydawało mi się, że praca w ZASP będzie trwała chwilę, szybko dam sobie z tym spokój. Ale wciągnąłem się do tej roboty. Poza tym łódzkie środowisko aktorskie wybiera mnie co kilka lat na prezesa ZASP, choć nie raz proponuję, by postawili na kogoś młodszego. Żona: Ja jestem jedynie członkiem ZASP. Płacę tylko składki. Pod tym względem jestem aspołeczna.

Prowadzą Państwo dom otwarty?

Żona: Był taki czas, że tak. Nawet był to bardzo otwarty dom. Wystarczyło zapukać i wejść z ulicy. Dzisiaj to wygląda inaczej. Ludzie są zajęci, pędzą po swoje, może nie mają czasu już zapukać. Ale jak zapukają, to zawsze zastaną otwarte drzwi.

Mąż: Spotykamy się w dość hermetycznym, wąskim gronie przyjaciół. Jednak zawsze mamy czas, by z ludźmi porozmawiać, coś poradzić.

Lubią państwo ludzi?

Żona: Tak. Ja jestem nawet za bardzo ufna i otwarta. Potem często dostaje za to po pazurach.

Mąż: My nie patrzymy na ludzi w czarnych kolorach. Trzeba być maksymalnie wyrozumiałym dla innych. Każdy ma czasem gorszy dzień. Wtedy się łatwiej żyje. Żona: Mąż w tych sprawach jest bardziej tolerancyjny.

Czego Państwu trzeba życzyć?

Żona: Tylko zdrowia i tolerancji wokół siebie.

Mąż: I żeby nasz syn był szczęśliwy!

***

Bogusława Pawelec urodziła się 22 czerwca 1954 r. w Gdańsku. W1978 r. skończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną w Łodzi. Jeszcze na studiach rozpoczęła współpracę z łódzkim Teatrem im. Stefana Jaracza, z którym związana jest do dziś. Widzowie znają ją m.inzroli Emmy w "Seksmisji" Juliusza Machulskiego. W1997 r. otrzymała "Złotą Maskę" za Daluji w "Walcu samotnych".

Maciej Małek urodził się 9 lutego 1937 r. w Szopie--nicach. Skończył Studio Dramatyczne przy Teatrze Śląskim w Katowicach, które prowadził Gustaw Holoubek. Grał w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie, a potem kilka sezonów w Teatrze Śląskim. Następnie przeniósł się Łodzi. Od lat jest związany z Teatrem im. Jaracza. Jest prezesem łódzkiego oddziału Związku Artystów Scen Polskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji