Artykuły

Wesele ciszy

Jak większość "producentów" zdań i opinii w specjalnym sejfie zamknięte na cztery spusty, trzymam na kilku półkach słowa czekające na specjalne okazje. Te słowa to: "znakomity", "wspaniały", "wydarzenie artystyczne", "wielka rola", "kreacja", itp...

Wiedząc, że będę pisał o spektaklu obrosłym już legendą (premiera "Wesela" odbyła się 12 lipca 1984 roku), rozpalającym pióra krytyków i nadzianym wielkimi nazwiskami jak chyba żaden spektakl to całym czterdziestoleciu, sięgnąłem po klucze do mojej kasy pancernej z rzadko używanymi słowami. Czy można było się wahać i wątpić w klasę artystyczną przedstawienia podpisanego takimi nazwiskami? Dejmek (reżyseria), Pankiewicz (scenografia) i aktorzy: Szczepkowski (Gospodarz), Łaniewska (Gospodyni), Englert (Pan Młody), Szczepkowska (Pani Młoda), D. Damięcki (Kacper), Łapicki (Poeta), Matyjaszkiewicz (Dziennikarz), Baer (Nos), Ordon (Ksiądz), Łabonarska (Maryna), Dmochowski (Czepiec), Machowski (Żyd), Alaborski (Widmo), Holoubek (Stańczyk), Żarnecki (Hetman), Mrożewski (Wernyhora). Tę listę można by jeszcze ciągnąć...

Na pierwszy rzut oka "Wesele" w Dejmkowskiej realizacji nie opiera się na jakimś niesamowitym pomyśle. Po podniesieniu kurtyny trochę szokuje nas scenografia. Zamiast malej krakowskiej, wiejskiej chaty, mamy wnętrze, owszem, też chaty, ale jakby w większej skali. Przemykające przez izbę postacie wydają się jakby do niej nie dorosły. W innych realizacjach dramatu Wyspiańskiego wielkie problemy Polaków zdawały się rozsadzać małą, skromną chatkę. U Dejmka brzmią plucho, odbijają się od ścian i powały, błądzą po kątach. W ludziach nie ma ikry, tak naprawdę na tym weselu nikt się nie weseli. Nie mamy wątpliwości co do tego, że goście z miasta nudzą się, ba nudzą się piekielnie. Wszystko na tym weselu jakieś niemrawe, przygaszone dziwną niemocą. Dejmek sięgał tylko po ołówek, żeby powykreślać właśnie spory, jak choćby ten między Ksiądzem, Czepcem i Żydem. Pozbawił wigoru chłopów i utopił wszystko w nijakości, jakby chciał nam powiedzieć: zobaczcie, jacy jesteście, a to Polska właśnie. My wszyscy chorzy na dziwną niemoc przeglądamy się teraz w Dejmkowskim "Weselu", w którym nie ma ani jednej nuty skocznej, weselnej muzyki. Jest cisza, która sprawia, że ten zbiorowy portret Polaków namalowany bladymi, zgaszonymi kolorami może porazić wyobraźnię. Jeśli tacy właśnie jesteśmy, jakimi widzi nas Dejmek, to czeka nas finał taki sam jak w jego "Weselu". Żyć mitami trudno i na długo one nie wystarczą. Sejf stoi otwarty, ale jakoś nie mam ochoty sięgać po schowane w nim słowa. Te chowane słowa też wydają mi się karłami. A przecież spektakl, jest z całą pewnością wydarzeniem artystycznym i to prowokującym do myślenia Nie ma w nim wielkich ról, bo przypuszczam, choć zabrzmi to jak paradoks, że reżyser robił wszystko, by żadna z aktorskich indywidualności nie wyskoczyła z tej zszarzałej, przemielonej słowami papki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji