Artykuły

Głuche "Wesele"

W JELENIOGÓRSKIM TEATRZE IM. CYPRIANA NORWIDA - W CZTERDZIESTOLECIE ISTNIENIA TEATRU l W CZTERDZIESTĄ ROCZNICĘ POWROTU ZIEM ZACHODNICH DO MACIERZY - PRZEZ MIESIĄC, OD 14 WRZEŚNIA DO 13 PAŹDZIERNIKA BR., TRWAŁA Z ROZMACHEM ZAKROJONA IMPREZA KULTURALNA: PANORAMA TEATRÓW ZIEM ZACHODNICH. JELENIOGÓRZANIE, A l PRZYJEZDNI, MOGLI OBEJRZEĆ W TYM CZASIE "WESELE" W REŻYSERII KAZIMIERZA DEJMKA, "ŚLUBY PANIEŃSKIE" ZREALIZOWANE PRZEZ ANDRZEJA ŁAPICKIEGO (OBA PRZEDSTAWIENIA Z TEATRU POLSKIEGO W WARSZAWIE), ŁÓDZKĄ WERSJĘ "ŚPIEWNIKA DOMOWEGO" W INSCENIZACJI ADAMA HANUSZKIEWICZA, "RYCERZY KRÓLA ARTURA", PRZYGOTOWANYCH PRZEZ HENRYKA TOMASZEWSKIEGO WE WROCŁAWSKIM TEATRZE PANTOMIMY, "HISTORIĘ" GOMBROWICZA W REŻYSERII JACKA BUNSCHA (TEATR POLSKI WE WROCŁAWIU), "KAJUSA CEZARA KALIGULĘ" ROSTWOROWSKIEGO, SPEKTAKL OPOLSKIEGO TEATRU NAGRODZONY NA OPOLSKICH KONFRONTACJACH TEATRALNYCH, A TAKŻE PRZEDSTAWIENIA WŁASNEJ SCENY l TEATRÓW Z LEGNICY, WAŁBRZYCHA, GORZOWA, VESZPREM. O KILKU PRZEDSTAWIENIACH - SPOŚRÓD TU WYMIENIONYCH - PISALIŚMY JUŻ NA ŁAMACH "ODRY", Z NIE OPISANYCH NA UWAGĘ ZASŁUGUJE PRZEDE WSZYSTKIM "WESELE" - TAK ZE WZGLĘDU NA JAKOŚĆ ROBOTY ARTYSTYCZNEJ, WYMOWĘ SPEKTAKLU, JAK l NA REZONANS, JAKI WZBUDZIŁ WŚRÓD PUBLICZNOŚCI.

Mroczno, głucho. Słabe światło rzucane przez świeczniki stojące na stole (tak opis ten trzeba ująć, gdy myśli się kategoriami świata scenicznego, a nie teatralnej techniki - ta kazałaby mówić o reflektorze, kręgiem światła uwypuklającym stół ze świecznikami, przy nim kilka krzeseł). A więc mroczno, głucho. Jednak w pełgającym blasku świec widać wyraźnie - wystarczająco wyraźnie wnętrze izby, sprzęty, ściany, co jednoznacznie podpowiada, że oglądać będziemy "Wesele", a nie "Dziady". Niepokoją przecież --ta głucha cisza, zagadkowy półmrok.

Przyznam, że "Dziady" przyszły mi na myśl nie tylko dlatego, że "cisza" rymuje się semantycznie z Mickiewiczowskim "głucho wszędzie". Otóż i "Dziady", i "Wesele" to utwory, których realizacje sceniczne najdobitniej ujawniały stan naszej narodowej świadomości (i nastrojów) w ostatnich dziesięcioleciach. Przy czym "Dziady" sygnalizowały narastanie zmian, mówiły o tym, co jeszcze niewyklarowane. Toteż bywało (choć nie zawsze), że znaczące inscenizacje tego dramatu pojawiały się w "przeddzień" ważnych wydarzeń społecznych; jedna uwikłana nawet została w walkę polityczną (przypomnijmy: 1955 rok "Dziady" Bardiniego, 1968 "Dziady" Dejmka, 1973 - "Dziady" Swinarskiego, 1979 gdańskie "Dziady" Prusa; te ostatnie, zwane "Dziadami na etapie", na pewno nie miały rangi wymienionych wcześniej inscenizacji, ale pokazywały problematykę utworu Mickiewicza w nieartykułowanych do tej pory kontekstach). Inaczej z "Weselem": dramat Wyspiańskiego zdawał się służyć inscenizatorom do "rozliczania się" z tym, co już się stało, i z tym, co właśnie trwa. Oczywiście, to co rozpoznane, pozwalało pytać o przyszłość - i w tym sensie inscenizacje "Wesela" były w nią wychylone. Inaczej mówiąc: "Dziady" mimowolnie (?) ujawniały to, co podskórnie drążyło świadomość narodową, natomiast poprzez "Wesele" inscenizator mówił (wmawiał) widzom, jaka jest jego ocena istniejącego stanu rzeczy. Myślę, że i Dejmkowego "Wesela" nie można rozpatrywać tylko w kontekście inscenizacyjnej tradycji tego dramatu. Wróćmy tedy na scenę.

Z półmroku coraz wyraźniej wyłania się obraz izby - aż jej ściany, wypełniające ją sprzęty staną się niemal dotykalne w swej materialności. Na prawo i na wprost -drzwi. Nad nimi obrazy: Matki Boskiej Ostrobramskiej (nad drzwiami na prawo) i Matki Boskiej Częstochowskiej (nad drzwiami na wprost). "A/a środku izby stół okrągły, pod białym, sutym obrusem (...). Około stołu proste drewniane stołki kuchenne z białego drewna (...). Przy ścianie w głębi sofa wyszarzana (...)" - wszystko niemal tak, jak chciał pan Wyspiański. Są nawet, obok wiejskich, mieszczańskie meble - tak chętnie pomijane we współczesnych inscenizacjach. Uważne oko jednak wychwyci drobne (acz istotne) odejścia od autorskich didaskaliów: i tak nie żydowskie, ale świeczniki z orłami, jakby z czasów Księstwa Warszawskiego, widnieją pośród stołowej zastawy. Wprawnego oka natomiast nie potrzeba, aby dostrzec, że izba nie jest pobielona siwo: jej ściany, tak jak i strop, zalecają się fakturą poziomo położonych długich belek. Wnętrze izby jest ogromne - toż to nie chata chłopska, ale wawelska komnata! Choć wszystko w niej niby takie, jak w didaskaliach "Wesela", od pierwszej sceny wiadomo, że izba to Polska, której miniona wielkość zdaje się przytłaczać tych, którym wypadło być spadkobiercami Piastów, Jagiellonów. Tak, wszystko już było. Jak żyć, gdy Teraźniejszość nie dorównuje Przeszłości?

Bohaterowie Dejmkowego "Wesela" zdają się mieć już wszystko poza sobą. Są starsi - poza Panną Młodą i wiejskimi parobkami - od swych literackich pierwowzorów. Wewnętrznie wypaleni. Nawet ich kostiumy - chociaż "z epoki" i zgodne z inscenizacyjną tradycją dramatu - straciły swoją bajeczną kolorowość (scenografia: Krzysztof Pankiewicz). Wszyscy zdają się już wszystko wiedzieć. Nawet słynna kwestia Czepca (Mariusz Dmochowski) wypowiadana jest bez intonacji pytającej: on wszak wie, że Chińczyk! trzymają się mocno.

l właśnie ta "wiedza" bez perspektyw, to poczucie, że się jest przygniecionym Przeszłością, obezwładnia, utrzymuje w marazmie, w zaklętym kręgu chocholego tańca. Tak, Chochoł, a właściwie jego działanie, ujawnia się już w pierwszym akcie dramatu: mądre rozmowy wciąż o tym samym, a więc mimo mądrości - bez sensu. Dwór się od poezji wcale nie trzęsie: to Poeta (Andrzej Łapicki) i Rachel (Jolanta Russek) wiedzą, iż w takiej -- jak ta - chwili chata powinna nurzać się w poezji, więc starają się, jak mogą; zrezygnowani - niby żartobliwie, niby drwiąco - zapraszają Chochoła.

Tak, jest w Dejmkowym "Weselu" kilka rzetelnie i odkrywczo poprowadzonych ról (Jan Englert - Pan Młody, Bogdan Baer Nos, Halina Labonarska - Maryna, Andrzej Szczepkowski - Gospodarz), ale nie te kreacje ani też wyrazistość Osób Dramatu (Zdzisław Mrożewski - Wernyhora, Andrzej Żarnecki - Hetman, Gustaw Holoubek - Stańczyk) decydują o wymowie inscenizacji. Ta bierze się z drobnych, niemal niezauważalnych operacji dokonanych na tekście, z nieco innego niż zazwyczaj ustawienia postaci względem siebie i - może nawet przede wszystkim - ze znaczeń, które niesie scenografia. Otóż Dejmek tonuje konflikty między Księdzem, Żydem i Czepcem, nie eksponuje pazerności Jaśka (opuszczenie piosenki "Zbyłem se pawich piór"), złotu pozostawia znaczenie tylko symboliczne (jest "złoty róg", nie ma "złotej podkowy"). Oskarża całe społeczeństwo, a nie poszczególne jego warstwy. Znamienne jest przy tym wyeksponowanie krótkiej wymiany zdań Gospodarza z Kubą tuż po odjeździe Wernyhory. Kuba stwierdza: "Jak żyje, jeszczem takiego Polaka nie ujzoł". Ton podziwu w głosie parobka każe Gospodarzowi dorzucić: "Bo żyjesz mało; jeszcze dużo takich Polaków ostało, co są piękni"'. I tu dochodzimy do tych kilku słów, które Dejmek - ustami Kuby - zdaje się wypowiadać wprost .do widowni: "A kaź się ta to wszyćko kryje?"

O ile twierdzenie, iż bezpośrednim adresatem pytania Kuby są widzowie, może wynikać z mojej recenzenckiej "nadprzenikliwości", to monolog Gospodarza kończący akt II tak jest "przyrządzony" (Szczepkowski przez opustoszałą scenę podchodzi ku przodowi), iż nie można wątpić, że to porte-parole inscenizatora. Posłuchajmy: "a ot, co z nas pozostało: / lalki, szopka, podłe maski, farbowany fałsz, obrazki; (...) Nastrój? macie ot nastroje: / w pysk wam mówię litość moje".

Tak, Dejmek - jako inscenizator "Wesela" - rezygnuje z uwodzicielskich na-stroików, z muzyki, z "melodyjnego szumu i rumotu tupotających tancerzy". Z izby weselnej dociera do nas głucha cisza. Od tej ciszy aż można poczuć się nieswojo. Po fotelach, po krzesłach poniewiera się kaduceusz pozostawiony przez Stańczyka. Także i do spełnienia rozkazu Wernyhory wszystkim zabrać się nieskoro. Wici zostają w końcu rozesłane - bardziej działa tu jednak wewnętrzny, nieuświadamiany mus, jakaś "siła fatalna", niż przemyślana decyzja. W takiej sytuacji - zdaje się mówić inscenizator - zgubienie "złotego rogu" to nie tyle wina Jaśka, ile całego społeczeństwa.

2.

"Weselem" Dejmka trudno się frenetycznie zachwycić. Jednak przedstawienie zrealizowane w warszawskim Teatrze Polskim to ważny spektakl. l ze względów artystycznych, i społecznych. Nie dorysowując nikomu wąsów, każdą niemal decyzję inscenizacyjną wyprowadzając z tekstu Wyspiańskiego, zrobił Dejmek przedstawienie szalenie aktualne, trzeźwe, ostre. O nas. O nas jako o społeczeństwie. Wiem, że nikt nie lubi słuchać o sobie przykrych rzeczy, toteż nie dziwi mnie nikły rezonans tego przedstawienia. Ale co na to profesjonalni krytycy? Otóż jedni orzekli, że jest to spektakl za bardzo tradycyjny, bez pomysłu (a więc bez dorysowywania "wąsów"), inni starali się oddać sprawiedliwość inscenizacji (np. Andrzej Wanat w "Teatrze".

Bożena Winnicka w "Życiu Literackim"), rozpatrując jednak rzecz całą niemal wyłącznie w kategoriach artystycznych. Tak jakby społeczny sens istnienia teatru tylko do tego się sprowadzał. Jan Paweł Gawlik i Anna Tatarkiewicz próbowali, co prawda, potraktować Dejmkowy spektakl jako próbę diagnozy naszego stanu ducha, naszej samoświadomości ("Polityka", 1984, nr 45, "Polityka".1985, nr 1), ale odpowiedziało głuche milczenie. Na scenie brak muzyki, wokół spektaklu cisza - głuche "Wesele". Tym mocniej zdumiała mnie reakcja jeleniogórskich widzów na ten spektakl: owacja, prywatne kwiaty (piszę o prywatnych, bo "urzędowy" kosz od organizatorów jeszcze o niczym nie musi świadczyć). Widownia była młoda. Zastanawiałem się, co bardziej zadecydowało o tym gorącym przyjęciu, świadomość widzów, że mają do czynienia ze stołecznym teatrem? poziom artystycznej roboty inscenizatora i wykonawców? a może i to, że oskarżenie płynące ze sceny ("miałeś, chamie, złoty róg") odnosi się nie do nich - dwudziestolatków zaledwie - lecz do ich starszych braci?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji