Artykuły

W "Końcówce" Lupa pokazał, że Europa nie chce oglądać bólu

Świetna inscenizacja Becketta z aktorami Almodovara kpi z fanatycznego optymizmu. W czasach Inkwizycji za spektakl w madryckim Teatro de la Abadia Krystian Lupa spłonąłby na stosie - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

W laicyzującej się Hiszpanii być może nie wszyscy rozumieją biblijne aluzje. A to one sprawiają, że dramat odczytywany pół wieku temu jako wizja świata po katastrofie nuklearnej jest czarną komedią o człowieku, który dał się ukrzyżować, by zawrzeć przymierze z Bogiem. Beckett ulepił swój tekst z pokaleczonych judeochrześcijańskich motywów. Hamm, główny bohater o imieniu nawiązującym do syna Noego, siedzi na wózku inwalidzkim. Lupa zamknął go w pokrytym liszajami schronie. Oczy przesłania Hammowi chusta z krwawym odbiciem twarzy.

W alternatywnych, trącących herezją historiach reżyser od lat szuka prawdy o ludzkiej duszy. Ostatnio komponował wielogodzinne spektakle z aktorskimi improwizacjami. "Końcówkę" zmieścił w dwóch godzinach. Dodał do tekstu kilka detali, ale wzmocniły egzystencjalną wymowę utworu. Służącego Clova gra Susi Sanchez, bo aktorka może być emanacją św. Weroniki. Opiekuje się Hammem. W interpretacji Jose Luisa Gomeza znanego z "Przerwanych objęć" Almodovara jest kabotynem. Stara się wzbudzić litość. Marzy o środku sceny. A gdy się tam znajdzie - rozkłada ręce w geście ukrzyżowania. Na mgnienie oka - z fałszywym wstydem. W podobny sposób wtrąca do chaotycznych wspomnień uwagi o przebitym boku i dzieleniu chleba. A i tak nikt nie chce go słuchać.

Beckett zaczerpnął tytuł sztuki z szachów. Końcówka oznacza partię skazaną na przegraną. Pisarz, szydząc z nieudanego, jego zdaniem, dzieła stworzenia, chciał wbić gwóźdź do trumny misteriów Męki Pańskiej, które przez wieki w okresie Wielkanocnym krzepiły wiarę Europejczyków. W tym punkcie zbiegają się refleksje dramaturga i polskiego reżysera, myślącego o naszej cywilizacji w kategoriach wielkiego widowiska opartego na micie ofiary. Dlatego Hamm, będąc Chrystusem przedstawionym w karykaturalnym ujęciu teatru absurdu, jest równocześnie aktorem, któremu nie udało się zagrać roli Jezusa.

Zanim Lupa wyreżyserował madrycką "Końcówkę", pokazał w stołecznym Dramatycznym "Marilyn" - o tym, jak religię zastąpiło pogańskie misterium mediów. Potem zaś "Ciało Simone" o próbie spotkania z Bogiem. Z jednej strony intymnego, z drugiej epatującego cierpieniem. Lupa jest mistrzem w ujawnianiu paradoksów wyższych uczuć. Jego teatralna herezja polega na tym, że od razu wychwytuje ich śmieszność.

W "Końcówce" pokazał, że Europa nie chce oglądać bólu, a ci, którzy przypominają o śmierci, nie będą wysłuchani. Pojęli to Nagg i Nell, rodzice Hamma. Udają szczęście, mieszkając w trumnach. Cieszą się nawet z utraty nóg! Bogiem naszych czasów jest absurdalny optymizm.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji