Artykuły

Miłość i potęga

A scenie warszawskiego Teatru Wielkiego odbyły się prapremiery dwóch dużych i zupełnie odmiennych w charakterze baletów - "Muzy Chopina" i "Dies irae". Pierwszy z nich, z muzyką samego kompozytora, jest pełną fantazji i poetyckiej dowolności opowieścią o jego życiu, w którym kobiety odegrały wszak niepoślednią rolę. Drugi, to potężny w swej wymowie fresk filozoficzny do wspaniałego "Requiem" Romana Maciejewskiego.

Ten też balet; aczkolwiek drugi w kolejności i znacznie krótszy od pierwszego, stanowił chyba prawdziwą rewelację wieczoru. Myślę, że samo podjęcie inscenizacji i choreografii przez Emila Wesołowskiego do muzyki tak trudnej i wielkiej było przedsięwzięciem nader ryzykownym. "Requiem" Romana Maciejewskiego - polskiego kompozytora współczesnego żyjącego za granicą - w najmniejszym stopniu nie jest muzyką ilustracyjną, ponad którą można budować choreograficzne obrazki i anegdoty. jest dziełem porównywalnym z "Requiem" Mozarta - pełnym surowości, liryzmu i posępnej, eschatologicznej symboliki. I rzeczywiste piękno tej inscenizacji wynika właśnie stąd, że Emilowi Wesołowskiemu udało się jego teatr tańca w tę muzykę zanurzyć. Ruch wniknął w jej istotę nie przedstawiająca współgrając, nie nadbudowując, a dopełniając jej przestrzeń.

Było to również trudne zadanie dla tancerzy pozbawionych tu niemal zupełnie możliwości błyskotliwych popisów z klasycznych "pas", jest to bowiem choreografia z przewagą elementów tańca nowoczesnego wymagającego w dwójnasób i warsztatowej doskonałości, i głębi wynikającej ze zrozumienia. To jeden z najwyższych stopni wtajemniczenia tancerzy - gdy sprawność jest tylko środkiem, celem zaś przeżycie. W tych też kategoriach można wysoko oceniać premierowy występ Anny Białeckiej, Mirosława Gordona, Łukasza Gruziela i tańczącego gościnnie, rewelacyjnego Sławomira Woźniaka. Zresztą cały liczny zespół, poza kilkoma, uchybieniami w niedograniu wspólnych sekwencji, zaprezentował spore umiejętności i zaangażowanie. Przeżycie wzmacnia również scenografia Ireny Biegańskiej - skromna w środkach za to wysycona symboliką.

"Muzy Chopina" - choć bardzo barwne i stanowiące właściwie oddzielny spektakl - nie wywołują tak głębokiego wrażenia. Jest to w istocie "balet do muzyki..." - obrazki i opowieści z akcją i bardzo czytelnym przesłaniem. Libretto do fragmentów koncertów fortepianowych f-moll i e-moll, preludiów i Marsza żałobnego z Sonaty b-moll napisał sprawnie Paweł Chynowski. Choreografię opracował nasz sławny, pracujący od wielu lat za granicą, tancerz - Waldemar Wołk-Karaczewski, który wraz z autorem libretta jest również współtwórcą inscenizacji.

Bez wątpienia można powiedzieć, że jest to przedstawienie ładne, w którego choreografii znać rękę i doświadczenie artysty, gdzie soliści mogą się wytańczyć, a publiczność niekiedy wzruszyć. Słowem spełnia wszystkie warunki typowego baletu klasycznego nastawionego na pokazanie piękna tańca i sprawności tancerzy w kolorowej scenograficznej i kostiumowej oprawie.

W przedstawieniu tym, podzielonym na dziewięć obrazów, występuje cała śmietanka warszawskiego zespołu baletowego. Spośród dziesięcioosobowej obsady solistów szczególną uwagę zwracały Daria Dadun, Ewa Głowacka i Anna Białecka kreujące trzy wielkie "muzy" Chopina - Konstancję, Delfinę Potocką i George Sand. O dużej partii Fryderyka w wykonaniu Mirosława Gordona można mówić ciepło, choć bez szczególnych zachwytów. Zwracał natomiast uwagę krótki (a szkoda) występ niebywale dynamicznego Olega Szychranowa ze Związku Radzieckiego w partii Maurycego. Przedstawienie ma bardzo piękną, świetlistą scenografię Krzysztofa Pankiewicza, zaś obraz ze sztandarami jest scenograficznym arcydziełem.

Do obydwu baletów wykorzystano fragmenty nagrań Filharmonii Narodowej i Wielkiej Orkiestry Symfonicznej PRiTV z udziałem naszych największych pianistów i śpiewaków.

MAM tylko jedno zastrzeżenie do autorów tego całego wieczoru - za długie. Może rzecz w konstrukcji, może w inscenizacji, ale po ponad trzech, godzinach nie^ trudno o znużenie widowni. Mnie znużyło. Acz sądząc po wielu gorących, i myślę, że nie kurtuazyjnych, pochwałach obecnego na przedstawieniu prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego - możliwe, że jest to pogląd odosobniony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji