Artykuły

Dom zbudowałem...

Wielką popularność przyniosła mu rola w serialu "Złotopolscy". Porywczego i szorstkiego, ale szlachetnego Dionizego, nestora rodu, grat przez sześć lat i widzom trudno będzie pogodzić się z odejściem tak nietuzinkowego bohatera.

Los zawsze obdarowywał go tym, na czym zależało mu najbardziej. A najbardziej ze wszystkiego na świecie kochał rodzinę i swój zawód: - Bez rodziny nie mógłbym ani pracować, ani w ogóle być. Miał trzech synów z pierwszego małżeństwa - Krzysztofa, Aleksandra i Piotra, z drugiego córki Magdalenę i Paulinę oraz siedmioro wnucząt. Piotr i Aleksander są aktorami. Ojciec bardzo cenił ich zawodowe umiejętności i marzył o wspólnym występie trzech Machaliców na scenach Warszawy lub Poznania (pracuje tam Aleksander).

Teatralna przygoda tego nauczyciela wiejskiej szkoły na Śląsku Cieszyńskim rozpoczęta się w teatrze "Banialuka" w Bielsku-Białej ('53). Z czasem uznał, że jest... za wysoki do teatru lalkowego - parawan, za którym skrywali się aktorzy, miał 1,7 m i pan Henryk zawsze musiał grać pochylony. Od dawna marzył zresztą o dużej scenie i gdy trzy lata później pojawiła się taka szansa, zaangażował się do teatru w Jeleniej Górze. Odtąd wytrwale pracował nad wymową (do 15 roku życia posługiwał się wyłącznie gwarą), dykcją, a przede wszystkim nad pokonaniem paraliżującej nieśmiałości. To ostatnie chyba nie do końca się udało, bo już jako znany i ceniony - i dyplomowany! - aktor teatrów warszawskich (od '69), wykonawca ponad 70 ról filmowych wyznał: - Myślałem, że wychodząc na scenę, stając przed publicznością wyleczę się z moich kompleksów. Ale tak naprawdę dziś jestem tak samo chorobliwie nieśmiały, jak przed 40 laty.

Wielką popularność przyniosła mu rola w serialu "Złotopolscy". Porywczego i szorstkiego, ale szlachetnego Dionizego, nestora rodu, grat przez sześć lat i widzom trudno będzie pogodzić się z odejściem tak nietuzinkowego bohatera. - Był mi bardzo bliskim i serdecznym kolegą, pochylającym się nad kłopotami innych ludzi. Miał swoistą apodyktyczność, lecz nie pozbawioną autoironii - wspomina Kazimierz Kaczor, jego serialowy syn.

Zmarł 1 listopada 2003 roku w wyniku uszkodzenia rdzenia kręgowego po upadku z konia. A jeszcze całkiem niedawno z optymizmem i humorem podsumowywał swoje szczęśliwe życie: - Dom zbudowałem, drzewo posadziłem, synów mam więcej niż jednego i ciągle mi mało. Tęsknimy za nim...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji