Artykuły

"Polska krew"

W ramach działalności antyimportowej Teatr Muzyczny postanowił obok "Wiedeńskiej krwi" wprowadzić na rynek "Polską krew", wprawdzie w oparciu o czeski produkt ale przez naszych fachowców w wysokim stopniu zmodernizowany i udoskonalony.

Nowa operetka - bo o taki tu produkt idzie - z librettem współczesnych polskich autorów Ziemowita Fedeckiego i Andrzeja Jareckiego oraz zachowaną w oryginale muzyką Oskara Nedbala (skomponowaną w 1913 roku) zrywa z anachronizmem pierwowzoru i jego boskim - dla nas współczesnych - idiotyzmem.

Teza utworu sprowadza się do tego, że "polska krew" to gospodarność i pracowitość. Ponieważ brzmi ona raczej sympatycznie nie razi nas jej retoryczność. Autorzy libretta robią zresztą zręczną woltę proponując z przymrużeniem oka rodzaj operetkowego "produkcyjniaka". Stereotypowi Polaka - lekkoducha przeciwstawiają wzorzec obywatela wykształconego, pracowitego, znakomitego organizatora i to jeszcze obdarzonego poczuciem humoru oraz fantazją. A na dodatek ten ideał ma wcielenie kobiece - jest nim szlachcianka - pozytywistka Helena Zarembianka.

Odświeżone zostały nieco schematy fabularne klasycznej operetki polegające na zabawnych dla widza, a dramatycznych dla bohaterów, perypetiach miłosnych. Zachowano wszakże w pełni operetkowy styl, XIX-wieczny kostium oraz zasadę, że intryga jest motorem akcji oraz jej komicznych powikłań. Jednym z atutów "Polskiej krwi" są rodzime realia, rzecz tak rzadka w operetce, że od razu budzi niejaką sympatię widzów.

Poznańska "Polska krew" została zręcznie wyreżyserowana przez Józefa Słotwińskiego, w funkcjonalnych i malarskich dekoracjach oraz w zgrabnych, ładnych kolorystycznie kostiumach Liliany Jankowskiej. Choreografia Barbary Bittnerówny podnosi walory tego spektaklu muzycznego wtedy, gdy wspomaga reżysera nie układami tanecznymi w tradycyjnej funkcji, przerywnika lecz zbiorowym układem ruchowym bliskim poniekąd rewii, co uwidacznia się zwłaszcza w sekwencji finałowej.

Reżyser obsadził w rolach dwojga młodych narzeczonych artystów dojrzałych wiekiem (chyba teatr nie miał aktualnie innych możliwości) wykorzystując przyjęte od dawna konwencje, wedle których liczy się głos, a nie stopień prawdopodobieństwa metrykalnego postaci. W interpretacji zatem Jadwigi Kurzewskiej główna bohaterka Helena jest już - z konieczności dojrzałą kobietą, ciągle efektowną i pociągającą, pełną przy tym temperamentu. Niestety lata panieńskiej świetności pani Heleny pochłonęły studia i praca zawodowa. Nasza pozytywistka przypomina więc nieco owe współczesne "magisterki" po trzydziestce, o których pisywał reportaże Jerzy Lovell. Z kolei Bolo Barański w interpretacji Jerzego Dzianysza to nawet osobnik sympatyczny ale straszny playboy, który jakby zapomniał, że "czterdzieści lat minęło jak jeden dzień", a na drugie tyle nie starczy zdrowia i urody, a nade wszystko pieniędzy. Zwłaszcza pieniędzy. Obie role grane i śpiewane są bez zarzutu, zasługują z pewnością na ciepłe słowa.

Kompletując obsadę, pierwszą zwłaszcza (a jest ich kilka) trafnie wykorzystano typ urody Bożeny Scharf, vis comica Jerzego Golferta czy emploi Ireny Szulc-Kruk. Nie wszyscy wszakże soliści dysponują wystarczająco nośnym głosem, nie zawsze aranż i sposób prowadzenia orkiestry pozwala zrozumieć śpiewane słowa, nawet w partiach chóralnych (to naprawdę zła tradycja). Nie zawsze też balet równie sprawnie wykonuje swoje ewolucje, czasem tłok na scenie po prostu staje temu na przeszkodzie. Nie wszystkie wreszcie fragmenty muzyczne przystają charakterem do nowego, libretta.

W sumie jednak "Polska krew" to całkiem udany produkt poznańskiej sceny muzycznej. Zapewne usatysfakcjonuje miłośników operetki, dostarczając rozrywki na dobrym - w ramach tego gatunku - poziomie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji