Artykuły

Ta nasza błękitna krew

Niech sobie Henryk Olszewski nie myśli, że on pierwszy w Poznaniu tej "Polskiej krwi" upuścił. Inni zrobili to wcześniej, dokładnie pół wieku temu. Więc może to już nieprawda? Fakty jednak nie budzą wątpliwości. Otóż tę bez wątpienia najlepszą operetkę Oskara Nedbala wystawił w roku 1929 na deskach Teatru Wielkiego reż. Bolesław Fotygo-Folański z choreografią Maksymiliana Statkiewicza, w roli Heleny wystąpiła popularna Jadwiga Fontanówna. Scenografia kompilowana - niechybny znak nadciągającego niżu ekonomicznego. "Polska krew" cieszyła się wtedy ogromnym powodzeniem, osiągając w sezonie największą ilość przedstawień (22). Drugi w statystyce popularności "Straszny dwór" dociągnął tylko do jedenastu spektakli. Ten sukces poznański "Polskiej krwi" można by było witać wierszykiem opublikowanym w roku 1915 z okazji polskiej prapremiery tej operetki:

Czego chcieć można więcej,

Muzyka, pląs i śpiew

Wprawia też w szał cielęcy

Polska Krew!

Później jednak "Polską krew" odsunięto w niepamięć. Nic to, że po wiedeńskiej prapremierze w 1913 roku Nedbala obwołano, jakże słusznie, księciem wiedeńskiej operetki. Nic to, że melodie przewodnie stały się przebojami - "Polska krew" okazała się nam później nie w smak, bo utrwalała rzekomo paskudny portret Polaka jako utracjusza i hulaki.

W nowej wersji zaproponowanej przez Teatr Muzyczny "Polska krew" ma szansę przeżyć drugą młodość. Nie tyle z powodu poprawionego libretta. "Ta nowa treść - pisze Andrzej Jarecki, jeden z autorów libretta - nie jest całkiem nowa. Zachowaliśmy polski tytuł i charakter pierwowzoru, układ postaci działających, czasem ich nazwiska, częściowo także przebieg akcji. Ale zmieniły się bardzo charaktery postaci. A przede wszystkim zmienił się morał i posłanie ideowe utworu - treść tytułowego hasła.

W naszej operetce polska krew to już nie tylko nieokiełznany temperament i zawadiacki humor - lecz także szlachetny romantyzm, czasem spierający się, a czasem sprzymierzony z racjonalizmem. Polska krew to już nie tylko utracjusz i lekkoduch Bolo Barański, lecz także - i przede wszystkim - inteligentna, rozumna i wykształcona Helena Zarembianka, ideał gospodarnej, mądrej, a przy tym dobrej i pięknej kobiety". "Polska krew", to nie zbytki, lecz praca; polska krew, to ład, porządek i rozsądek - słuchamy w III akcie. Jak jednak wytłumaczyć, że publiczności najbardziej podoba się akt II, pijacki i karciany? Jest on najbardziej "aktorski", daje możliwości aktorskiego popisu - i kwartet panów wykorzystuje te możliwości bezbłędnie. Skoro o dobrym aktorstwie mowa, to pragnę z satysfakcją podkreślić jeszcze dwa momenty: znakomity występ Rajmunda Wolffa w roli stetryczałego kamerdynera oraz Jerzego Golferta jako barona Popiela - już dawno nie był on tak zabawny.

Najwięcej wszak zainteresowania budzi muzyczna warstwa tego utworu. Muzyka we wszystkich trzech aktach okazuje się romantyczna, pogodna i czuła. Tak więc prawdziwy sukces "Polskiej krwi" nie sprowadza się do zaktualizowanego moralizowania, wszystko tu bowiem konkretyzuje się na szczęście poprzez żywą akcję w rytmie walca, poprzez żywiołowy humor, poprzez feerię nastrój ów i melodii. Walce przeplatają się z krakowiakiem, a polki z ognistymi marszami. I jeszcze jeden plus poznańskiej premiery "Polskiej krwi": że u boku znakomitej Guttenerówny zadebiutowała w dużej roli Heleny Krystyna Kaczanowska. Jest na co popatrzeć i czego posłuchać!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji