Artykuły

Sikorska-Miszczuk: Odświeżenie kapsularne

Jak duszę poprawić oraz nastrój, jak umysł ze starego na nowy podmienić? - pyta w felietonie pisanym specjalnie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk.

Zmiana, zmiana, to mój nowy bożek. Żeby nie było jak było, tylko zupełnie inaczej. Ale jak, którędy, tamtędy? Jak, czym, kim? Głowicą diamentową? Mikrodermabrazję żeby może? Tak po całości, po mózgu przelecieć się, sczyścić, złuszczyć, wymienić na nowy, świeży, ufny, przyjazny, otwarty. Gabinet znaleźć, pewny, solidny, z referencjami. Jak najszybciej. Szybko, szybko. Zapytać, o pomoc poprosić, tak.

Telefon. Dzyń, dzyń, dzyń. Kto tam? To ja. Małgosia. Chcę wykonać mikrodermabrazję mózgu oraz całej reszty. Zmiana, zmiana. Zrzucam skórę, wężem się staję. Zawsze nim byłam, tylko zapomniałam. Muszę się wynowić głowicą diamentową, do tego sonoforeza duszoducha, żeby się odświeżył i napompował. Konieczna zmiana natychmiast.

Odpowiedź: źle, źle, źle, Małgosiu, żadna głowica ci nie pomoże nawet po całości. W podróż się udaj kapsularną, zanurz się w oceanie.

Ale jak, jak, jak? Przecież zima, środek Warszawy, śnieg, butki mi przemarzają, skąd ocean i kwilenie delfina?

Odpowiedź: a prosto i nietrudno, bo odświeżenie kapsularne czeka, dla ciebie zmiana na dobre, a dla społeczeństwa uciecha dzięki twej chęci do życia powróconej oraz chęci do pisania, tworzenia i wystawiania się na golasa w kategorii dramatopisarsko-hreczkosiejskiej.

Dzięki, ale cóż robić, jak się mam wykapsulić oceanicznie w tej narracji warszawskiej?

Odpowiedź: jechać, nie czekać, banknot w zęby wsadzić i fruu, jak zmiana to zmiana.

Gudbaj, okej.

I oto szyba, pani, wieszak, lada, zaświadczenie o niebyciu pod wpływem substancji śmakich, owakich, białych, w proszku, w pigułce, w lulce, w kulce. Ja trzeźwa, żądna zmiany, ufna, z nadzieją na odświeżenie kapsularne.

Kapcie raz, wtyczki dwa, targnąć z siebie odzież, naguskiem być, do kapsuły wskoczyć. Pokrywę opuścić, światła nie zagasić, by nie ześwirować w kapsule w podróży z nagła. W wodzie słonej oceanicznej unieść się jak patyczek albo zdechły śledź, odświeżać się.

Tak oto czynię, zmianie świeczkę palę metaforycznie. Oczy zamykam, falom puszczonym z głośniczka przysłuchuję się. Gijuuuh! Gijjjuuuuh! Wrzeszczą zwierzaki, może to krewetki, a może wieloryby, kto ich tam wie i skąd ja mam to wiedzieć w środku zimy w Warszawie, kto wrzeszczy w oceanie, glony albo kraby, a może coś wrzeszczy i skrzypi w tym kapsularnym odświeżeniu.

I tak godzina, rok nie wyrok, godzina nie gadzina, ja mózg odświeżam a nie tego, owego, bez sensu się martwię, co będzie w przyszłości na scenie mojego życia i bujam się jak na morzu martwym. Oko zamknięte i łzami nabiegła źrenica, i dobrze, i buju-bujnie, ale i niedobrze, i bardzo niedobrze, coraz bardziej bekająco, jak w kosmosie nieważko, a ja nie kosmonautka, nieważkość mi nie służy, rzygać mi się chce. Ale jak się pogodzić z klęską, że to nie dla mnie, nie dla mnie, wiec skąd zmiana, skąd optymizm i wesołość brać, gdy rzygać się chce od tego, co jest? Cóż było robić, Antek ani pisnął, przycisk wcisnął, kosmiczna pokrywa unosi się, wychodzę z kapsularnej podróży znieświeżona chęcią wymiotną w sobie, ale zmianie dalej świeczkę palę. Co dalej? Jak duszę poprawić oraz nastrój, jak umysł ze starego na nowy podmienić, by był ufny, kreatywny, otwarty, a nie stary, głupi, wredny? Cóż można rzec, to tylko słowa, słowa, na stary wyświechtany cytat niestety porzygany umysł tylko stać, pa, pa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji