Artykuły

To nie jest spektakl dla grzecznych dziewczynek

"Testosteron" w reż. Bogusława Semotiuka w Teatrze im. Sewruka w Elblągu. Pisze Jarosław Grabarczyk w Dzienniku Elbląskim.

Zamiast patosu, wielkich uniesień i pięknych dialogów rodem z romantyzmu mamy aż do bólu współczesną, żywą sztukę, poruszającą ważne, bo interesujące nas dzisiaj problemy - egzystencjalne, dotyczące naszego człowieczeństwa, seksualności, kontaktów damsko-męskich.

Rzeczywiście sporo jest tutaj wulgaryzmów, ostrych tekstów i śmiałych scen, ale wszystko ma swoje uzasadnienie, a poza tym nikt przecież nie mówi, że jest to spektakl dla grzecznych dziewczynek i miłośników jasełek. Wręcz przeciwnie - przedstawienie to od samego początku zapowiadane było jako spektakl tylko dla widzów dorosłych.

Tam nie ma czasu na nudę

Jeżeli ktoś z miłośników Teatru przez wielkie T, zamiast odkrywać kolejne twarze Melpomeny, woli zatrzymać się na tragedii antycznej i teatrze elżbietańskim, to może rzeczywiście nie powinien iść na ten spektakl. A mowa oczywiście o "Testosteronie" Andrzeja Saramonowicza w reżyserii Bogusława Semotiuka - najnowszej produkcji scenicznej Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu.

Premiera tego spektaklu odbyła się w minioną sobotę na Małej Scenie. Niektórzy podobno strasznie się męczyli i nudzili na premierze. Nie wiem, czy mówimy o tej samej, bo na tej, na której ja byłem w sobotę, ludzie świetnie się bawili, a czasu na nudę nie było nawet i pięć minut.

Obrońcy moralności i piękna polskiej mowy też już biją na alarm, że za dużo w tym spektaklu wulgaryzmów i mówienia o seksie. Tyle tylko, że bohaterowie sztuki nie są uczestnikami konkursu krasomówczego ani spotkania w klubie dżentelmena. Oni mieli się bawić na weselu, ale nie ma ślubu i nie ma wesela, bo gwiazdka pop-kultury wystawiła pana młodego do wiatru i uciekła sprzed ołtarza, żeby wywołać skandal i zwrócić uwagę słuchaczy na swoją nową płytę. I oto teraz w ciasnej, zamkniętej przestrzeni znajduje się siedmiu facetów - jedni wkurzeni, upokorzeni, inni niewinnie oskarżeni. Nie ma ślubu, ale jest męska uczta weselna. O czym więc mogą rozmawiać ci mężczyźni, kiedy są we własnym gronie? Oczywiście o kobietach. A jakim językiem, Szekspira, Fredry? Oczywiście że nie, bo byliby sztuczni i śmieszni. Mówią więc takim językiem, jakim w dzisiejszym świecie, na tego typu imprezach, rozmawiają ze sobą faceci, a niestety często także i kobiety. Ale tak jest przynajmniej prawdziwie aż do bólu.

Pretekst do analizy samczej natury

Elbląska inscenizacja "Testosteronu" to nie tylko błyskotliwa komedia o współczesnych mężczyznach i inteligentna satyra na odwieczną walkę pici, pełna humoru słownego i sytuacyjnego, ale także pretekst do analizy samczej natury. Nie jest to apoteoza męskości i męskiego szowinizmu, lecz wręcz przeciwnie -próba rozprawienia się z mitem macho.

Spektakl opowiada o tym, że bycie facetem wcale nie jest łatwe, zwłaszcza gdy trzeba mieć na uwadze, że "prawdziwy mężczyzna nigdy nie plącze", że "trzeba być twardym, a nie miękkim" oraz że "tego kwiatu (kobiet) to pól światu". Mężczyźni udają więc często twar-dzieli, zgrywają prawdziwych macho, skaczą z kwiatka na kwiatek, a tak naprawdę mają kompleksy, nie radzą sobie z kobietami, szukają prawdziwej miłości, potrafią być wrażliwymi, troszczącymi się o najbliższych głowami rodzin. A scenka samczej rywalizacji na wielkość genitaliów potwierdza tylko starą ludową mądrość, że "Krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje". I jeszcze jedno przesianie płynie do nas ze sceny, że miłość nie polega tylko na braniu, ale przede wszystkim na dawaniu, na obdarowywaniu osoby, którą się kocha.

Bawi, zaskakuje, skłania do refleksji

Oglądając najnowszą produkcję elbląskiego teatru, bawimy się, śmiejąc się z nas samych, ale też zadajemy sobie wiele pytań. Dlaczego mężczyźni są tacy, a nie inni? Dlaczego zachowują się tak, a nie inaczej? Czy nasze życie podporządkowane jest rozumowi, czy może uczuciom?

A może jesteśmy zakładnikami biologii i hormonów? Jaki wpływ na to, jacy jesteśmy i jak się zachowujemy, mają nasze doświadczenia z dzieciństwa i młodości - brak ojca, przeżyty zawód miłosny czy zły życiowy wybór?

Dzięki tym i innym pytaniom oraz próbie odpowiedzenia sobie na nie, "Testosteron" nie jest - wbrew pozorom - wulgarną, głupawą komedią, ale spektaklem, po obejrzeniu którego wychodzimy z teatru nieco mądrzejsi, zadumani, pełni refleksji.

Osobiście od współczesnego teatru oczekuję tego, by mnie bawił, dostarczał emocjonalnych doznań, zaskakiwał i skłaniał do refleksji. I muszę przyznać, że "Testosteron" w reż. Bogusława Semotiuka spełnia wszystkie te oczekiwania.

Tytus, Kornel i inni

Jeśli zaś chodzi o obsadę spektaklu, to wbrew temu, co niektórzy wypisują na internetowych forach, jest ona bardzo dobra. Wszyscy grający w tym przedstawieniu elbląscy aktorzy po raz kolejny udowadniają, że wcale nie są gorsi od aktorskich "gwiazd", znanych z wielkiego i małego ekranu. Na takie same słowa uznania zasługuje także występujący w tej sztuce gościnnie Marcin Kiszluk z olsztyńskiego teatru (Kornel). Mi jednak najbardziej podoba się w tym spektaklu postać Tytusa, stworzona przez Pawła Skowrona -z pozoru prostego, trochę ograniczonego chłopaka, traktującego kobiety instrumentalnie, a jednak wrażliwego, poszukującego prawdziwej miłości i odpowiedzialnego za swoje czyny. Oprócz Kiszluka i Skowrona w spektaklu występują także: Mariusz Michalski (Stawros), Jacek Gudejko (Fis-tach), Krzysztof Grabowski (Janis), Leszek Andrzej Czerwiński (Robal) i Tomasz Czajka (Tretyn). Dodajmy jeszcze, iż autorem scenografii i kostiumów do tego przedstawienia jest Bogusław Semotiuk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji