Artykuły

Lubił teatralne wspomnienia

- Ponieważ jestem tylko parę lat młodszy od papieża, chciałbym powiedzieć, że tak jak najpierw nauczył nas, jak godnie żyć, tak teraz dał lekcję godnego i pogodnego przejścia życiowego progu - mówi ANDRZEJ ŁAPICKI.

Niezapomnianym przeżyciem stała się dla mnie msza papieska dla środowisk twórczych w kościele św. Krzyża w Warszawie w 1987 r. Po jej zakończeniu odbyło się spotkanie przesycone poezją Norwida - Ojciec Święty cytował go wtedy wielokrotnie. To, co mówił, ułożyło się w piękny utwór literacki. Na pożegnanie ośmieliłem się powiedzieć krótki wiersz Lieberta "Westchnienie bolesne", rodzaj modlitwy. Gdy miałem szczęście ponownie spotkać papieża, zagadnął: "O, starzy znajomi. Lieberta pamiętamy!". Sam przecież był poetą i przyjął podarunek wiersza jego ulubionego autora jak na poetę przystało. Tak to wtedy rozumiałem. Zaś słowa "starzy znajomi"? Zawsze tak zwracał się do wszystkich, których znał. A nas, aktorów, znał dobrze, był przecież również aktorem. Przyglądał się temu, co robimy.

Zapamiętałem mszę odprawianą przez papieża dla kilkunastu osób. Czytałem wtedy list z Dziejów Apostolskich i widziałem, jak Ojciec Święty bacznie wsłuchuje się w moją interpretację. Znam dobrze takie czujne, reżyserskie spojrzenie. Kiedy podczas stanu wojennego środowisko delegowało mnie i Andrzeja Szczepkowskiego do przekazania papieżowi obrazu, uklękliśmy, a on powiedział: "Nie mówcie nic. Wiem o was wszystko. Trzymajmy się". I mrugnął do nas. Kiedy indziej pozwoliłem sobie przypomnieć, że uczyliśmy się aktorstwa - chociaż w innych miastach, on w Krakowie, a ja w Warszawie - w tych samych czasach. Uśmiechnął się. Lubił teatralne wspomnienia. Ciągnęło go do teatru. Myślę, że stąd się brał jego wspaniały sposób mówienia. I tym większe było jego cierpienie, gdy nie mógł ostatnio wyartykułować myśli, tak jak chciał.

Podczas spotkań w Watykanie nietrudno było zauważyć, jak troszczył się o los Polski. Wypytywał o zmiany i polityczne wybory, chciał znać naszą nieoficjalną interpretację, zrozumieć ją, by wiedzieć, jak pomóc. Dlatego najboleśniejszy będzie dla nas brak Jego autorytetu, brak króla Polski, który był tam, w Watykanie. Jednak Jan Paweł II pozostanie w mojej pamięci niejako hierarcha i człowiek święty, tylko bezpośredni, uważny rozmówca, który ceni dowcip i reaguje jak '' normalny człowiek. Takie jest moje wspomnienie ze spotkań półprywatnych. Byłem wtedy członkiem Rady Prymasowskiej. Prymas wydał na cześć Ojca Świętego obiad. Siedziałem obok sekretarza stanu Casarollego, toczyła się niezobowiązująca rozmowa, podczas której opowiedziałem krążącą wówczas po Warszawie anegdotę o pomniku prymasa Wyszyńskiego. Casarolli powiedział: "Papa, pan mówi bardzo ładną anegdotę". Ojciec Święty zainteresował się natychmiast i przytoczyłem dowcip o tym "dlaczego prymas Wyszyński jest utrwalony przez rzeźbiarza w pozycji siedzącej? Bo siedział!". Tu nastąpił śmiech papieża, radosny, ze szczerego serca, młodzieńczy. I gdybym miał określić ten pontyfikat, to, z wyjątkiem drogi krzyżowej ostatnich lat, był to dla nas wszystkich pontyfikat niezwykle radosny. Ponieważ jestem tylko parę lat młodszy od papieża, chciałbym też powiedzieć, że tak jak najpierw nauczył nas, jak godnie żyć, tak teraz dał lekcję godnego i pogodnego przejścia życiowego progu. To jest dla mnie osobiście wielka i radosna nauka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji