Artykuły

"Garbus"

Dobra passa Teatru Nowego trwa nadal, przebiegając bez niespodziewanych załamań i garbów - chociaż ostatnio zaprezentowana tu sztuka nosi właśnie tytuł "Garbus", pióra Sławomira Mrożka. A więc pisarza, który wypowiadając się niedawno na temat teatralności, stwierdził, że "(...) być może nie wiem co to jest teatralność, ani nawet tego nie czuję. Natomiast jestem pewien i wiem dokładnie, że pewne elementy tzw. "teatralności" zbanalizowały się i spłyciły i sfetyszowały same dla siebie, we szły niejako do arsenału myślenia bezmyślnego, automatycznego".

Cała dotychczasowa dramatopisarska twórczość Mrożka dowodzi, że nie są to tylko słowne deklaracje, a w "Garbusie" znajdziemy wszystkie cechy charakterystyczne dla utworów autora "Tanga".

Chociaż padł tu tytuł "Tango", nie szukajmy podobieństwa między nim, a ostatnią sztuką Mrożka. "Tango" określili niektórzy krytycy jako rzecz wybitnie narodową, ba, kreowali je nawet na współczesne "Wesele" polskie. "Garbus" natomiast, to sztuka zdecydowanie kosmopolityczna, która rozgrywać może się wszędzie. Również i sama akcja "Garbusa" toczy się nie w symbolicznie zagraconym salonie miejskim, lecz "w ślicznym domku na wsi". Tylko, że na tej wsi, obok chabrów i maków, kwitną, pachnąc trochę oszałamiająco, kwiaty dziwnych zdarzeń i fobii, splecione bluszczami przekornych refleksji, a skrapiane od czasu do czasu kroplami przewrotnych aforyzmów.

Wszystko zaczęło się tu bardzo zwyczajnie. Dwie pary małżeńskie - Baron i Baronowa, Onek i Onka oraz młody Student, wynajmują na wsi mieszkanie letnie u właściciela - Garbusa. I to kalectwo gospodarza, ten jego garb staje się początkiem dyskusji demaskującej łatwość z jaką ulegamy często schematycznym opiniom, utartym komunałom. Dyskusji wytykającej naszą obłudę i hipokryzję, chorobliwą nienawiść do wszystkiego co inne, odbiegające od normy, odległe od wygodnych tradycyjnych pojęć, które Onek formułuje w swoim dialogu z Baronem: "Garbaci są skryci, złośliwi, podstępni i mściwi...".

Przygodni goście Garbusa czekają więc na jakiś niespodziewany jego wybuch, spełnienie swoich obaw, może nawet na próbę skrytobójstwa, co też stwarza specjalny klimat nerwowego napięcia, w którym żyją niektórzy mieszkańcy "ślicznego domku".

Dalsze jednak wypadki mają dowieść, że "w czasach, które nadchodzą, tożsamość staje się coraz [brak fragm. tekstu] wiadomo, kto jest kto". W miarę, jak rozwija się akcja, mnożą się niespodzianki i zaskoczenia, wyjaśniają się pewne mistyfikacje, a tworzą się nowe. Wszystko wbrew naszym oczekiwaniom i sugestiom, układa się inaczej, niż spodziewaliśmy się. Pokazuje się np., że mocno zakompleksione, w ten czy w inny sposób, jest właśnie to całe towarzystwo, że ciążą na nim jakieś "duchowe garby", a najbardziej normalnym człowiekiem jest tu... Garbus.

Można zaryzykować powiedzenie, że bohaterzy "Garbusa", którzy często są jak gdyby marionetkami w rękach Barona, przełamują się niejako w połowie. To samo powiedzieć można i o samej sztuce, początkowo psychologiczno-obyczajowej, która w momencie pojawienia się Nieznajomego w końcu aktu drugiego, wzbogacona wątkami tajemniczo-sensacyjno-politycznymi - nabiera zgoła innego kolorytu. Równocześnie "Garbus" staje się w pewnym sensie sceniczną przypowieścią o nieświadomości beztroskich ludzi tańczących na wulkanie.

Teatr Nowy wystawił "Garbusa" w interesującej reżyserii Kazimierza Dejmka, który znów miał sposobność pokazać swój lwi pazur inscenizatorski.

Nie było jego intencją, ażeby sztucznymi efektami i środkami uekscentrycznić jeszcze bardziej tę i tak już "dziwną" sztukę Sławomira Mrożka. Akcentując dyskretnie własną twórczą indywidualność, Dejmek pozostał wierny wskazaniom autora, który tak pisze w swoich końcowych uwagach: "Całość, to znaczy dekoracja, kostiumy, rekwizyty i gra aktorów, powinny być jak najdalsze od doszukiwania się i akcentowania pastiszu, parodii i groteski.

Zgodnie z autorskim postulatem dejmkowskiego "Garbusa" nie zdeformowały próby wprowadzenia rytmu ekscentrycznej groteski czy tanich cyrkowych efektów. Reżyser czuwał nad tym (a w tym wypadku zadanie miał ułatwione, bo cała obsada jest znakomita!), ażeby artyści, wcieliwszy się w poszczególne postacie sceniczne, uzewnętrzniali ich fobie, kompleksy i śmieszności jak najbardziej naturalnymi - środkami aktorskimi.

Garbus w wybornej interpretacji Bogusława Sochnackiego nie miał w sobie nic z makabrycznej niesamowitości pokracznego Quasimoda. W kalectwie swoim nie był ani śmieszny, ani odrażający, lecz po prostu ludzki.

Baron Mieczysława Voita, ten jak go określiła własna żona król intrygi, cesarz oszustów, książę krętaczy, baron von Bluf, chociaż był inspiratorem różnych złośliwych mistyfikacji, nie pozował na przekornie demonicznego Mefistofelesa. Bardzo pański, chłodny, opanowany, znakomicie nosił wybornie skrojone ubrania, a jeszcze bardziej znakomicie... swoją maskę, której nie zdjął do końca.

Izabela Pieńkowska jako Baronowa pogłębiła psychologiczne niuanse kobiety, która - taktownie i nie narzucająca się - choć zdaje sobie sprawę, że "jej mąż jest zły, że jej nie kocha, że go nudzi" - mimo wszystko kocha go, potem zaś, kiedy struna przeciągnie się, odchodzi od niego z ujmującą godnością i grandezza wielkiej damy.

Andrzej May, dzięki swemu talentowi, a i warunkom zewnętrznym, to artysta jak gdyby stworzony do grania ról bohaterskich. Tu, giętki i kapitalnie elastyczny, przerzucił się niespodziewanie na drugi biegun aktorskiej rodzajowości. Jako wesoły, nie grzeszący nadmiarem rozumu i odwagi prawnik Onek bawił nas szczerze ujawnianiem (bez wprowadzania karykaturalnych deformacji!) najistotniejszych cech swojego bohatera.

Onkę, jego żonę malarkę - a przy tym daltonistkę - naiwne i infantylne kobieciątko, zabawnie, z rozbrajającym wdziękiem zagrała Barbara Krafftówna.

Jana Kobuszewskiego zna publiczność łódzka przede wszystkim, jako artystę komediowego. Tu zdobył aplauz widowni, występując w zgoła odmiennej roli, jako tajemniczy Nieznajomy.

Mocno skomplikowanym i skompleksiałym Studentem był Leon Charewiez. Dekoracje zaproponował Andrzej Majewski. Nie związane z żadną epoką kostiumy zaprojektowała Jolanta Kunkel. Opracowanie muzyczne Anny Płoszaj.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji