Artykuły

Dobrego teatru nie stworzą sami wolni strzelcy

- Dlaczego chce się nam zafundować życie od kontraktu do kontraktu? Czy jest jakaś racja, by wyłączyć aktorów z norm kodeksu pracy? - pyta Janusz R. Nowicki, przewodniczący Związku Zawodowego Aktorów Polskich w rozmowie z Rzeczpospolitą.

Jesteście zadowoleni, że rząd chce nadać nowe ramy prawne wykonywaniu zawodu aktora? Do Sejmu trafił właśnie projekt ustawy o działalności kulturalnej.

Janusz R. Nowicki [na zdjęciu]: Sytuacja jest trudna do zdefiniowania, bo mamy świadomość, że reforma nie tylko zawodu aktora, ale w ogóle wewnątrz kultury, jest niezbędna. Jednak życzylibyśmy sobie, by była przeprowadzana profesjonalnie. Kultura tworzy mur między chaosem a lądem i czyni świat bardziej uporządkowanym. Obawiam się, że projekt wprowadza więcej chaosu niż porządku. Tym bardziej że w pracach nad zmianami nikt nie słucha naszego środowiska i nie bierze pod uwagę naszych postulatów.

To co w tych porządkach proponowanych przez rząd się nie podoba?

- Podstawowy zarzut dotyczy rozwiązań, które czynią z aktora niewolnika, a z dyrektora teatru pana czasu osób, które zaangażował.

Mówi pan o propozycji, żeby dyrektor musiał się godzić na podjęcie przez aktora dodatkowej pracy.

- Tak. Dyrektor ma się stać właścicielem czasu aktora, także tego wolnego. To łamanie konstytucyjnych wolności. To moja sprawa, co robię w wolnym czasie. Poza tym dyrekcja ma uzyskać wgląd w całą działalność aktora i by zabezpieczyć swój interes, będzie mogła go ubezwłasnowolnić. A przecież miejsc, w których aktor może mieć pracę, jest masa: seriale, firmy, reklama, koncerty itp. Nie wyobrażam sobie, by nagle ktoś decydował, co mogę robić, a czego nie.

Ale czy jako dyrektor nie chciałby pan mieć gwarancji, że aktor cały swój wysiłek poświęca instytucji, w której jest zatrudniony?

- Taki monopol może być korzystny zarówno dla teatru, jak i dla aktora. Gdyby dokonano analizy skutków ustawy, rozważono by możliwość wyodrębnienia różnych form zawodu aktora. Jedną z nich mógłby być aktor teatralny, który miałby kontrakt obwarowany ograniczeniami w podejmowaniu pobocznych form aktywności. W zamian za to byłby lepiej wynagradzany. A to oznaczałoby większe dotacje dla teatrów.

A dziś aktor musi dorabiać, sam etat nie wystarczy?

- Średnia gaża w teatrze mieście się w przedziale 1,3 - 2 tys. zł plus kilkadziesiąt złotych za spektakl. To są prawdziwe dane i podaję je jako szef związku. Proszę ocenić, czy można godnie żyć, mając takie uposażenie. Ograniczanie dodatkowej pracy uderzy w byt rodzin aktorów. Rząd chce, by aktorów wiązały umowy sezonowe.

Przez kilkadziesiąt lat walczyliśmy o to, by nie być grupą zawodową zatrudnianą doraźnie. Nie rozumiem, dlaczego nagle aktorzy mają być pozbawieni prawa do stabilnego zatrudnienia. Dlaczego chce się nam zafundować życie od kontraktu do kontraktu? Czy jest jakaś racja społeczna, gospodarcza, by nas wyłączyć z norm kodeksu pracy? Ja uzasadnienia dla takiego rozwiązania nie widzę. Stabilizacja zawodowa, etat ma znaczenie nie tylko dla naszego bytu, ale także dla jakości pracy, twórczości. Jeśli ktoś nie ma spokoju, nie stworzy dobrego produktu, który trafi do widza. Widz dostanie produkt zastępczy. Przykładem może być likwidacja Teatru Telewizji. Zamiast niego dostaliśmy tanią rozrywkę o niskim poziomie artystycznym i intelektualnym. Ale dzięki kontraktom dyrektor będzie mógł korzystać ze współpracy osób, które jego zdaniem pozwolą odnieść sukces.

Takim sposobem można zrobić jedno przedstawienie. Z pewnością nie da się zbudować artystycznego ciągu wydarzeń bez stałej grupy, bez uzgodnienia z nią kanonu estetycznego, bez wspólnych przemyśleń, energii, celu. Siłą teatru jest bowiem zespół, a jego nie tworzy się z dnia na dzień.

Część aktorów obywa się bez etatu i działa jako firma. Mają wolność tworzenia, grają, są aktywni. I chyba się nie skarżą.

- Tak, ale na taki styl mogą sobie pozwolić nieliczni. Nie można przekładać tego na zdecydowaną większość naszego środowiska.

A może cały świat zachodni w ten sposób zatrudnia aktorów?

- No tak, tylko że przeciętny aktor na kontrakcie w Niemczech może za otrzymywane pieniądze bez problemu przeprowadzać się z miasta do miasta i wynajmować dla siebie i rodziny odpowiednie mieszkanie. Nasze gaże tego komfortu nie dają i pewnie to się prędko nie zmieni.

Ustawa operuje pojęciem sezon artystyczny, ale nie wiadomo, co to dokładnie oznacza.

- Niestety, jest w niej więcej niejasnych i nieprecyzyjnych definicji i pojęć. Nie wiadomo, co to jest ten sezon. Wprowadza się pojęcie rezydenta, czyli aktora, który przeżył 15 lat na umowach sezonowych, tylko że z tego nie wynika, co on z tego będzie miał, jaki osiągnie status, poza tym, że dostanie stałą umowę. To samo dotyczy proponowanych ocen aktora. Dobrze, aktor może być oceniany, tylko że projekt nie określa, jaką miarą będzie to robione, jakie będą kryteria.

Czy będą strajki i zamknięte teatry, jeśli nie uda się przekonać posłów do zmian oczekiwanych przez aktorów?

- Środowisko jest zdeterminowane. Wykorzystamy wszystkie dostępne środki, by zmienić niekorzystne dla nas rozwiązania. Jeśli się to nie uda, to koszty tych zmian dla kultury na długie, długie lata będą ogromne. Dlatego apelujemy o szczery, a nie pozorowany, dialog, dopóki jeszcze nie jest za późno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji