Artykuły

Misterium bardzo ludzkie

Na próżno szukać by w nowej inscenizacji 400-letniej "Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" głównego motywu i tonu. W tej niejednoznaczności jej twórca, Piotr Cieplak, najwierniejszy jest chyba dziełu Mikołaja z Wilkowiecka. Bo w ten ciąg nie połączonych dramatycznym węzłem scen wpisana jest i wielowiekowa tradycja teatru religijnego, i potrydencka, antyreformacyjna propaganda, i przede wszystkim polska codzienność epoki mistrza Jana z Czarnolasu. Tylko że nic z tego dzisiaj dla teatru nie wynika.

Cieplak wyciął z "Historyi..." połowę tekstu. Ale właśnie dzięki temu wydobył i uratował wszystko to, co dziś może posłużyć za materię prawdziwego, nawet jeśli na granicy konwencji serio i buffo, misterium. Do jego odegrania, mimo że w zdarzenia zaangażowane jest niebo, ziemia i piekło, Cieplakowi wystarczyła scena Dramatycznego, ograniczona prowizoryczną, amfiteatralną widownią i podium dla muzyków.

Centrum tak skonstruowanego scenicznego świata wyznacza stół, który jak ołtarz w liturgicznym dramacie będzie grobem Chrystusa i wieczernikiem. Przy nim usiądą uczniowie w drodze do Emaus. On wyznaczy granicę pomiędzy niebem i piekłem.

Misterium, twierdzą niektórzy mediewiści, powstało gdy liturgię zainfekowała codzienność, ze zmieszania świętości z karnawałem. Widowisko Cieplaka powtarza genezę misterium, ale na wspak.

W piekle jego "Historyi..." nie ma patriarchów ani proroków. Tkwią w nim szare, przykurzone osobistości w strojach, które czuć naftaliną.

Cerberus i Lucyper - piekielni stróże - wyglądają na tępych złodziejaszków. Chrystus - piękny i młody, w obcisłych spodniach i obszernej koszuli - to raczej bohater romantycznego dramatu. Jego walka z szatanami, wbrew autorskim intencjom, za to w zgodzie z tradycją romantycznych inscenizacji, nie jest pyskówką, ale brutalną przepychanką, pojedynkiem na wielką rurę. To świetny teatralny znak, alegorią przejścia - przez nią przeciskać się będą wystraszeni ziemianie w drodze z piekła do nieba.

Niebo w tej "Historyi.." jest bardzo ludzkie. Tłum, który w piekle zdawał się niezdolny ani do grzechu, ani do dobra, tu nie tylko przestrzega pilnie dziesięciu przykazań, ale pielęgnuje przykazanie miłości - w tańcu.

Jedna z piękniejszych scen przedstawienia rozgrywa się w narastającym tempie, wyznaczonym przez monotonną i ostrą muzykę. Rozładowuje się ona w ekstatycznym, jakby chasydzkim rytuale. To kulminacja wielkanocnego karnawału.

Równie piękna jest scena spotkania zmartwychwstałego Jezusa z matką. Nie pada ona, jak każą didaskalia, do stóp syna, tylko stoi, nieruchoma na drugim krańcu sceny. Jest figurą bólu, jak Maria z niedoskonałych, a przez to najbardziej przejmujących piet.

Mikołaj z Wilkowiecka martwił się, że jego "Historyja..." wymaga aż 35 person. Jednak sugeruje, że przez połączenie ról można ograniczyć liczbę aktorów do 21. Cieplak potrzebuje do jej odegrania już tylko około dziesięciu osób. Ci sami aktorzy, co jest pomysłem szatańskim, wspinają się po żelaznych konstrukcjach sceny jako "dyjabli", a potem wędrują boso, w zwiewnych szatkach jako "aniołowie" po jakubowej drabinie do nieba.

Zarówno doświadczeni aktorzy, chociażby wspaniała w roli matki Jezusa Jadwiga Jankowska-Cieślak, Jarosław Gajewski, Adam Ferency czy Wiesław Komasa, jak i ich niedawni uczniowie Andrzej Szeremeta i Agata Kulesza, świetnie odnaleźli się w wyznaczonej przez Cieplaka konwencji. Grają jednak jakby się dziwili, że w teatrze zdarzyć im się mogły role tak odmienne od ich scenicznych przyzwyczajeń.

W "Historyi..." Cieplaka śmiech rozsadza śmiertelnie poważną, ograbioną ze święta i świętości codzienność. Grana na żywo przez rockową kapelę muzyka wprowadza w obszar, gdzie jest jeszcze możliwe coś w rodzaju zastępczego religijnego przeżycia.

Cieplak kończy "Historyję..." w niespodziewanym momencie. W karczmie przy drodze do Emaus uczniowie nie rozpoznają Chrystusa. On jednak, inaczej niż to zwykle bywa, nie objawia się im. Łamie chleb i odchodzi. Uczniowie dostrzegają swój błąd, ale jest już za późno. Rozchodzą się. Tylko do końca nie jest jasne, czy aby odnaleźć mistrza, czy żeby zgubić pamięć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji