Artykuły

Baśń o ludziach stąd

Okropny literacki żywot mają bohaterowie powieści "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny". Gdzie by nie poszli, nigdzie nie będą u siebie. Może na dłużej zadomowią się na scenie katowickiego teatru Korez

Do premiery adaptacji książki Janoscha został jeszcze ponad miesiąc. Na razie brak części kostiumów i rekwizytów. Scenografia - częściowo gotowa. Aktorzy w jednej ze scen jedzą bombony (czyli cukierki). Na próbach obowiązuje wersja oszczędnościowa. Aktorzy muszą opychać się... herbatą w torebkach. Gest zapalania papierosa wykonywany jest jak w pantomimie. Jednak to jakoś przypadkowemu widzowi nie przeszkadza. Wystarczy kilka słów Janoschowego tekstu ze sceny, a już znajdujemy się w śląskim familoku.

Są lata 30. Pani Świerkowa bardzo chce wydać za mąż córkę Teklę (sama zainteresowana nie jest tym pomysłem zachwycona). Jednak kandydat na męża - Detlev - to nie byłe kto. "Elegancki człowiek! Bez skazy i zmazy, żadnych pryszczy czy jakiejś woni cielesnej, tylko odrobinę spocone ręce. (...) Zachodzi tu już od tygodni i ani razu nie wysmarkał się do obrusa!" - przekonuje Świętkowa męża o zaletach przyszłego zięcia.

- Każda z tych postaci ma wady, a jednocześnie jesteśmy w stanie ich wszystkich polubić - mówi Mirosław Neinert, aktor i szef teatru Korez.

Ten spektakl to dla katowickich artystów duże wyzwanie. Wielbiciele "Cholonka..." z całej Polski dowiedzieli się o próbach. Przyjeżdżają, żeby doradzić lub sprawdzić, czy aby katowicki zespół za bardzo nie przerobił tekstu Janoscha. Przygotowania do spektaklu zelektryzowały też niemieckich czytelników pisarza z Zaborza. W internecie już toczy się dyskusja. Ortodoksyjni fani powieści mogą mieć pretensje do katowiczan. Trochę się musiało zmienić (na przykład Detlev ma cechy trzech postaci książkowych), ale takie są prawa adaptacji. I to adaptacji robionej na kameralną scenę i nieduży zespół. Widzowie spędzą w teatrze część jednego wieczoru. Dla postaci to będzie kilkadziesiąt lat. Sielankowy nastrój z początku minie. Na końcu, już po wojnie, bohaterowie otoczeni RFN-owskim dobrobytem odkrywają, że nigdzie nie są u siebie. Nie chcą ich ani Niemcy, ani Polacy. Na scenie będzie więc jak u Janoscha - trochę śmieszno, trochę straszno.

Korezowy "Cholonek..." na pewno wypełni puste miejsce w teatralnych repertuarach, w których brakuje spektakli o Śląsku i Ślązakach. Czy czytelnicy powieści będą odwiedzać katowicką scenę tak często, jak często zdejmują z półki ulubioną książkę? Przekonamy się po premierze.

"Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny", książka Janoscha (czyli Horsta Eckerta, na zdjęciu), powstał w 1970 r. W Polsce wydano ją pięć lat później. Opowieść o mieszkańcach śląskich familoków od początku wzbudzała nostalgię i duże kontrowersje. Niektórzy czytelnicy, porównując prozę Janoscha do idealizujących Śląsk filmów Kazimierza Kutza, uznali "Cholonka..." niemal za prowokację. "Przecież Ślązaków przedstawia się tu jako prostaków i lubieżników" - oburzano się. Z czasem dostrzeżono jednak, że w książce po równo dostaje się wszystkim bohaterom, bez względu na to, czy noszą polskie, czy niemieckie nazwisko. Specyficzny humor i klimat powieści, stworzony przez autora pochodzącego z zabrzańskiego Zaborza, jest wartością nie do przecenienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji