Artykuły

"Porfirion Osiełek"

Już po raz drugi gości "Porfirion Osiełek" K. I. Gałczyńskiego na tej samej scenie. W listopadzie I958 r. tę młodzieńczą, debiutancką powieść satyryczną, jedyną - jeśli chodzi o ten gatunek literacki w dorobku poety ("Porfirion Osiełek czyli Klub świętokradców"), napisaną w r. 1926 (gdy Gałczyński miał 21 lat) a wydaną w trzy lata później - zaadaptował dla Sceny Kameralnej Teatru Polskiego (wspólnie z Danutą Ciecierską) i wyreżyserował Jan Ciecierski. Obecnie oglądamy ten utwór w adaptacji i reżyserii Krystyny Meissner. Z dawnej obsady powtórzyli role August Kowalczyk (który w r. 1958 grał Autora, obecnie zaś jest jeszcze Pastorem, Świętokradcą, Szarlatanem, Dyrektorem Aniołem i Mordercą IV) i Wiktor Nanowski (Drab, poza tym w obecnej inscenizacji Kalwus).

Otóż wydaje się, że więcej było Gałczyńskiego w adaptacji i inscenizacji sprzed trzynastu lat. Ważny tu jest klimat, nastrój igraszki literackiej, w której groteska splata się z liryzmem, cudowność i fantastyczność z realizmem, rzeczowość z nonsensem i absurdem, mistyfikacja z demistyfikacją, ironia z autoironią. W przedstawieniu obecnym obcujemy z tymi elementami "Osiełka Porfiriona" jakby oddzielnie. Być może wpłynęła na ten inny klimat spektaklu scenografia, jej szarość i natrętna konkretność, jak ta skrzynia na kółkach, lak to wnętrze mieszkania Heksenszusów, jak wszystkie inne rekwizyty i elementy scenograficzne. W tej ostrej szarości łamał się rytm satyrycznej ballady podmiejskiej, a niektóre partie dialogu, bez jej jarmarczno-festynowej otoczki, były jakieś bezradne. Reżyser zamierzał jak się wydaje, wydobyć przede wszystkim akcenty satyry, ale satyra w "Osiełku" to nie dominująca warstwa utworu. Sam pomysł z pogrzebem i parasolami, otwierający i zamykający przedstawienie, nie wydaje się najszczęśliwszy, bo czerń nie była nigdy kolorem Gałczyńskiego, a tu szczególnie ciężko kładzie się na cały spektakl. I jeśli od czasu do czasu uśmiechamy się czy śmiejemy, a niekiedy nawet "smakujemy", to nie dzięki lecz przeważnie wbrew twórcom przedstawienia: po prostu tekstowi poety udaje się przebić przez te czernie i szarości. Niewiele pomagają w wydobyciu całej barwności i urokliwości powieści propozycje aktorskie: postacie są zbyt jednoznacznie rodzajowe i konkretne (jak Wdowa Heksenszus Eugenii Herman), w większości odbiegające od wyobrażeń o nich wyniesionych z lektury powieści. Osiełka Porfiriona gra Andrzej Szajewski z wdziękiem, ale i tej postaci zabrakło "dziwności" i "poetyczności" pierwowzoru. August Kowalczyk ma jedną piękną scenę w opowiadaniu o księżycu, ale ta partia liryczna wyraźnie "odstaje" od całości. Najjaśniejszym punktem spektaklu jest Monika Sołubianka, Najpiękniejsza Dziewczyna współczesnej sceny polskiej - i słusznie reżyser ją wyeksponował w końcowej części przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji