Artykuły

Teatralny i Literacki Hit Dekady w Polsce

Do nich należała dekada na scenie i w literaturze. Kandydaci do "Teatralnego i Literackiego Hitu Dekady w Polsce".

Spektakl "Ballada o Zakaczawiu" [na zdjęciu] w reż. Jacka Głomba

Trzech panów siadło przy jednym stole i wymyśliło coś, co wspaniale otworzyło ostatnią dekadę dla legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej "Balladą o Zakaczawiu" (premiera - październik 2000). Zakaczawie, legnicka dzielnica, to miejsce, które w wielu miastach nazywa się "trójkątem bermudzkim". Można tam zginąć dosłownie. A leży w stosunku do centrum miasta za rzeką Kaczawa. Ci trzej wspomniani panowie to alfabetycznie: Jacek Głomb, Krzyś Kopka i Maciek Kowalewski. Ten pierwszy ową "Balladę..." także wyreżyserował. Scenariusz powstał na podstawie rozmów z mieszkańcami zapuszczonej i zapomnianej przez wszystkich dzielnicy. Teatr się o nią upomniał. Swój spektakl pokazał w nieczynnym i mocno zdewastowanym kinie "Kolejarz". Oparł się na legendzie szemranej dzielnicy, honorowym złodzieju i wrażliwcu o pięknej romantycznej duszy, Benku Cyganie.

Przed premierą do dyrektora legnickiej sceny przyszła dziwna delegacja, która nie chciała się przedstawiać. Powiedzieli: wszyscy na premierę mogą do nas przyjechać samochodami, nic nikomu nie zginie. Złodziejskie słowo, które ciałem się stało. A spektakl zawojował całą Polskę, powstała jego telewizyjna adaptacja, którą wyreżyserował były legniczanin Waldek Krzystek. Miała rekordową oglądalność.

Głomb za to przedsięwzięcie zgarnął najbardziej prestiżową dla reżysera nagrodę im. Konrada Swinarskiego. Spektakl w balladowym rytmie opowiada o codziennym życiu bandy Benka Cygana. Buduje lokalną legendę w sposób efektowny, ale odległy od telewizyjnych klipów, ówczesnych i dzisiejszych mód teatralnych. Zresztą teatr legnicki nigdy nie oglądał się na mody. Dlatego ma taką pozycją, jaką ma.

KH

***

Monodram "Smycz" Bartosza Porczyka

Zachwycił jury Fringe Festival w Dublinie i wrocławskich Międzynarodowych Spotkań Teatrów Jednego Aktora. Publiczność jest podobnego zdania: od czasu premiery "Smyczy" Bartosza Porczyka minęło pięć lat, a bilety na monodram wciąż trzeba rezerwować z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Aktor wrocławskiego Teatru Polskiego, a telewizyjnej publiczności znany z emitowanego przez Dwójkę serialu "Barwy szczęścia", poświęca się swojej pracy bez reszty. Tuż przed premierą "Smyczy" z wycieńczenia wylądował w szpitalu pod kroplówką. Ale premiera się odbyła, a Porczyk monodramem, w którym wciela się w osiem postaci w ciągu godziny, zdobył nagrodę za najlepszą główną rolę męską na jednym z najważniejszych festiwali teatralnych w Europie - Dublin Fringe Festival. I mnóstwo innych laurów, a do tego entuzjastyczne recenzje dziennikarzy i komplety publiczności z oklaskami na stojąco. W wyreżyserowanej przez Natalię Korczakowską "Smyczy" aktor jest księdzem, włamywaczem, urzędnikiem, nastolatkiem, a nawet... prostytutką. Swoje postaci "opowiada" piosenkami m.in. rapera Łony, zespołów Maanam, Myslovitz i Lady Pank. A te zderza z tekstami Artauda, Arystotelesa, Barthes'a, Koltesa i Sarah Kane. Na scenie jest nieprzewidywalny - wije się, krzyczy, mruczy, śpiewa falsetem, przeraża i bawi. I wystawia na próbę wytrzymałość publiczności, która jak się okazuje, wcale z teatru wyjść nie chce. Porczyk "Smyczą" pokazał, że jest aktorem prawdziwie kompletnym.

MW

***

Instytut im. J. Grotowskiego

Adres: Wrocław, Rynek 27 to jeden z najbardziej znanych adresów na świecie wśród ludzi teatru. Tam zajmuje naszą uwagę Instytut im. Jerzego Grotowskiego, a wcześniej jedno z największych objawień kultury XX wieku - Teatr Laboratorium animowany przez patrona Instytutu. Po rozwiązaniu Teatru Laboratorium w 1984 roku, gdy polityczny czas w Polsce nie sprzyjał kulturze, udało się ocalić to specjalne miejsce w historii miasta dzięki Tadeuszowi Burzyńskiemu, Januszowi Deglerowi i Józefowi Kelerze. Potem miało ono szczęście do ludzi z pasją, którzy tego ocalenia nie zmarnowali. Ostatnia dekada to najaktywniejszy okres działalności Instytutu, który nawet przez moment nie stał się muzealno-sentymentalnym miejscem kultu, ale zawsze szukał nowych dróg. Największym wydarzeniem był ustanowiony na całym świecie przez UNESCO Rok Grotowskiego, w którym krzyżowały się różne rocznice związane z teatrem i jego głównym animatorem. Oprócz setek zdarzeń na całym świecie najważniejszym akcentem Roku Grotowskiego był festiwal "Świat miejscem prawdy" z udziałem artystycznych przyjaciół patrona, jak Eugenio Barba, Peter Brook oraz najwybitniejszych twórców teatralnych XX wieku: Roberta Bacciego, Piny Bausch (nie dojechała do Wrocławia, zmarła dzień przed występem swojego teatru) czy Theodorosa Terzopoulosa.

KH

***

Teatr im. Szaniawskiego w Wałbrzychu

Z takim teatrem Wałbrzych nie powinien bać się złej passy. Przynajmniej jeśli chodzi o kulturę. W ciągu ostatniej dekady Teatr im. Jerzego Szaniawskiego zdobył wiele nagród i wystawił znakomite spektakle. Na wyliczenie wszystkich laurów, które w ostatnich latach trafiły do wałbrzyskiej placówki, nie wystarczyłoby miejsca. 0 kilku najważniejszych trzeba jednak napisać: Dolnośląski Brylant Roku (2003) za osobowość artystyczną dla ówczesnego dyrektora Piotra Kruszczyńskiego, w 2003 i 2004 r. miesięcznik "Teatr" uznaje Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego za jeden z najlepszych w Polsce, w tym samym czasie pojawiają się nominacje do prestiżowych "Paszportów Polityki", a w sezonie 2007/2008 Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznał Teatrowi honorową odznakę "Zasłużony dla Kultury Polskiej". Reżyser Jan Klata i duet Monika Strzępka - Paweł Demirski za swoje wałbrzyskie spektakle także zostali niejednokrotnie docenieni. Obecny dyrektor artystyczny Sebastian Majewski z powodzeniem kontynuuje, wytyczoną przez Piotra Kruszczyńskiego, drogę odważnego teatru, który mówi o rzeczach istotnych, często w przewrotny sposób, jak w "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" Strzępki i Demirskiego. Teatr wystawia też przedstawienia nawiązujące do historii miasta i wykorzystuje do ich pokazywania przestrzeń Starej Kopalni i dawnego kina. MW

***

Teatr Krzysztofa Mieszkowskiego

W 2006 r. dyrektorem Teatru Polskiego we Wrocławiu został człowiek, którego decyzje wzbudzają kontrowersje. I sprawiają, że teatr zdobywa sporo nagród.

Krzysztof Mieszkowski został dyrektorem teatru po tym, jak skończyła się kadencja Bogdana Toszy. Od 1991 r. jest także redaktorem naczelnym "Notatnika Teatralnego", kwartalnika poświęconego teatrowi współczesnemu. Był kierownikiem literackim Teatru Polskiego we Wrocławiu, realizował także programy poświęcone kulturze w 2 Programie TVP, a także w TVP Kultura. I nigdy nie krył się ze swoją sympatią dla młodego pokolenia rodzimych reżyserów i ich pomysłów. Od 2006 r. swoje spektakle na scenach im. J. Grzegorzewskiego, Kameralnej i Na Świebodzkim wystawiają m.in. Jan Klata, Wiktor Rubin, duet Strzępka - Demirski, Barbara Wysocka, Agnieszka Olsten, Krzysztof Garbaczewski, Natalia Korczakowska i Monika Pęcikiewicz. Tradycjonaliści krzywią się na przewrotne reinterpretacje "Lalki" Prusa czy "Snu nocy letniej" Szekspira, a Krzysztof Mieszkowski zaprasza do współpracy młodych reżyserów zgodnie z własną wizją teatru. "Sprawa Dantona" Jana Klaty dostała nagrody na niemal wszystkich rodzimych festiwalach teatralnych, duet Strzępka - Demirski otrzymał w tym roku "Paszport Polityki". A do tego dochodzą laury dla aktorów teatru na Dublin Fringe Festival.

Teatr Mieszkowskiego stawia też na edukację. W poniedziałki organizuje czytania sztuk, spotkania z ludźmi teatru, pisarzami, malarzami, artystami sztuk wizualnych i muzykami w ramach "Magla Literackiego", "Magla Sztuk" i "Magla Muzycznego".

MW

***

"Dziennik" Sławomira Mrożka

"Jak z Mrożka" zwykliśmy mawiać o rozmaitych absurdach. Mrożkomaniacy (i nie tylko) dostali do swoich rąk dzieło niezwykłe - dziennik pisarza. Pierwszy tom obejmuje lata 1962-69 i są to pierwsze emigracyjne lata twórcy. "Nerwowy jestem. Od strachu przed ojcem wzięło mi się jeszcze w dzieciństwie. Coś złamało się we mnie w 1941 roku, przed szkołą (...), nie chciałem bić się z Kosibą. Uciekłem i odtąd ciągle uciekam (...). Całe moje życie było uciekaniem. Czy nie czas przystanąć? Jak to się robi?" - to zdanie chyba najlepiej oddaje istotę Mrożkowych zapisków w najbardziej osobistej, ale i dającej zarazem największe możliwości autokreacji formie literackiej (dokumentalnej?), jaką jest dziennik właśnie. Te zapiski, wydane przez Wydawnictwo Literackie, kolejny triumf tej swoistej literatury faktu - na mojej osobistej liście są jeszcze dzienniki Jarosława Iwaszkiewicza, listy Marii Dąbrowskiej i Jerzego Stempowskiego, a z tych starszych "Dziennik pisany nocą" Herlinga-Grudzińskiego, zapiski Gombrowicza i Czapskiego. Różne, ale zarazem na swój sposób podobne - osobiste i w najpełniejszy sposób wchodzące w intymny dyskurs z odbiorcą. To jak wchodzenie do czyjegoś domu, może ukradkiem, może o zmierzchu, ale jednak z wyraźnym zaproszeniem gospodarza, który chce nam opowiedzieć o swoim życiu, swoich wyborach, lękach, ambicjach, frustracjach i przegranych nadziejach.

KAK

***

Jan Klata - podwójna nominacja

O jego czas zabiega większość polskich scen i kilka europejskich. A Jan Klata wciąż mocno związany jest z Dolnym Śląskiem. Ostatnia dekada była dla niego niezwykle twórcza. Mając dwanaście lat, wygrał konkurs dramaturgiczny sztuką "Zielony słoń" ogłoszony przez Wrocławski Teatr Współczesny i miesięcznik "Dialog". Zaczęło się od pokazania na międzynarodowym wrocławskim festiwalu Dialog jego wałbrzyskiego debiutu (rok 2003) - "Rewizora" Gogola zrealizowanego w Teatrze im. Szaniawskiego. Propozycje zaczęły się sypać. Klata czekał na nie przez wiele lat. Na scenie na Rzeźniczej pokazał "Lochy Watykanu" Gide'a, w ruinach gdańskiej stoczni "H" według "Hamleta" Szekspira, po powrocie na wałbrzyską scenę "...córkę Fizdejki" według "Janulki, córki Fizdejki" Witkacego, a potem znów we Wrocławskim Teatrze Współczesnym "Mechaniczną pomarańczę" Burgessa. W każdym z tych kontrowersyjnych przedstawień, mocno naznaczonych popkulturo-wymi skojarzeniami, próbował jak prawdziwy publicysta odnieść się do współczesności. Jedyną porażką byli "Szewcy u bram" według "Szewców" Witkacego, których publicystyczny wydźwięk wyprzedziły polityczne wydarzenia. Spektakl powstał w warszawskim Teatrze Rozmaitości. Natomiast jedną z najciekawszych prób teatru dokumentalnego był wrocławski "Transfer!". Drogę do Europy otworzyła Klacie wrocławska "Sprawa Dantona" Przybyszewskiej w Teatrze Polskim, która wygrała wszystkie polskie festiwale i już objechała wiele zagranicznych. W tej dekadzie Klata wyraźnie zagnieździł się we Wrocławiu.

KH

***

"Koty" w Teatrze Muzycznym Roma

Musicalowy rekordzista wszech czasów w rodzimej wersji też nie zawiódł publiczności. To był artystyczny i komercyjny sukces. Owacją na stojąco nagrodzono prapremierowy spektakl polskiej wersji "Kotów" TS. Eliota i A. Lloyda Webbera. Po raz pierwszy publiczność Teatru Muzycznego Roma zobaczyła musical w 2004 r. Warszawskie "Koty" nie były kalką inscenizacji w Londynie czy w innych teatrach na świecie. Ponad czterdziestu aktorów i tancerzy stanęło na wysokości zadania, ucząc się wcześniej pod okiem reżysera Wojciecha Kępczyńskiego kocich manier. Poza tym ogromne wrażenie zrobiły na publiczności i krytykach kostiumy, scenografia, choreografia i oczywiście nieśmiertelne piosenki rozsławione przez amerykański pierwowzór musicalu. Wojciech Kępczyński po sześciu latach dyrektorowania spełnił swoje marzenie o wystawieniu na polskiej scenie musicalowego hitu. I wygrał. Także dzięki zaproszeniu do współpracy świetnego śpiewaka operowego Zbigniewa Maciasa.

KK

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji