Artykuły

Bielsko-Biała. Internauci o spektaklu

"Mistrz & Małgorzata Story", najnowsze przedstawienie Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, wywołało gorączkę dyskusji. Pod recenzją na jednym z lokalnych portali internetowych już w popremierowy poniedziałek zaroiło się od komentarzy.

Miało być "lajtowo". Jeszcze w marcu ubiegłego roku scenarzysta i reżyser przedstawienia, a zarazem dyrektor Teatru Polskiego Robert Talarczyk, zapowiadał w mediach tę premierę jako atrakcyjną propozycję na wieczór sylwestrowy. Deklarował, że chce przybliżyć powieść współczesnemu widzowi, że szuka gwiazdorskiej obsady, że nie będzie brutalności językowej i golizny, za to usłyszymy piosenki Krzysztofa Maciejowskiego. Zapowiadał szacunek dla autora i żadnego "dopisywania". Miało być ładnie: komercyjnie i edukacyjnie zarazem.

Po prawie rocznej pracy i wielokrotnym przerabianiu scenariusza - co wyszło?

"Czuje się oszukana z powodu straconego czasu. przemoc, wyuzdanie, emablowanie krocza i zadków budzi odrazę. Satanistyczny styl życia zabił Małgorzatę, a mnie pozbawił dobrego samopoczucia" - pisze po premierze jedna z internautek. Ktoś inny komentuje: "Jedzie pod publikę - seks, golizna, wyuzdanie, przemoc... Po co iść do teatru i płacić za bilet? To mam wszędzie...". Obok wpisy entuzjastów: "Genialne przedstawienie. Absolutnie genialne. Szok. Rozstrzelało mnie jak widownię na Dubrowce"; "Młodzież powinna zobaczyć ten spektakl, a przedtem sięgnąć do Bułhakowa"; "Genialne! Jestem porażona tym spektaklem. Czegoś takiego nie widziałam w teatrze". Podobnie rozbieżne opinie było słychać w teatralnym foyer

Punkt dojścia okazał się bowiem całkowicie odmienny od wstępnych założeń. Pomysł dyrektora teatru stawał się w rękach inscenizatora coraz bardziej osobisty, coraz bardziej drapieżny, aż wreszcie powstało przedstawienie parzące jak gorący kartofel. Chyba w czerwcu odbyła się próba czytana jednej ze wstępnych, jeszcze bardzo "grzecznych" wersji scenariusza. Robert Talarczyk uprzedził aktorów: nie przywiązujcie się do ról, nie przywiązujcie się do tekstu Jakby przeczuwał, co się stanie. Dzisiaj padają ze sceny z ust Berlioza: "za dużo słów" - o tym właśnie rozmawialiśmy wtedy. Że proza Bułhakowa brzmi dla nas zbyt literacko, że wierność literze zaciera ducha tej powieści. Że szkoda jej używać w ten sposób.

W lipcu, podczas wakacyjnych wojaży, Talarczyk napisał do Michała Urbana (twórcy plastycznej strony widowiska): "Ja już wiem, o czym chcę opowiedzieć tę okrutną, bezlitosną i przejmującą baśń. O tej potwornej tęsknocie. O ludziach-robakach i wielkiej miłości, na którą już nas nie stać, bo świat skarłowaciał, a my razem z nim."

W efekcie warszawskie sławy, które miały się znaleźć w obsadzie, zostały zastąpione przez postaci współczesnych celebrytów moskiewskich bawiących się na bankiecie z okazji premiery filmu na podstawie powieści Bułhakowa. Jego scenarzysta, w proteście przeciwko komercyjnemu zbezczeszczeniu ukochanej księgi, zaciąga się do wojska i walczy w Czeczenii. Na scenie pojawili się bojownicy czeczeńscy i zwalczający ich żołnierze, a wśród muzułmańskich ofiar konfliktu znalazł się Jeszua Ha-Nocri. A książka? Stała się jednym z bohaterów.

"Mistrz & Małgorzata Story" to nie jest ilustrowana wersja powieści. Woland i jego świta przychodzą do nas. Chcesz ich spotkać? Najbliższe przedstawienia odbędą się 18 i 20 lutego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji