Artykuły

Nasza dżungla

- Nie wydajemy wyroków. Śmiejemy się sami z siebie. I dostaje się wszystkim. I serialom, i teatrowi. I nam, którzy robimy ten spektakl - mówi Agnieszka Glińska, która w Teatrze na Woli reżyseruje "Amazonię" Michała Walczaka. Premiera w piątek.

Michał Walczak to jeden z najpłodniejszych polskich autorów współczesnych. I twórca teatralnych hitów takich jak "Ojciec polski" w Teatrze Polonia czy "Janosik. Naprawdę prawdziwa historia" w Teatrze Lalka. Nad "Amazonią", czego nie ukrywa, pracował długo, przygotowując dla aktorów kolejne wersje sztuki. Powstało ich aż siedem.

Agnieszka Glińska, specjalistka od Czechowa, reżyserka wspaniałych czechowowskich spektakli: "Mewy" w Narodowym czy "Sztuki bez tytułu" we Współczesnym, nie tak często sięga po polskie sztuki współczesne. Co ją zainteresowało w "Amazonii" Walczaka?

Rozmowa z Agnieszką Glińską

Dorota Wyżyńska: Niedawno o artystach, ich dylematach opowiadałaś słowami Czechowa w "Mewie" w Teatrze Narodowym. Teraz sięgasz po polską sztukę współczesną. "Amazonia" Michała Walczaka rozgrywa się "tu i teraz". We współczesnej Warszawie. Bohaterowie bywają w popularnej kawiarni Marcinek na Starym Mieście - kultowym miejscu studentów Akademii Teatralnej, kupują kafelki na Bartyckiej...

Agnieszka Glińska: Tak, sztuka Michała Walczaka - można powiedzieć - jest doraźna. A podobnych odniesień jest całkiem sporo.

Polskie sztuki współczesne reżyserujesz stosunkowo rzadko. "Bo to nie Czechow" - jak by powiedział jeden z bohaterów. Co takiego musi mieć w sobie tekst, abyś uznała, że to dobry materiał na spektakl?

- Musi mnie obchodzić. Mój lęk przed nowymi polskimi tekstami wynikał zwykle z tego, że to, co czytałam, wydawało mi się w jakiś sposób nieszczere albo koniunkturalne. Mam wrażenie, że Michał Walczak pisze autentycznie, od siebie. Pisze o tym, jak on postrzega świat. Opatruje to jeszcze swoim niezrównanym poczuciem humoru. I dystansem.

To "Amazonia" - "wersja siódma".

- Sztuka przeszła długą drogę. Można powiedzieć, że pracowaliśmy w prawdziwym laboratorium dramatu. Pierwsze spotkanie z "Amazonią" mieliśmy w zeszłym roku jeszcze przed wakacjami. Wtedy Michał przyniósł nam "wersję czwartą". Popróbowaliśmy trochę, zgłosiliśmy autorowi nasze uwagi, wzięliśmy Michała w obroty. Dostał od nas porządnego kopa i przez kilka tygodni napisał kolejne wersje, z których na próbach układamy tę ostateczną.

Obraz tej rzeczywistości, z którą musi się mierzyć dziś młode pokolenie aktorów, nie jest u Walczaka specjalnie różowy. Wykładasz w Akademii Teatralnej. Opiekujesz się kolejnymi rocznikami studentów, prowadzisz młodych aktorów. W "Amazonii" nie ma dla nich dobrych wiadomości.

- Właśnie z troski o nich robię ten spektakl. Nie wiadomo, co ich czeka. Trudno im coś podpowiadać. Wszystkie drogi mogą zaprowadzić donikąd. Teraz są cztery lata w szklarni, żyją w cieplarnianych warunkach. Na ile to, czego się uczą w szkole, przystaje do tego, co ich czeka w przyszłości? Młodzi ludzie w "Amazonii" walą głową o mur. Próbują go przebić, ale się nie da.

Gorzki jest też portret reżysera. Mamy w "Amazonii" dwóch reżyserów...

- Dwóch, ze skrajnych biegunów.

Pierwszy miał robić dokument o bezdomnych z Dworca Centralnego, ale wylądował w serialu. Drugi metodą improwizacji prowadzi próby w offowym teatrze. Jednemu i drugiemu się dostaje...

- To rzeczywistość ich zniekształciła, powykrzywiała. Zagubili się i już nie umieją wrócić do miejsca, z którego wyszli. Śmiejemy się sami z siebie. Nie z kogoś, ale z siebie. I dostaje się wszystkim. I serialom, i teatrowi. I nam, którzy robimy ten spektakl. Nie wydajemy wyroków. Opisujemy rzeczywistość, w której się znaleźliśmy. Michał Walczak opowiada o kawałku świata, w którym żyjemy. O miejscu, w którym jesteśmy. O Polsce. Myślę, że to nie jest środowiskowe. W każdej dziedzinie sztuki, i nie tylko sztuki, mogą pojawić się podobne frustracje. Próbujemy się temu przyjrzeć. Punktować to, co boli.

Czy Czechow powraca na próbach, pomaga?

- Powraca. Cieszę się, że robię to właśnie w takiej kolejności. Że najpierw "Mewa", a teraz "Amazonia". U Czechowa wszystkie problemy zapisane są w relacjach międzyludzkich, zawiłych, zagmatwanych. "Amazonia" jest oczywiście lżejsza, chociaż też dotyka. Tam było o tym, że sztuka rodzi się z niespełnienia i z bólu. Dla bohaterów "Amazonii" sztuka ma być szansą na samorealizację, oddanie swojego bólu światu. Ten sam problem, ale gdzie indziej postawiona kamera.

Tytuł - owa "Amazonia" - to, jak mówi jeden z bohaterów, marzenie na "a".

- Amazonia ma tu wiele znaczeń. To marzenie na "a", marzenie o wolności. Marzenie, które się goni i którego dogonić nie można. Marzymy, wyobrażamy sobie, że jest takie miejsce, w którym można uwolnić się od schematów w myśleniu. Jednocześnie musimy pamiętać, że każda dżungla jest groźna. Tygrys może nas pożreć w każdej chwili. I jeszcze jedno. Jak mówią aktorzy ze sztuki Walczaka - w dżungli nigdy nie wiadomo, kto tak naprawdę jest tygrysem, a kto papugą.

Teatr na Woli: "Amazonia" Michała Walczaka, reżyseria Agnieszka Glińska, scenografia Agnieszka Zawadowska, muzyka Anna Malarowska, reżyseria światła - Magda Górfińska, choreografia - Weronika Pelczyńska. Występują: Patrycja Soliman, Agata Wątróbska, Paweł Domagała, Łukasz Lewandowski, Krzysztof Stelmaszyk i Maciej Zakościelny. Premiera w piątek, 4 lutego, o godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji