Artykuły

Za co kochasz/ nienawidzisz Bernharda?

W środę 9 lutego minęła 80. rocznica urodzin jednego z najbardziej znienawidzonych i uwielbianych pisarzy XX w. Do księgarń trafiają właśnie jego "Autobiografie". A my pytamy najwybitniejszych polskich reżyserów, pisarzy, tłumaczy, krytyków: za co kochasz / nienawidzisz Bernharda?

Krystian Lupa, reżyser teatralny

No więc tak: Bernharda kocham za to Że nie kłamie w chwili pisania, bo przecież można prawdziwie czuć, prawdziwie myśleć, a w chwili zapisu nie móc uciec od literackiego kłamstwa Że ujawnia (nie potrafi nie ujawniać) bezradne ludzkie myślowe przebiegi że nie waha się popadać z sobą samym w permanentne sprzeczności Że jego pisanie jest nieustannym uporczywym stwarzaniem obiektu na nowo Że nie chroni pieczołowicie swoich racji (podobnie jak swojej jakości literackiej czy intelektualnych, duchowych postaw) ale je topi albo pozwala im tonąć w błazeństwie Że jest wielkim koneserem i dobrowolną ofiarą ludzkiego błazeństwa, że jest don Kichotem błazeństwa Że nie waha się wypowiedzieć myśli dla innych niemożliwych do wypowiedzenia Że potrafi (i odważa się) w dziecięco przewrotny sposób zobaczyć i wypowiedzieć rzeczywistość na odwrót i pozwala czytelnikowi na olśnienie, że może być tak zobaczona Że jego ekstremalny negatywizm eksploduje życiową energią i iluminacją komiczną Osiem powodów ale można by to ciągnąć

Sława Lisiecka, tłumaczka

Najbardziej lubię ten jego mroczny nurt, w którym mistrzowsko portretuje ludzi o zaburzonych osobowościach. Cenię go też jako prześmiewcę i bezkompromisowego krytyka stereotypowych i oportunistycznych postaw ludzkich.

Nie lubię Bernharda za jego egotyzm, a także za mizoginizm i łatwość formułowania zdań w rodzaju: "Tłumacze to coś strasznego".

Henryk Bereza, krytyk literacki

Cenię Bernharda za celność słowa, które z jednej strony jest słowem filozofa, a z drugiej - słowem artysty, niemal poety. Irytuje mnie maniakalność Bernharda, bez której jednak trudno wyobrazić sobie jego twórczość. Fascynowała go graniczność języka, to, co język może, i czego nie może. Ktoś inny tropiłby bezwartościowość języka w jego najniższych przejawach. Bernhard pokazywał, że w swoich największych osiągnięciach - u mistrzów języka niemieckiego - język jest wspaniałością, a jednocześnie bezwartością.

Andrzej Stasiuk, pisarz

Właściwie to czytałem tylko "Wymazywanie". Z mozołem i bez zainteresowania. Było dla mnie martwe, wysilone, a koniec pretensjonalny. Tak to pamiętam. Równocześnie czytałem "Szatańskie tango" Krasznohorkaiego i wydawało mi się, że on jest pisarzem z krwi i kości, a Bernhard odrabia jakąś lekcję. Z Austro-Węgier zawsze wolałem Węgry.

Małgorzata Łukasiewicz, tłumaczka

Kocham raczej Bernharda prozaika niż dramaturga. Przede wszystkim za to, że umiał pisać prozą. Ta proza ma w sobie coś z wielkich jazzowych improwizacji. Głębokie przekonanie, że świat jest kiepsko urządzony i zamieszkują go marne typy, u Bernharda mieni się kolorami. Nuda egzystencji nigdy nie jest nudna.

Irytuje mnie Bernhard notorycznie zbuntowany i solenny w swoich oskarżycielskich wypadach jak nastolatek. Ale chyba winę ponosi tu w znacznej mierze recepcja, która uporczywie lansuje nazbyt jednostronny wizerunek pisarza.

Adam Zagajewski, pisarz

Przeczytałem Bernharda z wielkim zachwytem i z odrobiną irytacji. Gdy znalazłem się na końcu drogi i poznałem już prawie wszystkie jego książki, głos irytacji wzmógł się.

Bernhard jest wielkim stylistą. Jego powieści pisane są żółcią i inteligencją. Narratorzy jego opowieści mają żal do świata, do Austrii, do katolicyzmu, do burżuazji, ale kochają muzykę i malarstwo. Na fotografiach Bernharda powinniśmy w zasadzie dostrzegać też sylwetkę Artura Schopenhauera: świat jest bezsensowny, tylko sztuka może nas pocieszyć. Bernhard jest dla mnie pisarzem, którego bardzo podziwiam dopóki nie zadaję, sobie i jemu, zasadniczych pytań. Jego niekończące się mowy oskarżycielskie mają ogromny urok, ale prowadzą do wniosku, że nie należy zanadto ufać literaturze, bo pod świetną retoryką może się w niej kryć światopogląd, z którym wcale nam nie po drodze.

Krzysztof Varga, pisarz

"Wymazywanie" Bernharda to arcydzieło literatury XX wieku. Rozprawa, jaką urządził austriackiemu społeczeństwu, w którym ciągle pod dywan zamiata się brudy związane z faszystowską historią, budzi zazdrość. Jak czytam Bernharda, to marzę o jego polskim odpowiedniku i polskim "Wymazywaniu", bo my też mamy różne brudy zamiatane pod dywan. Każdy kraj powinien mieć swojego Bernharda, bo, mówiąc patetycznie, każdy kraj powinien mieć swoje literackie sumienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji