Artykuły

Kobra z myszką

"Szalona Greta" w reż. Marka Pasiecznego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Teatr Nowy w Łodzi postanowił grać dramaty Stanisława Grochowiaka w reżyserii Marka Pasiecznego. Po "Chłopcach", którzy miesiąc temu mieli wznowieniową premierę, na afisz trafiła "Szalona Greta".

O ile jednak "Chłopcy" są dramatem uniwersalnym, to już "Szalona Greta" przypomina wyłącznie "Kobrę", i to myszką tracącą. Młodszym widzom jestem winien wyjaśnienie: otóż "Kobra" to cykl widowisk Teatru Telewizji (w latach 60. i 70.), w ramach którego wystawiano kryminały. A "Greta" opowiada kryminalną historię: jej bohaterka została oskarżona o popełnienie trzynastu morderstw, które miały utorować jej drogę do spadku. Oskarżenie skonstruowano, bazując na wynikach sekcji zwłok rzekomych ofiar Grety: w każdym ciele znaleziono ślady arszeniku (który zresztą w domu Grety stał w słoiku na półce). Później okazało się, że arszenik może przenikać do zwłok z ziemi i Gretę oswobodzono. Tyle tylko, że prosta dziewczyna oszalała.

Grochowiak w połowie lat 70., kiedy napisał "Szaloną Gretę", chciał pewnie zdystansować się od kryminalnych spektakli "Kobry" i pokazać, że pod warstwą zbrodni i śledztw jest człowiek. Stąd bardziej niż Grety szczegółowy portret nieszczęśliwej rodziny śledczego, którego zięć jest pochopnie stawiającym diagnozy toksykologiem i frustratem, a córka wyrachowaną, acz inteligentną alkoholiczką. Stąd pewnie także elementy humoru i szkic więziennej społeczności kobiet.

Niestety, "Greta" strasznie się nam zestarzała, a w reżyserii Marka Pasiecznego staje się wręcz stetryczałą sklerotyczką. Konwencja "Kobry" na dużej scenie nie sprawdziła się (może byłoby lepiej grać to na małej, ale chyba najlepiej nie grać wcale). We współczesnym świecie, wobec postępu nauki i degradacji uczuć "Szalona Greta" wręcz manifestuje niestosowność pomysłu na siebie samą. Teatr Nowy (niestety, tylko z nazwy), pokazał muzealny zabytek, któremu bardzo dobrze było w magazynie "rzeczy nieużywanych". Na to, by Agnieszka Korzeniowska i Dariusz Kowalski mogli dobrze i interesująco zagrać role toksycznych małżonków, wypadałoby w Teatrze Nowym - pod nową dyrekcją - wystawić dramat co się zowie. "Szalona Greta" ani parze tych aktorów, ani tym nielicznym z poprawną dykcją (sic!), ani widzom, satysfakcji nie przysporzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji