Artykuły

Nastrój zamiast etycznych wątpliwości

"Szalona Greta" w reż. Marka Pasiecznego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

"Szalona Greta" to przedstawienie udane. Ale apetytu rozbudzonego świetnymi " Chłopcami" tym razem Marek Pasieczny nie zaspokoił.

Wieśniaczka Greta Backer zostaje oskarżona o zatrucie trzynastoosobowej rodziny w celu zdobycia majątku. Na nic zdają się wyjaśnienia dziewczyny, że zejścia były naturalne, a prawdziwą żałobę potwierdzają ufundowane przez nią marmurowe nagrobki. - To alibi - orzeka Prokurator. Niezbitych dowodów winy dostarczają ekshumowane zwłoki, przesiąknięte arszenikiem.

Kryminalna intryga toczy się sprawnie. Niestety, w spektaklu Marka Pasiecznego prysła wykorzystana przez Stanisława Grochowiaka ironia losu: Tknięty przeczuciem Prokurator (Marek Kołaczkowski) nakazuje rozkopać kolejny grób. Okazuje się, że ciała przechodziły trucizną od żyły arsenu, która biegnie pod cmentarzem. Ale wybronienie wieśniaczki od stryczka obraca się przeciw Prokuratorowi: w końcu nie taka jest jego rola. Proces Grety zapowiadał "przewrót kopernikański" w sądownictwie: ułomne opinie ławy przysięgłych miały ustąpić miejsca naukowym analizom chemicznym. Toksykolog (Dariusz Kowalski) zostaje skompromitowany; niezasłużenie otrzymuje jednak intratną propozycję biznesową.

Wówczas wraca do niego żona Clelia (znakomita Agnieszka Korzeniowska, która uczyniła z alkoholizmu swojej postaci zbroję rozmiłowanej w sztuce humanistki). Kogo nie uwiodłaby perspektywa posiadania pełnomorskiego jachtu? Mecenas (Dariusz Wiktorowicz), który podjął się obrony Grety, nie tylko wyprosił od klientki ciepły płaszcz po ojcu, ale przyjętą linią obrony wmówił podsądnej rozdwojenie jaźni. Reżyser sprowadził te wątki do krytyki obyczajowości. Nie zauważył, że rzeczywistość dramatu to "świat na opak". Grochowiak odwrócił przysłowie: w świecie "Szalonej Grety" nie ma tego dobrego, co by na złe nie wyszło.

Za sprawą Mecenasa finał dramatu przynosi zmianę tytułowej postaci: Greta Backer staje się szaloną Greta. Zaczyna wierzyć, że ona sama zatruwała arszenikiem rodzinę. Ale prawdy o okolicznościach śmierci trzynastu zmarłych z rodziny Backer nie poznajemy... Ta dwuznaczność rozmyła się w przedstawieniu Pasiecznego. Podobnie jak paradoks: czy to Greta jest szalona, czy też szaleni są wszyscy wokół niej? Jak na obrazie Petera Bruegela Starszego, na którym chuda wiedźma wydaje się i tak najnormalniejsza spośród zaludniających płótno piekielnych szkarad.

Wiele też zależało od Bogusławy Jantos, debiutującej na scenie w tytułowej roli zeszłorocznej absolwentki PWST we Wrocławiu. Po otwierającym przedstawienie przejmującym monologu z płaszczem zmarłego ojca, młodej aktorce zabrakło środków, by utrzymać widzów w niepewności co do kondycji psychicznej Grety. Nie da się tego uczynić wyłącznie klepaniem po głowie, choćby ów gest polecał dramaturg.

Zamiast etycznych wątpliwości spektakl przynosi mroczny nastrój. W scenografii Bohdana Cieślaka dominuje motyw kraty. Światło wyjmuje z mroku terakotową posadzkę kuchni, designerskie ściany willi, pręty więziennej celi. Szkoda, że atmosferę psuje kiczowata - bo komentująca sytuacje dosłownie - muzyka Roberta Łuczaka, przypominająca oprawę dźwiękową nisko-budżetowego thrillera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji