Artykuły

Co zrobić z niemowlęciem?

SŁAWOMIRA Mrożka interesują przejawy życia społecznego, kultury, współczesnego obyczaju. Ich prawidła, ich logika wewnętrzna, traktowana - jakby tropem wolterowskiego Prostaczka - naiwnie i dosłownie, pozwala pisarzowi ukazywać absurdalne konsekwencje tego czy innego zjawiska. I w tym sensie Mrożek nie zmienił się od daty swego scenicznego debiutu sprzed piętnastu lat w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Co wszakże uderza jako element nowy w "SZCZĘŚLIWYM WYDARZENIU", to znaczne zbliżenie do namacalnych realiów życia.

Przedmiotem "Szczęśliwego wydarzania" jest goszystowska rewolta młodzieżowa Zachodu, zainicjowana przed 5-6 laty w USA i w kilku krajach zachodnioeuropejskich, która poruszyła nie tylko umysły. W pozornie absurdalną historyjkę o wielkim rodzinnym łożu, należycie ciepłym i przymusowo cnotliwym, wpisał Mrożek swój własny traktat o mozolnych narodzinach groźnego niemowlęcia, któremu wyrastają kły wampira i które burzy gniazdo - by na koniec doznać wśród ruin normalnego lęku samotności i bezradności.

Para rodzicieli ze "Szczęśliwego wydarzenia" - to dosyć przenikliwy, jadowity portret współczesnej tzw. liberalnej inteligencji; jej to postawie i zachowaniu należy bowiem przypisać moralne ojcostwo rodzących się ruchów anarchistycznych i huralewicowych i ona też pierwsza - w momencie zaostrzenia się konfliktów po francuskim maju 1968 - zrejterowała po prostu z widowni politycznej na zielone łąki recydywy romantycznej. Pozostali natomiast, kurczowo trzymając się sceny, tylko nieliczni dziadkowie, jak ów Starzec w sztuce Mrożka a J. P. Sartre w rzeczywistości, którzy wbrew uciekającym liberałom wciąż wiele sobie po niemowlęciu obiecują. By posłużyć się konkretami: Dutschke, Cohn - Bendit, wreszcie Baader i Meinhof, to konieczne fazy przepoczwarzenia się teoretyków goszyzmu w przywódców, a przywódców w anarchistycznych zamachowców (jeśli nie zgoła bandytów); tę linię w sztuce Mrożka reprezentuje więź przyczynowo-skutkowa, łącząca Przybysza z Niemowlęciem.

Zastanawiająca to sztuka. Nie powiem, że najlepsza w dorobku autora, lecz po trosze inna - nie tylko przez wyczuwalny w "Szczęśliwym wydarzeniu" ton katastroficzny (to już było w "Tangu"), nie tylko przez stwierdzoną, nieco demonizowaną, niemożność porozumienia, dzielącą pokolenia, ale także przez dostrzegalny ton krytyki. Lecz do jakiego stopnia można się pogodzić z krytyką ruchów młodzieżowych Zachodu, zaproponowaną przez pisarza? Myślę, że gdyby przyjąć ją serio i całościowo, to jako zbyt ogólna, nie różnicująca, bardzo emocjonalna, zasłużyłaby na miano konserwatywnej. I tak to chyba jest w istocie: 43-letni pisarz utracił kontakt z pokoleniem młodych, które jest przecież zróżnicowane politycznie, filozoficznie i zwłaszcza socjalnie, nie rozumie go i traktuje ryczałtem - tak właśnie, jak krytyka konserwatywna na Zachodzie w ustach byłych liberałów, którzy raptem, po tylu postępowych enuncjacjach, opowiadają się za państwem (burżuazyjnym), za prawem i porządkiem (ditto), za okiełznaniem niemowląt. Oczywiście - ratuje Mrożka konwencja, w jakiej pisze: a pisze on "do śmiechu", a nie na to, by wszczynać z krytyką poważne dysputy polityczne.

Czy jest to przy tym sztuka dobra? Myślę, że nie jest zła, choć Mrożek napisał już lepsze, lepiej skomponowane. Jest wpierw długi, miejscami nudny skecz, potem dopiero zaczynają z niego wyrastać filiacje sytuacyjne, publiczność się rozgrzewa - a w końcu doznaje nawet dreszczyku emocji. Jest to dużo, zwłaszcza jak na publiczność Teatru Współczesnego i jej oczekiwania. Są jednak doskonałe role, zwłaszcza trzy, a aktorzy potrafili je docenić: Henryk Borowski jako tyran, reprezentant dawnej tradycji, ale i brawury, Kazimierz Rudzki jako nerwowy, trapiony kompleksem niedostatecznej postępowości ojciec-liberał, który w decydującym momencie ucieka jednak od własnych iluzji, wreszcie Wiesław Michnikowski jako rzeczywisty inkubator i "teoretyczny" ojciec straszliwego niemowlęcia. Ci trzej artyści stworzyli figury pełne, tłumaczące się bez reszty, znakomite w rysunku i w każdym dodanym ozdobniku. Nieco mniejsze pole do rozwinięcia postaci dawała rola żony, toteż jest zasługą Marty Lipińskiej, iż potrafiła utrzymać rangę obsady. O Niemowlęciu (Kazimierz Kaczor) nie wspomnę: to samograj, którego nie sposób zepsuć.

Dobre przedstawienie Teatru Współczesnego odznacza się dyskretną reżyserią Erwina Axera i scenografią Ewy Starowieyskiej; całe pole gry otrzymali aktorzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji