Do poprawki (fragm.)
Niemal równocześnie krakowski Stary Teatr przygotował "Cara Mikołaja", a gdański Teatr Wybrzeże "Sen Pluskwy..." Tadeusza Słobodzianka. O żadnym z tych dramatów nie można powiedzieć, że jest premierowy. Autor stosuje coś w rodzaju "work in progress", wielokrotnie przygotowuje kolejne wersje dawno napisanych utworów, każda inscenizacja przynosi nowy układ tekstu, kilka dodanych sekwencji i monologów....
Nieustanna korekta tekstu sprawdza się tylko w przypadku, gdy dokonuje jej wciąż rozwijający się autor. Jeśli chodzi o Tadeusza Słobodzianka, nie mam tej pewności. Czy w roku 2003 jest on twórcą lepszym niż był w 1992? Chyba nie - bywają dramaturdzy eksplodujący weną twórczą, talentem, odwagą w propagowaniu nowego stylu teatralnego tylko przez pewien okres. Potem ten płomień samorzutnie wygasa. Szczyt Słobodzianka przypadł dekadę temu, kiedy powstawały "Prorok Ilija", "Car Mikołaj", "Kowal Malambo", "Merlin", "Obywatel Pekosiewicz"... Dziś Słobodzianek to już inny człowiek i dramaturg. Wikła się w detale, dręczy gadulstwem i niepotrzebnymi stylizacjami. Nie kreuje nowego świata, ale niewolniczo trzyma się starego.
W Gdańsku zamiast premiery "Snu Pluskwy" w reżyserii Ondreja Spisaka widziałem próbę generalną, sądzę, że mi to autor i realizatorzy wybaczą. Czeski reżyser wpisał opowieść o odmrożonym Prysypkinie, wałęsającym się po współczesnej Moskwie, w konwencję cyrku. Między występy orkiestry, popisy żonglerów i akrobatów, show striptizerki. Spłaszczył tym samym do końca i tak już nieznośną dawkę Słobodziankowej publicystyki. Melodramatyzm rozsadził ramy spektaklu, zamiast sarkazmu i ironii wzięła górę ckliwość pieśni, cytatów, bon-motów o Rosji. Cudownie odnalezione córki, ukarani pedofile, triumfy bolszewików przemienionych w milionerów, mafia, kagiebowcy-prezydenci i inne obrazy-wytrychy migały mi przed oczami, jakbym wraz z autorem "skakał" pilotem po kanałach rosyjskiej telewizji kablowej. "Sen Pluskwy" to typowy utwór-pasożyt: nie opowiada o Rosji prawdziwej, ale przetwarza motywy z "Mistrza i Małgorzaty", "Pluskwy" Majakowskiego, "Rewizora" Gogola, "Biesów" Dostojewskiego, "Moskwy-Pietuszek"Jerofiejewa. Gra cytatami, naszymi wyobrażeniami o Rosji. Wynosi schematyzm i szablon do rangi cnoty. Protagonista dramatu jest tylko pretekstem, autora ciągnie w wiele stron naraz. Tu chciałby powiedzieć coś o przestępczości, tu o kaukaskim kotle, tam o Putinie, gdzieś jeszcze o recepcji bułhakowskiego mitu. Próbując opowiedzieć o wszystkim, mówi w końcu o niczym.