Artykuły

A to są te koteczki - kibice

- To nie jest tak, że robimy spektakl interwencyjny w konkretnej sprawie. "Tęczowa Trybuna" jest po prostu bardzo dobrym, bardzo wyrazistym przykładem, jak funkcjonują w przestrzeni publicznej inicjatywy, które już w chwili zaistnienia wydają się kuriozalne, zbędne i brutalnie naruszające akceptowany powszechnie ład - rozmowa z Moniką Strzępką i Pawłem Demirskim przed premierą w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Magda Piekarska: Wyglądacie jak piłkarze wymęczeni po treningu przed decydującym meczem.

Monika Strzępka: Rzeczywiście, jesteśmy zmęczeni, bo nam się próby rozłażą - grypa jelitowa dziesiątkuje aktorstwo. Każdego dnia o 10 okazuje się, że znowu nie zrobimy żadnej zbiorówki, bo kolejni herosi przegrywają w starciu z wirusem. A poza tym jest to rzeczywiście chyba najbardziej intensywny okres w naszym życiu, jeśli chodzi o pracę.

Zostajecie przy tytule "Tęczowa trybuna 2012"? Do dyrekcji teatru wpłynął protest od inicjatywy, której nazwę wykorzystaliście w tytule przedstawienia.

Paweł Demirski: Musimy przedyskutować to z dyrektorem. Jako legaliści nie chcielibyśmy wchodzić w konflikt z ludźmi, który działalność zainspirowała nas do zrobienia tego spektaklu. Prawdopodobnie zatem trzeba będzie szukać nowego tytułu.

Monika Strzępka: Pertraktacje trwają. Może to zemsta pierwszego tytułu, z którego zrezygnowaliśmy? To może go upublicznię i zostawi nas w spokoju? Więc tytuł miał brzmieć: "Chcę cię mieć z głowy, pedale". Były jednak obawy, że wrocławskiej publiczności w kolejce po bilety tytuł nie przejdzie przez gardło.

Monika Strzępka: Latem, w Warszawie przy wódce. Przyjaciel zaprosił nas na balangę. Strasznie dużo ludzi, wiśniówkowe szaleństwo, ciągle pojawiali się nowi goście. W pewnym momencie ktoś krzyknął: "A, to są te koteczki - kibice". Zaczęliśmy z nimi gadać, bo było widać, że są tam trochę na doczepkę, nie bardzo znają towarzystwo. No i tak od słowa do słowa powiedzieli nam o Tęczowej Trybunie. Że wspólnie z kolegami założyli gejowski fanklub, że chcą się starać dla niego o sektory na Euro 2012, że w Europie gejowskie fankluby na trybunach powoli stają się normą. W kontekście tego, co mówili, jeszcze ostrzej zabrzmiało to, jak zostali przedstawieni. Zrozumieliśmy, na co się porywają: poznaliśmy ich na imprezie, gdzie geje byli w przeważającej większości. Zostali wyśmiani za to, że są fanami piłki. Gdyby ktoś ich przedstawił: "Słuchajcie, to są te pedały, które chcą mieć pedalski sektor na stadionie narodowym na Euro 2012" - pewnie zapadłaby konsternacja. Pytanie, jak zareagowaliby kibice, którym przedstawiono by ich: "Słuchajcie, to są kibice, którzy są pedałami"?

Paweł Demirski: Są, można powiedzieć, podwójnie wykluczeni.

Monika Strzępka: Wykluczeni ze środowiska kibicowskiego przez orientację seksualną, ze środowiska gejowskiego przez kibicowanie.

Paweł Demirski: Bo oni nie poprzestają na tym, że siedzą w domach i oglądają Ligę Mistrzów w telewizji, ale chcą iść na stadiony. I zorganizowali się w rodzaj ruchu, chcą coś zmienić. To nam się wydało ciekawe - ten ich dziwny status, poza oboma środowiskami, do których jakoś należą, i ta próba samoorganizowania się, która w Polsce jest rzadką sprawą.

A ta jeszcze w dodatku wyjątkowo egzotyczna.

Monika Strzępka: Tak, bo przez to, że są równocześnie homoseksualistami i kibicami futbolu, nikt nie jest w stanie wpisać ich w żaden schemat. Żaden stereotyp - ani kibica, ani pedała - nie jest tu użyteczny. Co pociąga za sobą dosyć kwaśne i nieprzyjemne komentarze właściwie wszędzie. Czytujemy fora na portalach gejowskich i komentarze na temat Tęczowej Trybuny wyraźnie wskazują, że środowisko LGBT posługuje się tymi samymi argumentami co twardzi homofobiczni kibice.

Od razu zobaczyliście w tym temat na spektakl?

Paweł Demirski: Tak, jeszcze tego samego wieczoru zdaliśmy sobie sprawę, że warto o tym opowiedzieć w teatrze. Okazało się, że podobne inicjatywy istnieją i znakomicie sprawdzają się na zachodzie Europy. Tęczowe trybuny mają kibice Barcelony, Milanu, Borussii Dortmund. Jeżeli fanklub gejowski jest wystarczająco liczny, ma prawo do swojego kawałka trybuny. Ta historia wydała nam się bardzo pojemna, zwłaszcza w kontekście Euro 2012 w Polsce, tego mitu modernizacyjnego, który ma zbawić Polskę. I tu już dla nas było jasne, że jest to dobry temat.

Monika Strzępka: To nie jest tak, że robimy spektakl interwencyjny w konkretnej sprawie. Tęczowa Trybuna jest po prostu bardzo dobrym, bardzo wyrazistym przykładem, jak funkcjonują w przestrzeni publicznej inicjatywy, które już w chwili zaistnienia wydają się kuriozalne, zbędne i brutalnie naruszające akceptowany powszechnie ład. Pomysł, żeby kobiety posiadały prawa wyborcze, też kiedyś urodził się komuś w głowie i wydawał się wszystkim śmieszny, egzotyczny i nie do przeprowadzenia. Pytanie, na ile w demokracji - która, jak wiadomo, jest systemem umajonym frazesami o różnorodności, zobowiązanym do dbania o prawa mniejszości, a równocześnie proceduralnie gwałconym przez konieczność zapewnienia sobie wyborczej większości - są możliwe negocjacje w kwestiach mających tak słabe społeczne wsparcie. Od ilu drzwi trzeba się odbić, jaką ścieżkę biurokratyczną pokonać, żeby w ogóle zacząć rozmawiać o czymś, na czym władza nie może zbić doraźnie wymiernego kapitału politycznego?

Czy nie jest to mission impossible?

Monika Strzępka: To jest mission impossible. Zwłaszcza jeśli zabierają się za to ludzie znikąd, za którymi nie będzie lobbował nikt, kto ma znajomości w Ministerstwie Sportu albo w PZPN. Oni nie mają takiego przełożenia. Bo tak się u nas rozmawia o demokracji.

Gorzka diagnoza z tego wychodzi. Happy endu raczej nie będzie?

Monika Strzępka: Jak zwykle w naszych spektaklach. A diagnoza rzeczywiście brzmi gorzko.

Paweł Demirski: Chociaż prywatnie kibicujemy Tęczowej Trybunie.

Monika Strzępka: I już nawet nie chodzi o to, żeby dostali tę trybunę, bo moim zdaniem to nie jest możliwe. Musieliby mieć silne poparcie, żeby był w ogóle cień szansy na to, że zostaną potraktowani poważnie.

Paweł Demirski: Oni w pewnym sensie zostali już potraktowani poważnie.

Tak, przez rozmaite kluby sportowe, które ślą bardzo poważne pisma z odmową poparcia.

Monika Strzępka: Bo dobre imię klubu to poważna sprawa. Jeśli szalik nosi homoseksualista, który jeszcze mówi głośno o tym, że nie jest heteroseksualnym macho, to hańbi barwy klubu.

Szykujecie na ten męski świat jakiś większy zamach poza wpuszczeniem do niego kibiców gejów?

Monika Strzępka: Piłka nożna to zagadnienie z dziejów elegancji kultury europejskiej, która jest ufundowana na dość skompromitowanych fundamentach. Z jednej strony, jest to taki machoistowski sport, dla mężczyzn, z mężczyznami w rolach głównych, z silnym stemplem heteroseksualnym. Z drugiej strony Christiano Ronaldo i paru innych macho-herosów futbolu, reklamując bieliznę Armaniego, występują w gejowskiej sesji zdjęciowej. Dla gejów. O gejach. Z poprawnością polityczną w tle, która powoduje, że nikt oficjalnie nie powie: Ronaldo jest gejem; albo przynajmniej jest tak prezentowany. Bo przecież to takie banalne, to takie niepoważne i niepoprawne - nie dajmy się ponieść fantazmatom i stereotypom gejowskim. Więc choć nie wpuścimy ich oficjalnie na stadion, to przynajmniej skorzystajmy z okazji, żeby im sprzedać slipy, kusząc wizerunkiem Ronaldo. Ten temat też pojawi się u nas w spektaklu.

Paweł Demirski: Piłkarz gej także. Oczywiście, jest mnóstwo plotek na ten temat, w które nie chcemy się zagłębiać, ale i jedna prawdziwa, wstrząsająca historia. Chodzi o Justina Fashanu, piłkarza Premier League, który w 1990 roku oficjalnie wyszedł z szafy, po czym został oskarżony o gwałt na 14-letnim chłopcu. Po procesie uniewinniono go, ale podlegał takiemu naciskowi środowiska, że popełnił samobójstwo.

Monika Strzępka: A jakie jest najczęściej popełniane przez piłkarzy przestępstwo? Gwałt zbiorowy na kobiecie. Przestępstwo wymuszone koniecznością dowiedzenia sobie nawzajem niepodważalnej heteroseksualności.

Na ile to jest spektakl o Tęczowej Trybunie, o piłce nożnej, a na ile o Polsce przez pryzmat futbolu?

Paweł Demirski: Bardziej przez Euro 2012. Pamiętam, że jak się okazało, że Euro będzie w Polsce, to się nawet ucieszyłem.

Monika Strzępka: Ale szybko do nas dotarło, z czym to się łączy. Szukaliśmy mieszkania w Warszawie, na Pradze. Blisko centrum, ale tanio. I raptem okazało się, że w najbardziej nawet zaplutej ruinie, do której trzeba się było przedrzeć przez błocko, cena była nagle windowana: bo za dwa lata zostanie ukończona druga linia metra z okazji Euro 2012, bo za dwa miesiące rozpocznie się rewitalizacja Pragi z okazji Euro 2012, już w przyszłym tygodniu zostanie ukończona obwodnica Pragi Południe. Ten miraż rozpełzł się na całą rzeczywistość, a rynek nieruchomości był jedną z pierwszych ofiar.

Paweł Demirski: A teraz okazuje się, że nie będzie drugiej linii metra i rewitalizacji Pragi, i został tylko żal ludzi, którzy ulegli mitowi. Bo ta fatamorgana związana z modernizacją Polski na Euro może się nie spełnić. No i z jednej strony grozi nam jakaś kompletna katastrofa, z drugiej zabrakło czegoś, na co stawia się mocno przy okazji olimpiady letniej w Londynie - że taka impreza sportowa, oprócz takich czysto biznesowych spraw czy infrastruktury, może stać się narzędziem aktywizowania rozmaitych społeczności. Tam się organizuje różne akcje dla grup etnicznych, zawodowych, dzieci, młodzieży. A u nas powstanie wielki stadion, na którym będą rozgrywane mecze, które obejrzy UEFA Family i ludzie z PZPN.

W dodatku od momentu ogłoszenia decyzji o Euro wydaje się, że rok 2012 stał się dla wszystkich linią horyzontu. Tak jakby potem miał świat się skończyć...

Paweł Demirski: No, są takie przepowiednie.

W waszym spektaklu się spełniają? Euro i co dalej?

Paweł Demirski: Jedna z postaci w naszej sztuce mówi, że roku 2013 nie będzie. A jest to całkiem mądra postać, więc ja jej wierzę.

Akcja waszej sztuki nie toczy się we Wrocławiu, ale w Warszawie. Mamy Panią Prezydent zamiast Pana Prezydenta. Myślicie, że tutaj byłoby inaczej?

Monika Strzępka: Nie sądzę. Nasza decyzja wynika z tego, że choć mecze Euro będą się odbywać w kilku miastach w Polsce, to jednak życie toczy się w Warszawie. Polska myśl modernizacyjna jest ściśle stołeczna. Można by powiedzieć, że ogranicza się do starówki. Gdyby w Warszawie była starówka.

Paweł Demirski: To w Warszawie mieści się Stadion Narodowy, a ten przymiotnik zobowiązuje. I uaktywnia cały ciąg skojarzeń i pytań. Bo co to właściwie znaczy - "narodowy"? Z tego powodu wybraliśmy stolicę.

Co jeszcze odbija się w "Tęczowej..."?

Monika Strzępka: Pytanie o sens wycierania sobie gęby demokratyczną utopią. Systemem, w którym stawia się na różnorodność, prawa wszystkich bez wyjątku, w tym również mniejszości, a równocześnie jest to przecież system, który karmi się władzą większości. To jest taki nierozwiązywalny klincz. Mam poczucie, że ten system nie został nigdy wdrożony. Funkcjonujemy w jakimś fantazmacie.

Paweł Demirski: A także w pewnym micie, który został wprowadzony do sztuki inspirowany pewną inicjatywą lokatorską, która działa w Gdańsku. I zderza się z głosem władzy, która mówi, że kiedyś było o co walczyć. A dziś wszystko już mamy.

Monika Strzępka: Co miało zostać wywalczone, zostało wywalczone. Jest dobrze, bo rewolucja już była.

Paweł Demirski: A teraz dajcie nam władzę, nie patrzcie nam na ręce, a my wszystko załatwimy.

A w waszej drużynie jest demokracja? Czy pole walki?

Monika Strzępka: Bywa i pole walki.

Paweł Demirski: Ale o demokrację. Chociaż czasem Monika jest, jak to reżyserka, totalitarna.

Monika Strzępka: No nie!

Paweł Demirski: Ale to chodzi raczej o sposób pracy. To reżyserka decyduje, co robimy na jakiej próbie...

Na zdjęciu: próba spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji