Artykuły

Łódź. Dwie opery w jeden wieczór

"Dydona i Eneasz" Henry'ego Purcella oraz "Zamek Sinobrodego" Beli Bartoka to dwie opery, które Teatr Wielki połączy w jedną inscenizację. Premiera w sobotę.

- Teatr Wielki jako drugi na świecie żeni opery Purcella i Bartoka, które opowiadają o niespełnionej miłości. W grudniu ubiegłego roku udało się to Operze we Frankfurcie. Pomysłodawcą projektu łódzkiego jest Piotr Kamiński, znawca opery, autor przewodnika "Tysiąc i jedna opera".

Podczas jednego wieczoru zaprezentowane będą dwie tragiczne historie. Królowa Dydona jest zakochana w wodzu Trojan - Eneaszu. Władczynię ogarnia niepokój, a królestwo wpada w szpony złych mocy. Piotr Kamiński, współtwórca premiery: - Mimo dwóch płaszczyzn i ingerencji wiedźm historia jest zrozumiała. Libretta nie można nadmiernie komplikować. Publiczność musi instynktownie czuć, o co chodzi.

W drugiej części widzowie zobaczą Judytę, która zakochuje się w księciu Sinobrodym i porzuca dla niego krainę słońca i kwiatów. Chce rozproszyć mrok zamczyska, kryjącego tajemnicę siedmiu żelaznych drzwi. - "Zamek Sinobrodego" to powieść symboliczna - mówi Kamiński. - Najważniejsza jest wojna o to, kto ma nad kim władzę. Tajemnice powoli odkrywają się dla oka, ucha, serca i rozumu.

Dyrygent Łukasz Borowicz, który odpowiada za kierownictwo muzyczne, przekonuje, że 5 marca artyści pokażą nie tylko utwory muzyczne: - Robimy teatr. Dotykamy wyrazu, znaczenia. Kolorów słów.

Jacek Gąsiorowski, reżyser: - Kiedy Piotrek Kamiński zaproponował mi połączenie tych dwóch oper, pomyślałem, że jest na zakręcie życiowym, zwariował. Okazało się, że ten pomysł jest znacznie głębszy, niż mogło się wydawać. Musieliśmy znaleźć wspólny mianownik w sferze plastycznej i w ruchu, a także pokazać dramat człowieka, który przez lęki niszczy własne szczęście.

W "Dydonie i Eneaszu" i "Zamku Sinobrodego" oprócz baletu zobaczymy tańczący chór. Alexandr Azarkevitch, choreograf, zapowiada, że w Teatrze Wielkim nie było bardziej roztańczonej opery. Pierwsza partia będzie śpiewana po angielsku. - Można szaleć, sfałszować akcję sceniczną i dialog. Ale my sobie na to nie pozwalamy - tłumaczył Kamiński. - Śpiewacy znają angielski, a większość publiczności uchwyci sens.

Część poświęcona sekretom Sinobrodego będzie po polsku. - Gdybyśmy śpiewali ten utwór po węgiersku, jak w oryginale, byłby jedynie ciągiem sylab, które nic nie znaczą - mówi Borowicz. - Przez pierwsze dwie minuty wydawałoby się to pomysłowe i egzotyczne, ale po chwili widz zacząłby się męczyć.

Realizatorzy zapowiadają, że na scenie nie zobaczymy kostiumów, które "wystąpiły" już w kilkudziesięciu sztukach. Pracami Anny Wunderlich zachwyca się Piotr Kamiński: - Czuję się jak dziecko przed Bożym Narodzeniem. Mam dość ruiny wyobraźni. Wreszcie wrócimy do tego, czym scenografia być powinna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji