Artykuły

Wygrała orkiestra

"Dydona i Eneasz. Zamek Sinobrodego" w reż. Jacka Gąsiorowskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Łukasz Kaczyński w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Odwagi Teatrowi Wielkiemu w Łodzi odmówić nie można. Przygotował premierę złożoną z dwóch niełatwych i niezwykle rzadko wystawianych oper.

Ciekawe, czy znajdą się odważni widzowie, by w tym przedsięwzięciu uczestniczyć?

Łódzka inscenizacja zespolonych w jeden wieczór oper "Dydona i Eneasz" Henry'ego Purcella oraz "Zamek Sinobrodego" Beli Bartoka dowiodła, że wymagają one od reżysera szczególnego pomysłu. Akcji w nich bowiem niewiele, a więcej skupienia na psychologii, tajemnicy Losu i tragedii wpisanej w miłość. Reżyser Jacek Gąsiorowski, posiadający duże doświadczenie filmowe, sprawdził się jako konstruktor scenicznych obrazów, gorzej wypadło budowanie emocji. Nie udało się sięgnąć głębiej niż pod kostium i konwencjonalne rozwiązania rodem ze staromodnych "straszydeł". Inscenizacji Gąsiorowskiego bliżej do niegroźnej baśni niż współczesnej analizy ludzkich postaw i targających bohaterami autodestrukcyjnych uczuć. W poszerzeniu znaczeń nie pomogły ani towarzyszące całemu przedstawieniu projekcje wideo - efektowne, ale nic ponadto (zwłaszcza w "Zamku Sinobrodego" bliskie milionom grafik w internecie, nie stanowiące same w sobie dodatkowej wartości), ani choreograficzna inwencja Alexadra Azarkevitcha - który, co prawda, zagonił w "Dydonie i Eneaszu" do tańca niemal wszystkich, lecz nie stworzył interesujących układów, chwila zbyt dosadnie ocierając się o parodię. Szkoda, bo w obu operach mieszczą się emocjonalny wstrząs i tajemnica cierpienia.

Może wystarczyło "podążyć" za muzyką? Tym bardziej, że tej stronie przedstawienia nie można nic zarzucić. Precyzyjnie i z pasją poprowadzona przez Łukasza Borowicza orkiestra znakomicie oddała wszystkie emocje zawarte w muzyce i całe jej piękno, niełatwe przecież dla "ucha" przyzwyczajonego do bardziej romantycznego i przebojowego operowego repertuaru. Swoje olbrzymie wokalne możliwości z urodą, elegancją i właściwą dla odtwarzanych postaci przestrzenią prezentowała Agnieszka Rehlis, dzielnie partnerował jej Adam Szerszeń (choć Sinobrody to nie jest raczej rola dla jego temperamentu głosu), nie zawiodły Dorota Wójcik, Bernadetta Grabias, Patrycja Krzeszowska i Małgorzata Kustosik.

Tylko "porwania" widzów zabrakło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji