Artykuły

Dziecko Racheli, czyli plotki o "Weselu" ciąg dalszy

Nie osądzajmy Boya. Przecież sam asekuracyjnie zaznaczył w tytule swego zbioru pikantnych anegdot, że to tylko "Plotka". Boy dostrzegał wyłącznie rzeczy śmieszne. W Gazecie Wyborczej - Kraków rozmowa z Marią Rydlową.

16 marca mija 110 lat od premiery "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego. Wystawiony na deskach krakowskiego Teatru Miejskiego spektakl stał się skandalem towarzyskim, uderzającym w zaściankowy, mieszczański Kraków. Plotka na temat bohaterów arcydramatu, stworzona przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego, rozwija się do dziś. Rąbka prawdy uchyla Maria Rydlowa, kustosz Muzeum Młodej Polski, edytorka listów Stanisława Wyspiańskiego, a prywatnie wdowa po wnuku Pana Młodego.

Katarzyna Siwiec: Czy to prawda, że Rachela miała dziecko z Piłsudskim?

Maria Rydlowa: Skądże znowu! Kto pani takich bzdur naopowiadał?

O nieślubnym efekcie romansu Racheli z marszałkiem pisze Witold Kula w swoim szkicu krytycznym z 1981 r. "Zmartwychwstanie".

- Zmyśla. Cała ta historia jest rezultatem literackiej fantazji, do czego zresztą autor sam się przyznał. Tylko po co w ogóle to napisał? Jeśli ktoś chce opowiadać bajki, niech je tworzy na własny temat. Choć Rachela, autentyczna patriotka, darzyła marszałka ogromnym szacunkiem (była pielęgniarką w Legionach), to zapewniam panią, że nie miała z nim żadnego potomka. Ani zresztą z nikim innym. To pewne, bo przecież znałam Józkę świetnie

Józkę?

- Imię Józefa otrzymała na chrzcie w październiku 1919 r. Ślubowała Lucjanowi Rydlowi, że jak tylko Polska odzyska niepodległość, zmieni wyznanie. Dotrzymała słowa, choć Rydel nie doczekał niepodległości, bo zmarł w kwietniu 1918 r. Ojcem chrzestnym Perel Singer (bo takie było nazwisko córki karczmarza z Bronowic, zwanej po prostu Pepką) został Włodzimierz Tetmajer, a matką chrzestną Anna Rydlówna, siostra Lucjana.

Nie wygląda na bezbarwną osóbkę, jak przedstawił ją Tadeusz Boy-Żeleński w swojej "Plotce o Weselu"

- Boy twierdził, że Rachela przez resztę życia starała się sprostać swemu literackiemu wizerunkowi. Dlatego jego zdaniem przesiadywała z nieodłącznym papierosem w modnych kawiarniach, pogrążała się w środowisku krakowskiej bohemy, zachłystując się modernizmem i Młodą Polską. Owszem, fascynowały ją literatura, poezja; przyjaźniła się m.in. z Janem Kasprowiczem. Kiedyś, pamiętam, naraziłam się jej, bo bez entuzjazmu wyraziłam się o jednym z jego wierszy. Była mądrą, inteligentną i oczytaną kobietą, twardo stąpającą po ziemi i niezależną, o zdecydowanych poglądach. W kawiarniach czytywała gazety, bo interesowała ją polityka. Była pielęgniarką, a do zawodu wprowadziła ją siostra Lucjana Rydla (w "Weselu" Haneczka). Po ukończeniu w 1914 r. kursu pielęgniarskiego organizowanego przez Stowarzyszenie PP Ekonomek św. Wincentego a Paulo Rachela pracowała w szpitalach wojskowych, legionowych, a po I wojnie światowej w Szpitalu Wojskowym Inwalidów w Bronowicach. Pewien czas spędziła w krakowskim kuratorium oświaty, zajmując się higieną szkolną, wreszcie poświęciła się prywatnej praktyce pielęgniarsko-fizjoterapeutycznej. Podczas okupacji nigdy nie założyła opaski z gwiazdą Dawida. Nie znosiła komunizmu do tego stopnia, że miała nawet za złe Zdzisławowi Mrożewskiemu, że wraz z zespołem wystąpił w moskiewskim teatrze. Uważam, że Boy skrzywdził Rachelę. On chyba w ogóle nie rozumiał kobiet.

Nie mieściło mu się w głowie, że mogą być czymś więcej niż tylko ozdobami salonów?

- Nie osądzajmy go. Przecież sam asekuracyjnie zaznaczył w tytule swego zbioru pikantnych anegdot, że to tylko "Plotka". Boy dostrzegał wyłącznie rzeczy śmieszne. Nazbyt komicznie sportretował samego Rydla. Widział w nim egzaltowanego poetę, człowieka mocno roztargnionego, którego najbardziej rzucającą się w oczy cechą było gadulstwo.

Ależ wszyscy zgodnie twierdzili, że Rydel był nieprzeciętnym gadułą!

- Ale też miał o czym mówić. Był wykształcony, mądry, oczytany i obyty w świecie. Kiedy się żenił, miał już całkiem spory i uznany dorobek literacki. Wyspiański to doceniał, przyjaźnili się szczerze i wymieniali korespondencję do samej śmierci autora "Wesela". Przecież Wyspiański nie przyjaźniłby się z błaznem!

Czy Rachela się z kimś związała? Podobno nie brakowało jej urody.

- Była naprawdę ładna, proszę spojrzeć na jej portrety w Rydlówce. Odwiedzałam ją na Loretańskiej, gdzie mieszkała z rodziną Mrożewskich w dawnym mieszkaniu Rydlów. Wpadałam na Loretańską, mając przerwę pomiędzy zajęciami, kiedy studiowałam polonistykę. Ojciec powiedział mi kiedyś: "Przekaż Racheli, że umarł Antek Dzieża". Pamiętam jej reakcję; wyszła z kuchni, stanęła przy oknie w swoim pokoju, zapaliła papierosa i długo nic nie mówiła. Antek, zabójczo przystojny blondyn, pochodził z Błonia koło Bronowic. Nie było tajemnicą, że z Rachelą mieli się ku sobie. Nawet Wyspiański to chyba zauważył ("Poeta: Pani się kiedy zakocha w chłopie Rachel: Pan może wywróży. Mam do chłopców pociąg duży, lecz być musi ładny chłopiec"). Nie doszło do małżeństwa, bo dzieliła ich zbyt duża przepaść. Bogate Żydówki w mieście, zwłaszcza córki bankierów, wychodziły za arystokratów, lekarzy, adwokatów. Ale na wsi małżeństwo Żydówki z chłopem było w owym czasie nie do pomyślenia. Rachela do śmierci pozostała panną.

Pierwszy akt "Wesela" zdradza jakieś konszachty pomiędzy ojcem Racheli a księdzem.

- Hirsz Singer dzierżawił od księdza propinację, czyli prawo szynkowania. W rzeczywistości ani Żyda, ani księdza na weselu w bronowickiej chacie nie było

Jak to? Nie przyszedł Mosiek na wesele?

- Ano nie. Wiem od Józki, że ojciec karczmarz po weselach nie chodził. A ksiądz? To nie do pomyślenia, żeby prosić księdza z kościoła Mariackiego na wesele do Bronowic Małych, i to jeszcze na drugi dzień. Impreza - jak byśmy powiedzieli dzisiaj - trwała cztery dni, a to, co nas interesuje najbardziej, miało miejsce na drugi dzień od przysięgi młodych złożonej przed ołtarzem u Panny Marii. Zresztą to nie proboszcz udzielał sakramentu Lucjanowi i Jadwidze, a pewien zaprzyjaźniony z rodziną Rydlów zakonnik sybirak.

To znaczy, że Wyspiański też kłamał?

- Jemu wolno. Pisał przecież dramat, a nie reportaż. Wielki symboliczny dramat narodowy. Rzeczywistość posłużyła mu jedynie za pretekst. Mielił ją w swej artystycznej wyobraźni, by tym mocniej zabrzmiały słowa prawdy o Narodzie. Mógł wprowadzić do swojej wizji, kogo chciał. Nawet chochoła, a tym bardziej Stańczyka, Wernyhorę i całą plejadę przybyszów z zaświatów. Zdaje sobie pani chyba sprawę, że tych wytworów poetyckiej wyobraźni nie było w weselnej izbie - jak to się mawia dziś - w realu.

Małżeństwo Singerów się rozpadło. Hirsz zmarł w 1916 r. w żydowskim domu starców na Kazimierzu. Czy Wyspiański miał swój udział w tym rozwodzie?

- Tak to przedstawił Roman Brandstaetter w swej opowiastce "Ja jestem Żyd z Wesela ". Kolejny mit. Singerowie się rozstali, bo skomplikowały się ich sprawy majątkowe. W karczmie doszło do manka, a Hirsz oskarżał o ten przykry fakt, niedopatrzenie żonę. Nic z tym nie miała wspólnego bratająca się z krakowską cyganerią Rachela, a tym bardziej spektakl, który w połowie marca 1901 r. rozegrał się na krakowskiej scenie. Nie jest prawdą, że całe zło na rodzinę Singerów sprowadził mały, rudy człowiek oparty o framugę drzwi dworku Włodzimierza Tetmajera, a któremu wesele w Bronowicach posłużyło za inspirację, kanwę arcydramatu.

To prawda, że u Singerów dochodziło do rękoczynów?

- Nic podobnego. Mieszkali po sąsiedzku z mymi dziadkami i nic takiego do mnie nie dotarło. To była kulturalna rodzina. Debora, matka Racheli (nazywali ją we wsi stara Singerka), była bardzo lubiana. Resztki majątku Hirsz zostawił dzieciom, a sam ze Starym Testamentem pod pachą przeniósł się na ul. Krakowską do domu starców. Takie rozwody to podobno częsty zwyczaj u Żydów. Jego żona zamieszkała w Krakowie u zamężnej córki Róży. W karczmie gospodarował krótko brat Racheli Romek (zwany po bronowicku Rumkiem), który w latach 20. często odwiedzał mego ojca, bo byli kolegami. Karczmę zburzono po wojnie i dziś na jej miejscu stoi prywatny dom.

22 października 1920 r., jak donosi krakowski "Czas", rozstał się z życiem Rudolf Starzewski, wówczas redaktor naczelny popularnego dziennika konserwatystów. Czy na pewno była to naturalna śmierć? Podobno w mieście różnie się na ten temat mówiło. Nie wszyscy uwierzyli, że zmarł na serce

- Jeśli kłopoty sercowe doprowadzają kogoś do podjęcia dramatycznej decyzji o samobójstwie, to powiedzmy oględnie, że na serce. Wiele wskazuje na to, że Starzewski przystawił sobie rewolwer do skroni na wieść o romansie Zosi Żeleńskiej z Witkacym. Stało się to w mieszkaniu na rogu św. Krzyża i św. Marka - na zapleczu redakcji. Młodziutka Pareńska wpadła w oko redaktorowi Starzewskiemu (wówczas trzydziestolatkowi) już w owym 1900 r. podczas pamiętnego wesela w bronowickiej chacie, co natychmiast podchwycił bystry obserwator Wyspiański. Niestety, wydano ją za Tadeusza Boya-Żeleńskiego, wówczas asystenta jej ojca. Nie było żadną tajemnicą, że jeśli nawet Zosię z Boyem łączyło jakieś uczucie, to trudno nazwać je szczególnie płomiennym.

Odnośnie do śmierci swego redaktora "Czas" podał wersję obowiązującą ("zmarł nagle wskutek ataku sercowego"). Jak było naprawdę, pisze m.in. Barbara Winklowa w swej książce pt. "Boyowie. Zofia i Tadeusz Żeleńscy".

Cofnijmy się o 20 lat i powróćmy do Lucjana Rydla, który miał podobno ogromny żal do swego utalentowanego przyjaciela, m.in. za to, w jaki sposób wprowadził do polskiej literatury jego świeżo poślubioną młodziutką małżonkę.

- Mnóstwo ludzi miało o coś żal. Proszę zrozumieć sytuację, kiedy ktoś ogląda na scenie samego siebie, a rzecz dzieje się w konserwatywnym, pruderyjnym i zaściankowym Krakowie. Pewnie dlatego sprawca całego zamieszania tuż po zapadnięciu kurtyny po premierze wymknął się z teatru "po angielsku".

Rydel, sam będąc poetą i dramaturgiem, doskonale rozumiał, że literackie wcielenie jego żony musi odbiegać od prawdziwego wizerunku Jadwisi, która w rzeczywistości wyróżniała się delikatnością i subtelnością. Wyspiańskiemu chodziło o sportretowanie typowej wiejskiej kobiety, dziewczyny. O skontrastowanie postaci poety, człowieka wrażliwego i egzaltowanego, z wiejską dziewczyną - rubaszną, prostolinijną, nieprzebierającą w słowach. Chciał zaprezentować przekrój całego społeczeństwa galicyjskiego w 1900 r., w przededniu pierwszej wojny światowej, a może i niepodległości Polski. Jego zamiarem było wydobycie najistotniejszych ówczesnych problemów, a nie tworzenie satyry na kolegę z czasów młodości.

Nie jest prawdą, że Lucjan Rydel po premierze dramatu groził, że "Wyspiańskiemu pyski zbije". Opowiadała mi Maria Estreicherówna, że przyszedł do loży Estreicherów i komentował: "To wspaniałe, wspaniałe ".

Powtarzam raz jeszcze - chodzi o symboliczny dramat narodowy, a nie reportaż z przyjęcia weselnego poety Lucjana Rydla i Jadwigi z Mikołajczyków w bronowickim dworku Włodzimierza Tetmajera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji