Artykuły

Bieda

"Księga Raju" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Szymon Kazimierczak w Teatrze.

Jest taki rysunek Marka Raczkowskiego: dwa aniołki na chmurce, jeden wita nowo przybyłego papierosem. "Ojej, to w niebie wolno palić?", zadziwił się anioł. "Oczywiście, że wolno. Palić nie można w piekle". Jak zwykle u Raczkowskiego oba ludziki są namalowane koślawą, niechlujną kreską. Niby mają aureolki, skrzydełka, dookoła chmurki i błękit, ale jakieś to wszystko rozczarowująco ludzkie. Podobny rysunek nieba można odnaleźć w powieści Icyka Mangera "Księga raju". To, że zmiany w ustawie antynikotynowej nie dotarły do sfer niebieskich, jest w niej jedynie wierzchołkiem góry lodowej. W raju Mangera wolno palić papierosy, można też kraść (bo "nie kradnij" dotyczy ludzi, nie aniołów), można się upić, upodlić, można nienawidzić, śpiewać, robić głupstwa, można się bać i można krzywdzić. W raju można być też zakochanym i z miłości postradać zmysły. Słowem, raj Mangera jest równie koślawy, jak obrazki rysownika "Przekroju" i nie ma nic wspólnego z naszymi tradycyjnymi wyobrażeniami.

Żydowska legenda mówi, że przed urodzeniem na ziemi wszyscy wiedziemy anielski żywot w raju. Raj jest fizycznie istniejącym miejscem, ma swoją własną geografię, ma polityczne i etniczne granice. W żydowskim raju władzę sprawują biblijni królowie i patriarchowie. Panuje tam ksenofobia, nie lubi się rajskich sąsiadów: gojów i Turków. Żydowskie anioły mieszkają w zwyczajnych domach. Ich dzieci uczęszczają do chederów, w których uczą się Tory. W raju są zakłady krawieckie, w których można uszyć sobie skrzydła na miarę, i są lombardy, w których można je zastawić. Legenda powiada dalej, że człowieczy los spotyka tych, których anioł Szymon Ber zaprowadzi na skraj raju i którym da prztyczka w nos. Wówczas spada się na ziemię i rodzi w ludzkim ciele. W powieści Mangera Szymon Ber, ta ręka Boga, chodzi wiecznie pijany. Tylko roztropny anioł Szmul zdołał go przechytrzyć, nakładając sobie kawałek gliny na nos; spadł na ziemię z pamięcią o raju, aby opowiedzieć jego historię.

Manger opublikował "Księgę raju" w 1938 roku. Świat, w którym powstawała ta powieść, miał za chwilę przepaść bezpowrotnie. W pochłoniętej wojną Europie literatura i sztuka musiały odejść na dalszy plan istotności. Ile osób miało okazję przeczytać powieść Mangera w rok po wydaniu? W latach wojny? A wkrótce po niej? Musiała wydawać się wtedy nieaktualna, nieadekwatna, zupełnie nie w porę. Wydaje się, że ponadsiedemdziesięcioletnia kariera świetnej "Księgi raju" była okrutnie biedna. Nie wiem, doprawdy, kto ją dzisiaj czyta. Bo czy ta wyciągnięta ze starego kufra fotografia, wykonana w przełomowym momencie dziejów, może być czymś więcej niż tylko pięknym portretem przedwojennej duchowości? Utraconego raju? To chyba dobre pytanie do kogoś, kto zdecydował się przywrócić ten tekst do życia za pomocą tak czułego narzędzia, jakim jest teatr.

"Księga raju" służy Piotrowi Cieplakowi do opowiadania historii. "Chcę opowiedzieć wszystko tak, jak było", oświadcza Szmul jeszcze przed odsłonięciem kurtyny. Wyjaśnia tym samym naczelną zasadę spektaklu, który będzie się toczył od opowieści do opowieści. Szmul spadł na ziemię, pamiętając swoje anielskie życie w raju, ma więc wiele do przekazania pełnym tęsknoty cadykom. Taka jest narracja tego spektaklu: Szmul opowiada, a za jego plecami stwarza się niebiańska opowieść. Tak samo jak u Mangera, fabuła spektaklu Cieplaka rozgrywa się w dwóch planach: rajskim i ziemskim. Cieplak w sposób wyrazisty i znaczący oddziela oba te poziomy. Rajska część rozgrywa się na scenie, anioły są grane przez aktorów. Plan ziemski jest ograniczony do przestrzeni rodzinnego domu Szmula - miniaturowej konstrukcji na kółkach, z kołyską, okienkiem, zamieszkanej przez marionetki.

Andrzej Witkowski zbudował sceniczny kadr bliźniaczo podobny do tego z nowojorskiego epizodu "Opowiadań dla dzieci". Horyzont sceny jest wyściełany materiałem, który, odpowiednio podświetlony, staje się porannym, wieczornym lub nocnym niebem (tak, w niebie też jest niebo!). Wzdłuż sceny biegnie prosty pomost, który nie udaje już mostu brooklyńskiego. Niczego nie udaje - jest po prostu tym, czym jest, funkcjonalnym przejściem. Pokazuje nam się liny, na których żałośnie nisko, ledwie nad ziemią "wzlatują" anioły. Nikt nie ukrywa już przed nami tych wszystkich sznurków. To jest świat znacznie biedniejszy niż tamten z poprzedniego żydowskiego przedstawienia Cieplaka. Jakby grajek nastroił swój instrument o kilka tonacji niżej. Zaskakująco bogata jest przy tym warstwa muzyczna spektaklu. W dźwięku ujawnia się całe szaleństwo poetyckich skojarzeń i metafor - żywiołu, którego w spektaklu Cieplaka tym razem niewiele.

Cieplakowe opowieści z raju do złudzenia przypominają zwykłą ludzką codzienność, prozę życia w jej bardziej i mniej egzotycznych odcieniach. Jakieś anioły-chłopaki zakochują się bez pamięci w anielicy- galeriance; szalona anielica Perełe chodzi po raju w piżamie, opowiadając o swojej nieszczęśliwej miłości; dzieci w chederze bez końca powtarzają imiona starotestamentowych patriarchów; w salonie piękności prowadzonym przez transwestytę panuje narkotyczna, dekadencka atmosfera; Anioł Śmierci o wyglądzie beznamiętnego urzędasa zlatuje na Ziemię zabrać życie młodej pannie. Wreszcie i nieprawdopodobna historia o ucieczce Shor Habora, wielkiego woła pasącego się w żydowskim raju, jest sprowadzona do politycznej, ziemskiej metafory. Niepokojący jest w tym spektaklu stosunek ziemi do raju. Cieplak przedstawia ludzi jako animowane sznurkami marionetki. Przemawiają one głosami aktorów, którzy w planie rajskim grają anioły. Mamy więc znaną dobrze metaforę sznurków, którymi steruje się nami z nieba. Okazuje się jednak, że w niebie panują nie mniejsze niż na ziemi niepokoje i tęsknoty. Nie sposób wskazać, który świat jest bardziej ludzki, bardziej biedny.

Cieplak odnosi sukces przede wszystkim tam, gdzie jest konsekwentny w budowaniu tego "biednego raju". Kiedy ulega pokusie zrobienia jakiegoś grubego żartu, w lubianym przez niego slapstickowym tonie, tworzy coś obcego temu światu. Nie udają się na ogół sceny obliczone jednoznacznie na komiczny efekt, na przykład przesadzona, operetkowa sekwencja Adama i Ewy. Szkoda też, że zabrakło Cieplakowi odwagi, aby wyeksponować - bądź co bądź kluczowy - wątek Szymona Bera. Postać o tak dramatycznym potencjale została w jego spektaklu zredukowana właśnie do burleskowej, komicznej figury.

Niejasny jest też Szmul Piotra Siereckiego. Jego status jest wyjątkowy, bo on jedyny istnieje jednocześnie w świecie ziemskim i rajskim. Teoretycznie konsekwencja powinnabyć taka, że Szmula gra na ziemi marionetka. Cieplak nie skorzystał jednak z takiego rozwiązania. Aktor gra anioła w rajskich scenach i jednocześnie jako człowiek dialoguje z marionetkami. Wytwarza się tym samym dość tajemnicze napięcie między dwoma przestrzeniami. Szmul jest w końcu genialnym dzieckiem, łącznikiem dwóch światów. Wydaje się więc, że powinien być niejasny - przecież za jego sprawą wydarza się ta teatralna epifania.

Cieplak nie opowiada o życiu pozagrobowym ani niczym równie niepojętym. Mimo że ubiera swoją opowieść w anielski kostium, nadal mówi o tym, co ludzkie. Interesujące, że o raj otarł się niedawno w swoim spektaklu także Krzysztof Warlikowski. On również przypomniał legendę o prztyczku w nos i, tak samo jak Cieplak, postawił swojego bohatera w sytuacji granicznej -między życiem a wiecznością. W "Końcu" Elizabeth Costello mogła tylko zajrzeć przez drzwi na drugą stronę, żeby zobaczyć samą siebie. Cieplak wpuścił nas za te drzwi i w rajskim kostiumie pokazał biedę naszych wyobrażeń i tęsknot. Rozstrzygnięcie, który z tych obrazów jest bardziej gorzki, nie musi być oczywiste.

Szymon Kazimierczak - studiuje wiedzę o teatrze w warszawskiej Akademii Teatralnej, publikuje w "Teatrakcjach".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji