Artykuły

Wojna o głosy czy o widzów?

Nikogo nie zmuszam do podpisywania umowy z teatrem! Ale jeśli już ktoś się zdecyduje, to regulaminy obowiązują wszystkich bez wyjątku - gwiazdę i halabardnika. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w historii polskiego teatru to pierwszy taki przypadek - Jan Englert o sprawie Szapołowskiej w Super Expressie.

Dyrektor Teatru Narodowego Jan Englert (68 l.) tylko w "Super Expressie" ujawnia prawdę o zwolnieniu Grażyny Szapołowskiej (58 l.)

Zna pan treść oświadczenia. Są tam wobec pana mocne zarzuty. Spodziewał się pan tego?

- Różnych rzeczy się spodziewałem, ale tak bezprecedensowego grania moją osobą nigdy. Dotknęło mnie to podwójnie, jako dyrektora teatru i jako kolegę. To wykroczenie poza normy koleżeństwa. Powiem pani jeszcze, że rozstaliśmy się w sposób cywilizowany z obietnicą, że nie będziemy komentować tej sprawy Nie minęła godzina od rozstania, a pani Szapołowska wysyła oświadczenie zawierające między innymi sugestie prywatnych porachunków. To więcej niż insynuacja.

Podobno ponad miesiąc temu informowała pana, że nie będzie mogła przyjść, zagrać w spektaklu.

- Tak, to prawda. Ale zapomina dodać, że wcześniej, jeszcze przed rozpoczęciem udziału w "Bitwie na głosy", nie wyraziłem na to zgody zgodnie z obowiązującym w teatrze regulaminem pracy Informacje pani Szapołowskiej, że nie przybędzie na spektakl, traktowaliśmy jako próbę nacisku. Naprawdę do końca, zarówno ja, jak i cały zespół, wierzyliśmy że przyjdzie na spektakl. Skoro 2 kwietnia można było zro-bić zastępstwo w programie telewizyjnym, to 9 kwietnia także.

Izabella Cywińska, dyrektor Teatru Ateneum, miała niedawno podobne problemy. Aktorzy mówili o niej, że jest despotyczna, że to nie teatr lat 70., że dziś aktorzy mają wiele obowiązków, wiele źródeł dochodu.

- Ależ ja nikogo nie zmuszam do podpisywania umowy z teatrem! Ale jeśli już ktoś się zdecyduje, to regulaminy obowiązują wszystkich bez wyjątku - gwiazdę i halabardnika. Ale jeśli ja nie jestem w prawie, a pani Szapołowska tak, to żaden dyrektor w tym kraju nie ma szans naprowadzenie teatru.

I nie zdarzyło się, że ktoś nie zagrał w spektaklu, bo najzwyczajniej w świecie nie przyszedł?

- Z powodu śmierci, choroby lub odwołania lotu samolotu... Tak. Ale dlatego, że miał inne, lepiej płatne zajęcie, nigdy. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w historii polskiego teatru to pierwszy taki przypadek.

Miał pan aktorów, którzy odeszli z nadmiaru obowiązków?

- Kilku odeszło, ale odbyło się to kulturalnie. Za porozumieniem stron.

Będzie pan czekał na wezwanie do sadu. Pani Szapołowska to zapowiada. a może to pan odda sprawę do sadu?

- Wszystkiego mogę się spodziewać. Nawet nie wiem, czy sprawa sądowa nie byłaby korzystna dla całego środowiska. Łudziłem się, że w tym środowisku istnieje jakiś kodeks postępowania. Pani Szapołowska zapowiada następne oświadczenia. Ja w tej sprawie właśnie wypowiadam ostatnie słowo.

WOJNA O BITWĘ NA GŁOSY"

9 kwietnia Grazuyna Szapołowska nie przyszła do teatru, w spektaklu "Tango". W tym czasie siedziała w jury nadawanego na żywo programu "Bitwa na głosy" w TVP 2. Jan Englert (68 l.), dyrektor Teatru Narodowego, musiał wyjść na scenę i przeprosić widzów. Spektakl z powodu nieobecności artystki został odwołany. 13 kwietnia dyrektor spotkał się z aktorką. Szapołowska została zwolniona. Oboje rozstali się, ale też obiecali sobie, że nie będą publicznie komentować sprawy. Tymczasem po godzinie Szapołowska wysłała do mediów oświadczenie, w którym oskarżyła Englerta o brak dobrej woli, o wykorzystywanie widzów do prywatnych porachunków. Zapowiedziała również, że wystąpi do sądu przeciw dyrektorowi teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji