Artykuły

Chorzów. Rozrywka szykuje niegrzeczny musical

Seks nastolatków, intymność, bunt, samobójstwo - choć tekst, na podstawie którego powstało "Przebudzenie wiosny", ma ponad 100 lat, wciąż porusza tematy tabu. Na deskach Teatru Rozrywki zmierzy się z tymi niełatwymi problemami reżyser Łukasz Kos

Najpierw był zamknięty casting - około setki młodych solistów, powtarzana punkowo-rockowa muzyka. Wreszcie ogłoszenie obsady i rozmowy o intymności, seksie, samobójstwie, szkole, buncie... Dla części twórców "Przebudzenia wiosny" to prawdziwa musicalowa inicjacja. Łukasz Kos - rocznik 1970 - pracował już m.in. na scenach Opery Narodowej, Teatru Narodowego, Teatru Rozmaitości czy wrocławskiego Teatru Polskiego. Nigdy wcześniej nie realizował jednak musicalu. Do pracy nad jednym z najbardziej kontrowersyjnych dziel muzycznych zaprosił choreografa Jarosława Stańka. - Zadzwoniłem do niego i zapytałem, czy chce pracować przy "Przebudzeniu wiosny". Nagle zaległa długa cisza, a potem Jarek powiedział tylko: "Marzę o tym!". Nie miałem świadomości, że dla ludzi musicalu ten tytuł jest jak Święty Graal. To próba opowiedzenia w rozrywkowej, musicalowej formie czegoś śmiertelnie poważnego i ważnego - mówi Kos.

Po światowej premierze na off-Broadwayu w 2006 roku musical skomponowany przez Duncana Sheika do libretta Stevena Satera szybko zyskał zwolenników i zdobył m.in. osiem statuetek Tony. Gdziekolwiek jednak tytuł pojawiał się na afiszu, konserwatywni miłośnicy musicali byli nastawieni sceptycznie. Utwór powstał wszak na podstawie kontrowersyjnego dramatu niemieckiego pisarza Franka Wedekinda. W debiutanckim dramacie z 1891 roku Wedekind nie szczędzi opowieści o życiu seksualnym nastolatków, molestowaniu, aborcji czy samobójstwie. "Przebudzenie..." było w Niemczech objęte zakazem aż do 1906 roku. Gdy cała Europa była jeszcze skrzętnie zapięta po szyję, a pierwsze guziki nieśmiało rozpinał swoimi teoriami Zygmunt Freud, Wedekind otwarcie mówił nie tylko o erotycznych fantazjach nieletnich, ale o lękach związanych z odkrywaną cielesnością.

- Bałem się, że inni pomyślą, że tekst z końca XIX wieku to dzisiaj, w momencie, kiedy wszelkie tabu wydają się być przełamane, ramota, ale w trakcie pierwszych rozmów na próbach wyszło na jaw, że Wedekind dotyka niezwykle trudnych i wciąż żywych tematów. W ludziach jest nadal wstyd, kompleksy i liczne traumy. Jest ogromny strach przed odsłonięciem. Człowiek wciąż wstydzi się sam siebie. W tym co werbalne, w słowach, jesteśmy już obyci, jednak na poziomie ciała i intymności nadal jesteśmy w sferze tabu - dodaje reżyser.

Czy zapowiada się więc skandal? - Nie chcę, by ludzie oburzeni wychodzili z teatru, przeciwnie, chcę publiczność wciągnąć w grę, zaczarować historią. Chcemy zabrać widza w podróż do przeszłości, do chwili, kiedy on sam przeżywał swój pierwszy raz, żeby znów przeżył ten moment subtelności, tę chwilę ekscytacji, ten dzień, kiedy jeszcze był dzieckiem i pomyślał, kiedy przestał nim być i co wtedy utracił - dodaje Kos.

W rockowym musicalu obsada jest wyjątkowo młoda - niektórzy soliści przeszli wprost z grzecznego "High School Musicalu". W rolach głównych zobaczymy m.in. Wioletę Malchar, dla której "Przebudzenie wiosny" jest spektaklem dyplomowym, Danutę Rondzisty (wystąpiła m.in. w gliwickim "Hair"), debiutującego wokalistę zespołu rockowego Kamila Franczaka czy Marka Molaka, który jako dziewięciolatek zadebiutował rolą Piotrusia Pana w warszawskiej Romie'a od kilku lat w serialu "Barwy szczęścia" gra Huberta. W Teatrze Rozrywki gra rolę Melchiora zamiennie z Kamilem Baronem, absolwentem wokalistyki jazzowej ("Hair" i "HSM"). Przeciwwagą dla młodych jest grono doświadczonych artystów z Rozrywki: Maria Meyer, Marta Tadla, Andrzej Kowalczyk i Jacenty Jędrusik.

Dla doświadczonego choreografa Jarosława Stańka chorzowski spektakl także okazał się nowym wyzwaniem. - W "Przebudzeniu wiosny" piosenki nie są kontynuacją historii, za którą można się schować. Są o tym, co najgłębiej ukryte w postaciach - mówi. Stąd praca nad choreografią jest bliska technikom tańca współczesnego. Część scen z życia nastolatków odbywa się w klasie podczas lekcji. - Tu ciała nigdy nie są spokojne. Szkoła to jedna wielka naturalna megachoreografia w salach i zatłoczonych korytarzach - dodaje choreograf.

Premiera spektaklu w piątek.

Na zdjęciu: Wioleta Malchar jako Wendla Bergman i Marek Molak w roli Melchiora Gabora

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji