Artykuły

"Dama pikowa" po latach

Premiera "Damy pikowej" w Teatrze Wielkim była na pewno kulminacją warszawskiego sezonu operowego. Znawcy zgodnie uważają to dzieło za szczytowe osiągnięcie operowej twórczości Piotra Czajkowskiego, a tym samym za jedno z najwspanialszych arcydzieł w całej muzyce rosyjskiej.

Wagę wydarzenia powiększa fakt, że o ile inne wielkie dzieło Czajkowskiego - "Eugeniusz Oniegin" - było niejako trwale obecne w repertuarze stołecznej sceny operowej, to "Damy pikowej" nie grano tutaj od roku 1955 - jeżeli pominąć dwa gościnne przedstawienia moskiewskiego Teatru Wielkiego w roku 1967. Nic zresztą dziwnego - dzieło to bowiem stanowi wyjątkowo trudną próbę sił dla każdego teatru operowego. Tym większego jeszcze nabiera znaczenia obecna premiera w Teatrze Wielkim.

Uczyniono też wiele, aby wypadła ona możliwie najdoskonalej. Do realizacji scenicznej zaproszono wybitnych fachowców z ojczystego kraju kompozytora: Lwa Michajłowa, głównego reżysera Teatru Muzycznego im. Stanisławskiego i Niemirewicza-Danczenki oraz Walerego Lewentala, scenografa moskiewskiego Teatru Wielkiego, którzy pracowali już w naszym teatrze, przygotowując znakomite przedstawienie "Katarzyny Izmajłowej" Szostakiewicza.

Nie poszli oni po tradycyjnej linii solidnego realizmu (czego można było oczekiwać), ale dali spektakl jakby odrealniony, z pogranicza snu i jawy, pomiędzy którymi poruszają się bohaterowie dramatu, eksponujący raczej swoje wewnętrzne przeżycia niż wydarzenia akcji. Do takiej interpretacji dawała zresztą prawo treść opery, pełna fantastyki i pesymizmu. Może utrzymanie całego przedstawienia w jednej dekoracji, przy zmieniających się tylko rekwizytach, osłabiło nieco tak charakterystyczne dla opery Czajkowskiego kontrasty pomiędzy wielkimi scenami zbiorowymi a partiami o charakterze kameralno-intymnym. Cała jednak koncepcja sceniczna jest na pewno interesująca i bardzo konsekwentna.

Muzyczne kierownictwo przedstawienia powierzono jednemu z najzdolniejszych młodych dyrygentów, Jackowi Kasprzykowi. Orkiestra Teatru Wielkiego brzmiała pod jego batutą barwnie i soczyście, poszczególne fragmenty dzieła odznaczały się ogromną dynamiką. Zapomniał jednak kapelmistrz, że opera jest dziełem integralnym, gdzie nasycenie brzmienia orkiestry musi być dostosowane do ludzkich głosów na scenie, gdyż tworzy z nim jednolitą całość.

Główną bohaterką przedstawienia stała się odtwarzająca partię Lizy Hanna Rumowska-Machnikowska. Jej "gorący wagnerowski sopran" (jak go swego czasu określiła szwedzka krytyka) brzmiał mocno i dźwięcznie. Wielki i zasłużony sukces odniosła też Krystyna Szostek-Radkowa, jako stara Hrabina, a Ewa Podleś bardzo ładnie zaśpiewała epizodyczną partię Pauliny. Wśród wykonawców męskich partii najlepiej bodaj wypadł Jan Czekaj jako hrabia Tomski, zwłaszcza we frywolnej pieśni, śpiewanej w domu gry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji