Artykuły

Niespodziewajka

"Mickiewicz. Dziady. Performance" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Dariusz Kędzierski na portalu Co w Bydgoszczy.pl

"Mickiewicz. Dziady. Performance" to najnowsza propozycja bydgoskiej sceny - premiera spektaklu odbyła się w Wielki Piątek, 22 kwietnia. Jeśli w czasach szkolnych, przebrnięcie przez "Dziady" było katorgą to polecamy "katowanie" w Teatrze.

Bydgoska inscenizacja w reżyserii Pawła Wodzińskiego jest udaną próbą odmitologizowania "Dziadów". Na premierze pojawiał się czasami nawet delikatny śmiech wśród widowni - zważywszy na temat sztuki, to duże osiągnięcie.

Wodziński swobodnie wybiera i przedstawia motywy z oryginalnego tekstu Mickiewicza. W pierwszej odsłonie widzimy scenę obrzędu dziadów, czyli przywoływania w kaplicy zjaw przez guślarza. Później przenosimy się do więzienia, obserwujemy wielką improwizację, a także przybywamy na bal u Nowosilcowa.

Teatr Polski dobrze się przygotował do wystawienia "Dziadów". Na bydgoskich uczelniach pojawiły się specjalne stoiska z których sprzedawano studentom bilety, wydano specjalny album dla nauczycieli do prowadzenia lekcji, oprócz "właściwej" premiery, wczoraj odbyła się jeszcze "belferska", a dziś, w czwartek 29 kwietnia, Teatr zaprasza na premierę "studencką".

Ten rozmach logistyczny po prostu widać na scenie. "Mickiewicz. Dziady Performance" ma świetną scenografię (zarówno w "kaplicy" która nawiązuje do awantury pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, jak i w więzieniu), oraz kostiumy (brawa dla Agaty Skwarczyńskiej). W całe przedstawienie zaangażowanych jest kilkunastu aktorów, którzy grają na całej dostępnej przestrzeni sceny. Wreszcie, sztuka trwa ponad 3 godziny (z jedną przerwą), a więc z racji samej swojej długości wymaga skupienia i koncentracji od widzów, jak i wykonawców.

Ci z kolei grają bardzo dynamicznie. Nie brakuje scen muzycznych (doskonała jest bal u senatora) oraz kilku popisów wokalnych. Na deskach Teatru Polskiego rządzi ruch - z pewnością właśnie dlatego w tytule mamy słowo "performance". Ktoś biega, ktoś inny się czołga, wreszcie jedna z postaci jest tak katowana, bita i obrzucana różnymi przedmiotami, że musi ją grać manekin.

Na szczęście, kukła jest jedyną sztywną postacią spektaklu, a cały zespół aktorski gra dobrze. Na plus wyróżnia się Beata Bandurska w roli cierpiącej, schorowanej matki Rollinsona, który jest przetrzymywany przez carskie wojska, oraz Roland Nowak czyli Senator, który tą armią dowodzi. Dobrze wypadł też Michał Czachor jako Konrad, choć sama Wielka Improwizacja wydała mi się nieco nużąca.

Ciekawym zabiegiem inscenizacyjnym były przerywniki, podczas których wyświetlano cytaty dotyczące Polski. W monologu Konrada i w dialogach więziennych słyszymy o wielkiej ojczyźnie, wspaniałym narodzie itp. Reżyser to patriotyczne spojrzenie Mickiewicza zestawia z tekstami m.in. o tym, że Polska to dziwka, której trzeba skrócić podwiązki czy też z cytatami podróżników zdziwionych uniżeniem polskiego chłopa i stopniem poddaństwa wobec szlachcica. Przez taką konfrontację, z jednej strony siła przesłania patriotycznego "Dziadów" zostaje podkreślona.

Z drugiej i na całe szczęście, inscenizacja jest daleka od narodowego patosu. Tekst deklamowany jest z dystansem, scena torturowania manekina w "kaplicy" pomiędzy namiotami bezlitośnie obnaża polskie wady i przywary. Scenografia, dynamika i aktorstwo sprawiają, że "Mickiewicz. Dziady. Performance" to dobre przedstawienie. Szczególnie polecam osobom młodym, które po raz pierwszy muszą się zmierzyć z dziełem wieszcza Mickiewicza.

Podsumowując, ponad trzy godziny w teatrze wraz z zazwyczaj znienawidzonym w czasach szkolnych, patriotycznymi "Dziadami"? To nie mogła być recepta na udany, piątkowy wieczór. A jednak. Taka niespodziewajka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji