Stereotypy prowadzą nas na manowce
- Stereotyp jest elementem, który prowadzi nas na manowce. Każdy chce zobaczyć to, co chce. Ta opowieść, forma, w jakiej została ona przekazana, tchnie nadzieją, że od stereotypów można odejść, można się ich pozbyć i rozmawiać jak człowiek z człowiekiem - mówi JANUSZ GAJOS przed premierą "Boulevard Voltaire" w Teatrze TV.
Główni bohaterowie "Boulevard Voltaire" są emigrantami, którzy w różnym czasie opuścili Polskę i zdecydowali się osiąść we Francji na stałe. Pani Z. (Ewa Wiśniewska) - Żydówka, zamożna wdowa po wybitnym ekonomiście - wyjechała z Polski wraz z rodzicami zaraz po 1956 roku. Pan R. (Janusz Gajos) - hungarysta, poeta, a obecnie hydraulik amator - opuścił kraj tuż przed stanem wojennym. Przypadkowe spotkanie owocuje miłością, która musi stawić czoła głęboko zakorzenionym uprzedzeniom. Premiera telewizyjna sztuki Teatru Telewizji "Boulevard Voltaire" w reż. Andrzeja Barta zapowiadana jest w TVP na 9 maja.
Czy w życiu można uciec od stereotypu?
- Stereotyp jest elementem, który prowadzi nas na manowce. Każdy chce zobaczyć to, co chce. Ta opowieść, forma, w jakiej została ona przekazana, tchnie nadzieją, że od stereotypów można odejść, można się ich pozbyć i rozmawiać jak człowiek z człowiekiem.
Pański bohater (Pan R., bohater spektaklu Teatru Telewizji "Boulevard Voltaire") jest dumny, stawia czoła szufladkom i stereotypom.
- To Polak skaleczony przez życiorys, pewne potknięcia w życiu. Trzeba pamiętać, że ludzie znajdują się w różnych sytuacjach, muszą wyciągać z tego wnioski, a i ponosić konsekwencje.
W sztuce wypowiada pan zdanie: "Za młodu chce się być nie wiadomo kim, a kiedy się nie udaje, reszta mija szybko i bez smaku". Panu się udało.
- Nie ukrywam, że chciałem istnieć w tym zawodzie, jestem w nim do tej pory, nie poddaję się mimo swojego wieku i oby tak było dalej.
Nawiązując do tytułu ostatniego filmu z pańskim udziałem: czuje się pan "Wygrany"?
- Wszystko przed nami, nie można za wcześnie wypowiadać ostatniego słowa.
Kiedyś wspomniał pan, że aktorstwo to dla pana zawór bezpieczeństwa.
- Myślę, że uprawianie zawodu artystycznego, każdego rodzaju, niezależnie czy ludzie grają na skrzypcach, piszą, malują - to wszystko jest jakimś zaworem bezpieczeństwa. Ludzie wrażliwi, których jest masa pośród nas, często nie wytrzymują pewnych napięć i wtedy przychodzi im z pomocą możliwość wypowiedzenia tego w formie nieagresywnej, a właśnie artystycznej.
"Boulevard Voltaire" to również historia miłości dojrzałej.
- Miłość dojrzała jest piękna. Myślę, że generalnie miłość może się udać niezależnie od wieku. Choć tak jak pani wspomniała, z wiekiem się zmienia, staje się dojrzała.
Zdjęcia były kręcone w Paryżu, mieście świateł i namiętności.
- Z ekipą pojechaliśmy tam na 24 godziny. Szybko biegaliśmy po Paryżu, żeby nakręcić wszystko, co się da. Pan Witold Adamek dokonał cudu. Oglądając spektakl, mam wrażenie, jakbym spędził tam miesiąc.