Artykuły

W świecie Oberiutów

Reżyserowi udało się uchwycić absurd życia w Rosji lat dwudziestych - o spektaklu "Starucha" w reż. Igora Gorzkowskiego, koprodukcji Teatru Ochoty z Warszawy i Teatru Centralnego z Lublina pisze Katarzyna Piwońska z Nowej Siły Krytycznej.

"Starucha" Igora Gorzkowskiego to wyprawa do Rosji lat dwudziestych ubiegłego wieku. Reżyser bierze na warsztat powieść Daniiła Charmsa - współzałożyciela grupy OBERIU (Objedinienije Riealnogo Iskusstwa - Zjednoczenie Sztuki Realnej), która stawiała sobie za cel rozpowszechnianie "absurdyzmu". Gorzkowski podpiera się także ich manifestem oraz biografiami poszczególnych członków kolektywu artystycznego. Nie po to jednak, by realistycznie odwzorować rzeczywistość tamtego okresu, ale by wydobyć na powierzchnię cechujący grupę nowatorski sposób patrzenia na świat. Oglądany oczami Oberiutów rysuje się jako miejsce, gdzie dni wypełniają zdarzenia absurdalne, a leniwie toczącemu się życiu towarzyszy stale podskórny lęk. Pozbawione sensownej motywacji zajścia mogą przesądzić o losie bohaterów, a nawet o ich być albo nie być. Takie bowiem było doświadczenie Oberiutów - za nonszalanckie postawy wobec przyjętych norm byli oni wielokrotnie aresztowani, a w końcu także więzieni i przetrzymywani w łagrach, gdzie umierali. Aby być podejrzanym, wystarczyło wyróżniać się strojem (zwłaszcza zbyt zachodnim) czy organizować happeningi dla znajomych. Tym bardziej imponować może humor zawarty w ich utworach - co prawda czarny, ale jednak ratujący od obojętności czy rozpaczy.

Główny bohater spektaklu - sam Daniił (Andrzej Mastalerz) - w scenie otwierającej przedstawienie spotyka Staruchę, którą pyta o godzinę. Ta udziela mu informacji patrząc na zegar pozbawiony wskazówek. Owa enigmatyczna postać będzie prześladować go niemal na każdym kroku, próbując zawładnąć jego wolą. To zmusi go do zabicia niechcianego natręta. Od tej pory akcję będą organizować próby pozbycia się z mieszkania zwłok. Zanim mu się to uda, Daniił pozna miłość swojego życia (Wiktoria Gorodeckaja) w okolicznościach wybitnie temu niesprzyjających oraz odbędzie dziesiątki rozmów ze swoim przyjacielem filozofem (Adam Ferency) i sąsiadami (w potrójnej roli Bartłomiej Bobrowski). I właśnie owe absurdalne dialogi toczone przez bohaterów stanowią istotę utworu.

Siłą rzeczy w takim wypadku szczególny nacisk pada na aktorstwo. Wiktoria Gorodeckaja w roli kobiety-romantycznego złudzenia nadaje spektaklowi tempo - gdy brakuje jej na scenie, rytm spektaklu zaczyna się psuć. Jej obecność w dziwny sposób sprawia, że wszyscy wykonawcy wchodzą na wyższe obroty, dzięki czemu widowisko iskrzy się humorem i podsyca ciekawość widza. Aby intelektualna zabawa z publicznością była rozrywką satysfakcjonującą obie strony, należałoby zadbać o większą dynamikę: pojawiające się dłużyzny sprawiają, że uwaga odbiorcy rozprasza się i umyka mu wiele żartów. Aktorzy wygłaszają kuriozalne dialogi od niechcenia - jakby opowiadali o kupnie pieczywa na śniadanie, co w przypadku części wypowiedzi wzmaga komizm, ale pozostałym nie pozwala należycie wybrzmieć.

Przestrzeń i tak niewielkiej sceny w Warsztatach Kultury została dodatkowo zawężona do rozmiarów pokoju, którego ściany boczne otwierają się na widownię. Wewnątrz znajdują się mała i duża skrzynia oraz trzy pary drzwi (jedne z nich po obróceniu okazują się być szafomieszkaniem filozofa) - w przestrzeni sceny dominuje biel, przełamana jedynie dwoma czarnymi prostokątami na podłodze. Monochromatyczność tylko pozornie oznacza monotonię obrazu. Dzięki raz radykalnym, raz subtelnym zmianom oświetlenia, a przede wszystkim za sprawą specyficznej organizacji ruchu scenicznego, przemierzamy z bohaterem wielkie przestrzenie miejskie - począwszy od jego pokoju, przez ulice, aż po jedną z okolicznych wsi - podczas gdy scena ulega minimalnym przeobrażeniom. Może to dlatego, że wszystko zdarzyło się tylko w jego wyobraźni, a on sam dalej tkwi w tym jednym pomieszczeniu, gdzie nic się nie zmienia?

W przypadku oprawy dźwiękowej następuje swoiste cofnięcie do lat dwudziestych, kiedy to raczkująca i pozbawiona jeszcze fonii kinematografia wspierana była wykonywaną na żywo muzyką. Dlatego rodem z kina niemego pochodzą sceny, podczas których aktorzy bezdźwięcznie poruszają ustami, a nastrój oddaje akompaniament. Piotr Tabakiernik (kompozytor i wykonawca) zestraja muzykę z ruchem oraz zastępuje nią dźwięki takie jak pukanie czy zamykanie trzeszczących drzwi, co przywodzi z kolei na myśl udźwiękowianie filmu animowanego. Używa do tych celów jedynie fortepianu, ale z powodzeniem posługuje się nim także jako instrumentem strunowym. Wszystkie efekty wytwarzają wspólnie wrażenie nienaturalności, odkształcenia świata, w którym żyją Charmsowskie postaci.

Spojrzenie Oberiutów na rzeczywistość, która ich otaczała, było na tyle ciekawe, że warto ocalić je od zapomnienia. Dlatego "Staruchę" w wersji Gorzkowskiego traktuję w pierwszej kolejności jako próbę zapoznania widowni z wizją rosyjskiej grupy i na tym polu uznaję realizację za interesujące przedsięwzięcie. Czy jednak cały sens inscenizacji tkwi w artystycznej "powtórce z rozrywki" i wskrzeszaniu świata, którego już nie ma? Reżyserowi udało się uchwycić - dotkliwy i wyrazistszy niż gdzie indziej - absurd życia w ówczesnej Rosji. Groza czai się tu pod płaszczykiem humoru i za niedopowiedzeniami. Być może czujemy się dziś zbyt bezpiecznie, by uświadomić sobie, jaką brawurą było lekkie podejście do niebezpieczeństw, które stawały się codziennością. Gorzkowski nie wskazał wprost, jak spiętrzone nieprawdopodobieństwa mogą odnosić się do współczesnego doświadczenia. Zmagamy się przecież z problemami odległymi od tych, które w krzywym zwierciadle przedstawia Charms. Może jednak i my mamy swojego wroga - o tyle sprytniejszego od rosyjskiego aparatu państwowego, że uśpił naszą czujności i pozwala się cieszyć dobrym samopoczuciem?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji