Artykuły

Biedaczek wspaniały

Z Władysławem Hańczą dyskutowaliśmy pewnego popołudnia na temat przekładów. Powiedział, że grając molierowskie komedie, znajduje najpodatniejsze narzędzia w przekładach Boya. Myślałem o tej rozmowie, gdym oglądał spektakl "Biedaczka vel Tartuffe'a" w Teatrze Dramatycznym, w reżyserii Marka Walczewskiego. Twórcę tego przedstawienia zafrapował słynny dialog aktu I. Orgon, wróciwszy z podróży. pyta Dorynę o zdrowie domowników. Subretka mówi o niedolach swej pani. Ale Orgona interesuje tylko Tartuffe! Gdy się dowiaduje o jego doskonałym zdrowiu, nie może ukryć rozczulenia i sympatii. Wyraża je ciepłym określeniem, które brzmi w oryginale "Pouvre homme". Rozmaicie ten zwrot przekładano w licznych przekładach polskich. Boy użył słówka "Biedaczek".

Pisząc szkic o dziejach tych przekładów, stwierdziłem, że żaden tłumacz nie wpadł na określenie równie celne. Parandowski przypomniał, że Boy często swe tłumaczenie cierpliwie poprawiał. Ale owego "Biedaczka" - zachował. Bo też replika molierowska, szybsza w dykcji francuskiej, idealnie pasuje do polskiego ironicznego "biedaczka". Nowym dowodem stało się obecne przedstawienie warszawskie, gdzie owa replika nabiera ogólniejszego jeszcze znaczenia.

Czterokrotnie pyta Orgon o Tartuffe'a i czterokrotnie wybucha współczującym "biedaczkiem". Walczewski oraz wykonawca roli tytułowej, Gustaw Holoubek znaleźli tu klucz interpretacyjny. Dawny typ obłudy, szczególnie na scenie - doznał przeobrażeń. Tartuffe dzisiejszy nie tyle do swej nieskalaności pretenduje, ile do krzywdy, niesprawiedliwości, nieszczęsnego losu (choć wzbogaconego o radość życia). Holoubek nie nawiązuje do pierwotnego znaczenia nazwiska: Tartuffe, czyli kartofel. Nie ma "kartoflanego" nosa. Jest raczej dostojny i ujmujący. W świętoszkowaty ton nie uderza. Polski termin postaci (powstał z końcem XVIII stulecia (po francusku "imposteur" to raczej intruz, szalbierz, przywłaszczyciel).

Rola Holoubka opiera się na innych elementach. W pierwszych chwilach to hedonista, chętnie a łapczywie popijający wino, łasy na każdą kobietę, ukrywający pragnienie w pruderii "odgrywanej" wobec Doryny, od dwuznaczników przechodzący do gestów w scenach z Elwirą. Pod koniec rola ta coraz bardziej "rośnie". "Biedaczek" staje się coraz wspanialszy! Przepasany imponującą szarfą, wyszukany i wytworny w ruchach, nonszalancko zgrywający się na dygnitarza, żałującego drogocennego czasu na nieistotne rozmowy. Biedaczek jest już o krok nie tylko od zawładnięcia domem Orgona, ale i... przechwycenia władzy.

Reżyser ujął perypetie akcji swobodnie, a nawet swawolnie. Powiedział sobie, iż komedia molierowska wyrasta z pnia dell'arte, zaopatrzył więc grę w niezliczone sztuczki. Na scenie panuje ruch, chwilami przechodzący w gonitwę. Kontekst, wynikający z tajemnic Orgonowej szkatułki, ogarnia, zarówno panią Pernelle, jak i Zgodę, przeobrażonego z komornika w bojówkarza. Tradycyjne trzy uderzenia gongu stają się też burleską. Orgon, w interpretacji Janusza Gajosa, to nie tyle fanatyk, co prostak brutalny wobec słabszych, usłużny (lub zachwycony) wobec Biedaczka. Dorynę powierzono Halinie Łabonarskiej. Trochę na przekór jej artystycznej naturze. Mamy w pamięci jej role w Poznaniu i na Woli. Obecnie baletowymi ruchami przemawia na równi z dialogiem. Dostaje za to gorące oklaski. Czwarta replika terminu "biedaczek" - jej przypada w udziale jak jawna kpina.

Jest to więc "Tartuffe" wesoły i żywy, ruchliwy i pomysłowy. Mozę przesycony inwencją, a nie dopowiadający psychologicznych treści tej komedii.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji