Pastorałka Brylla
OTÓŻ mamy Pastorałkę współczesną. Nowe "Betlejem polskie". Ale "Po górach, po chmurach" Ernesta Brylla jest całkiem inne niż "Pastorałka" Leona Schillera, która zebrała i ułożyła w całość kolędy i pieśni z kręgu jasełkowego. I całkiem inne niż "Betlejem polskie" Lucjana Rydla, które przez parę dziesiątków lat - kto to dziś jeszcze pamięta! - było najpopularniejszym widowiskiem dla dzieci i ulubioną zabawą dla dorosłych. Ballada wigilijna Brylla nie jest przeznaczona dla dzieci ani dla tych dorosłych, którzy radzi by nie wykraczać poza dziecinne zabawy. I nie jest kompozycją dawnych pieśni szopkowych. Bryll napisał wszystko na nowo. W duchu polskiej poezji ludowej. Jej ton i zapach czuje się tu w wierszu. Jest to poezja niby dawna, tradycyjna, ale i nowoczesna. Odbija się w niej nasza współczesność obyczajowa, polityczna. Bryll bowiem pisze sztuki czy widowiska bardzo współczesne i bardzo polskie. Nawet wtedy kiedy wszystko zamyka w ścisłych ramach tradycyjnej opowieści jasełkowej.
Bo nie brak tu niczego z tradycyjnych jasełek. Kolędnicy-ewangeliści w polskich strojach ludowych z ćwiartką czystej w kieszeni i pasterze z teczkami, barany, wół i osioł, trzej królowie w paltach z futrzanymi kołnierzami, żołnierze w rogatywkach, anioły i diabły. Adam i Ewa nadzy jak ich Pan Bóg stworzył (ale nie bójcie się, czy też nie cieszcie się - mają trykoty). Herod i Śmierć, Maria i Józef. Te jasełka dzieją się w Polsce - to już dawna tradycja ludowa. Nowością jest że dzieją się w Polsce dzisiejszej. Bryll jest świetnym poetą, poezja zestraja całe widowisko. Nie są to łatwe kuplety, ale czysta liryka, często satyryczna, a czasem wykładająca nauki w sposób, w którym od razu rozpoznaje się autora "Rzeczy listopadowej".
W Teatrze Współczesnym muzykę do Pastorałki Brylla napisał Zbigniew Turski. Dobrze podjął ton tej poezji, ludowy i nowoczesny. Dał kilka melodii o dużej piękności i uroku muzycznym. Ważną rolę w widowisku spełnia scenografia Ewy Starowieyskiej w stylu teatru jarmarcznego, z motywami nie ludowymi, ale kiczu miejskiej tandety. Kiczu, który w świadomej kompozycji nabiera smaczku artystycznego: wycinane aniołki, kolorowe lampki, pocztówkowe kwiaty, trąby archanielskie.
Poezja, muzyka, scenografa - z tego wszystkiego Erwin Axer zrobił przedstawienie utrzymujące urok prymitywu i charakter zabawy teatralnej. Z długiej listy aktorów trzeba wymienić tych. którzy podobali się szczególnie: Mieczysław Czechowicz, bardzo śmieszny Adam. Wiesław Michnikowski - kapitalny wół. Tadeusz Surowa - osioł, Czesław Wołłejko - wypowiadający balladę diabeł. Ryszarda Hanin - pełna prostoty Maria. Barbara Sołtysik - ponętna Ewa. Henryk Borowski - anioł i podoficer. I wielu młodych dobranych z dbałością o umiejętności śpiewacze, przede wszystkim ewangeliści: Wojciech Brzozowicz. Maciej Englert, Stefan Friedmann, Ryszard Ostałowski i żołnierze: Wojciech Ala-borski. Józef Konieczny. Andrzej Szenajch, Włodzimierz Nowakowski. Umieją śpiewać - na miarę potrzeb tego przedstawienia. I nawet tak, że się rozumie każde słowo, a to zjawisko dosyć rzadkie w naszych teatrach.