Artykuły

Dzień z życia aktora

- Mam 49 lat, ale przypomina mi o tym tylko żona - śmieje się MICHAŁ JANICKI, najpierw absolwent Technikum Weterynaryjnego, a potem Studium Wokalno - Aktorskiego w Gdyni, dziś aktor Teatru Polskiego w Szczecinie.

- Lubię poniedziałki -zwierza się jeden z najbardziej lubianych w Szczecinie aktorów. - To dzień wolny od spektakli i prób.

Gdy aktor jest bardzo zajęty, jeden dzień odpoczynku nie wystarcza. Choć często musi. Jak ten dzień wykorzystuje Michał Janicki?

Śpi do późna, ale czuwa od 6

- Wstaję jak zawsze, około dziewiątej trzydzieści rano -powiada. - Jak wielu aktorów, jestem nocnym Markiem. Późno kładę się do łóżka, więc także późno wstaję. Choć zawsze wraz z żoną Zofią od szóstej rano czuwamy, żeby wstać na czas i nie spóźnić się na próbę, która zaczyna się o dziesiątej.

Janicki jest wszechstronnym aktorem. Gra w dramatach, komediach i farsach. Za wiele swoich kreacji otrzymał nagrodę Bursztynowego Pierścienia. Na scenie bywał księciem, sędzią, prokuratorem, kompozytorem, księdzem. Imponująca postura aktora niejako predestynuje go do ról osób przyodzianych w mundur lub inny "urzędowy" strój. Publiczność najczęściej śmieszy jego surowa z pozoru mina, nawet gdy gra grabarza w "Hamlecie".

Poniedziałki Janicki spędza spokojnie, choć pracowicie, nad tekstem...

- Jeśli sztuka jest inspirująca, to jest to przyjemność - opowiada aktor. - Jeśli zdarza się gniot, na szczęście rzadko, to jest to męczarnia.

Poniedziałki to także czas na zadbanie o swoje zdrowie.

- Na przykład na wyrywanie włosa z nosa - dowcipkuje aktor, lubiany głównie za swoje role komediowe. Miłośnicy teatru wiedzą, że Janicki na scenie zawsze wzbudza uśmiech. Nawet w "Hamlecie".

Pies Kabel to mój autoradar

Od wtorku zaczynają się próby, na które aktor udaje się swoim lamborghini, jak nazywa swój bardzo komfortowy rower. Jeździ na nim także w zimą. Rower ma wyważoną ramę i "siedzi się na nim jak za biurkiem". Oczywiście, z nieodłącznym psem Kabelkiem rasy "owczarek szczeciński", umieszczonym z przodu w specjalnym koszu.

- To mój autoradar, czyli system wczesnego ostrzegania, a wieczorami gps na pół etatu - śmieje się aktor.

Kabel towarzyszy mu także w teatrze. Na sygnał inspicjentki, która mówi: zaczynany, Kabelek grzecznie udaje się do szafy w garderobie.

- Siada na butach Adama Dzieciniaka - informuje Janicki. - Nie wiem dlaczego wybiera właśnie jego buty. Czy się nimi odurza, czy też na nich odpręża.

Kabel jest znerwicowany, nie lubi rozstawać się ze swoim panem.

- Dlatego nie zostawiam go nigdy w domu - tłumaczy aktor. - W dzieciństwie też nie lubiłem zostawać sam w domu. Bałem się, że zabiorą mnie duchy albo inne straszne stwory. Stąd rozumiem Kabelka.

Pierwsze brawa lekceważy...

Pies Janickiego doskonale rozpoznaje brawa.

- Te pierwsze, przed przerwą, lekceważy - opowiada Janicki. - Natomiast po ostatnich wyraźnie się ożywia i szykuje do powrotu do domu.

To nie pierwszy pies w teatrach szczecińskich. Swojego pupila miał niegdyś reżyser Józef Gruda. Zdarzyło się tak, że jego pupil zwymiotował na środku sceny podczas czytania sztuki Grudy. Reżyser skwitował to tak:

- To może być pierwsza recenzja sztuki.

Scenograf Jan Banucha, niedoceniony, zdaniem Janickiego, autorytet, znakomity człowiek i artysta, przyprowadzał do teatru swoją Żabę, przez ponad dwadzieścia lat budynku pilnował Relek, pies dozorcy.

Kabel Janickiego nigdy nie wystąpił na scenie.

- Nie chcę, żeby przewróciło mu się w głowie - dowcipkuje aktor. - Mógłby mi też wyrosnąć bezczelny konkurent.

W swoim ogrodzie Janicki ma trzy psy.

- Mamy z sąsiadką Hanią Pałys sekretną dziurę w płocie, dzięki której opiekujemy się psami zamiennie - mówi Janicki.

Lepiej nie jeść przed spektaklem

Czasem, w tak zwanych dniach słabych, aktor rezygnuje z roweru. Do teatru wozi go wtedy żona, wytrawny kierowca, niegdyś pilot rajdowy, z zawodu tancerka. To, że jest artystką ma niebagatelne znaczenie dla tego stadła.

- Rozumie, że mam nienormowany czas pracy - przekonuje aktor. - Że wstaję późno i wracam do domu późno, w weekendy około północy. Bo dochodzą wtedy spektakle kabaretowe w Czarnym Kocie Rudym, które zaczynają się o godz. 21.30. Że bywam niespokojny przed spektaklami, że denerwuję się przed premierą. Próby trwają do czternastej, potem jest przerwa na obiad i załatwianie innych spraw, także zawodowych. W przypadku Janickiego dotyczą Teatru Kameralnego, w którym jest dyrektorem artystycznym. Przed weekendowymi spektaklami trzeba odbyć krótką próbę z kolegami aktorami, dopilnować scenografii i tym podobnych rzeczy.

- Jeśli nie zdąży się zjeść obiadu na cztery godziny przed spektaklem, lepiej odłożyć posiłek na wieczór - przekonuje Janicki. - Tego uczył nas profesor Henryk Bista. Sprawdziłem, kiedyś, zjadłem krótko przed spektaklem i skutki były opłakane. To Bista przekonywał nas także o tym, że aktor się męczy, gdy odpoczywa. Szczęśliwy jest tylko wtedy, gdy ma dużo pracy. Ważne, żeby nie panikować w natłoku wielu obowiązków.

Tylko żona...

Po późnym powrocie do domu jest czas na lekturę i oglądanie telewizji. Najchętniej kanału Kultura z jego świetnymi filmami i rozmowami w studiu.

- Lubię też słuchać radiowej Dwójki - opowiada aktor. -Tylko tam można posłuchać wartościowych audycji i pięknego literackiego języka polskiego.

Czasem po spektaklach trwają dyskusje o sztuce - z innymi aktorami, reżyserami, znajomymi. Bywa, że kończą się o piątej nad ranem.

- Mam 49 lat, ale przypomina mi o tym tylko żona - śmieje się aktor. - Nie odczuwam swojego wieku, bo przecież gram role i młodych, i starych. Choć wykonuje niełatwy zawód, jestem optymistą. Niewiele mi w życiu przeszkadza. Być może jestem problemem dla innych, ale to już ich zmartwienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji