Artykuły

"Problemat zabójstwa"

KRAJ i emigracja oddalają się od siebie i zaczynają się wzajemnie nie rozumieć. Jednym z nowych dowodów na to jest fakt, że sztuka Zawieyskiego "Rozdroże miłości", która zrobiła w Kraju olbrzymie wrażenie i cieszyła się tam po prostu fantastycznym powodzeniem, przyjmowana jest na emigracji z uczuciem niezrozumienia. Wyraziło się to w krytykach.

Przypomina mi się artykuł, który czytałem w 1945 roku w którymś z czasopism francuskich. Autor przypominał jakiś francuski utwór literacki z początków dziewiętnastego stulecia, poświęcony odwrotowi Napoleona spod Moskwy, w którym była wzmianka: "podczas gdy trzech kozaków spierało się ze sobą na temat mojego zegarka, ja - itd." - Całe pokolenia krytyków francuskich, w ciągu stu lat, starały się dociec, co znaczą te tajemnicze i niezrozumiałe słowa. A tymczasem w roku 1945, gdy parę milionów Francuzów zetknęło się z paroma milionami rosyjskich żołnierzy i poznało ich namiętność do cudzych zegarków, słowa te wydają się zupełnie zwyczajne i jasne. Istnieją zjawiska, do których trzeba mieć klucz w postaci znajomości stosunków. Jeśli się tego klucza nie ma, to nie zrozumie się rzeczy najprostszych.

Osobiście, patrząc na sztukę Zawieyskiego, wcale uczucia, że nie rozumiem o co chodzi, nie miałem. Zdaje mi się, że przyczyna tego jest prosta: byłem w 1945 roku w Kraju. Byłem krótko; tylko parę miesięcy. Ale nawet parę miesięcy patrzenia na jakieś zjawisko własnymi oczyma jest czymś zupełnie innym, niż znajomość tego zjawiska z opowiadań i lektury. Nic nie zastąpi tego prostego i oczywistego klucza do zagadek życia, jakim jest - zobaczenie. A przy tym rok 1945 był rokiem, w którym można było widzieć dużo. Wspomnienie okupacji niemieckiej było jeszcze całkiem świeże; Kraj jeszcze patosem wspomnienia tego dyszał; gdy się tam przyjechało z zimną głową, wolny od uczestnictwa w zbiorowym transie nastrojów, jakie Kraj pod okupacją przeżywał i wrażliwy na niedostrzegalne doraźnie, a rozrośnięte w ciągu 6 lat do dużych rozmiarów różnice w stosunkach między 1939 i 1945 rokiem, to się miało może lepszy, bo bezstronniejszy i ostrzej rysujący się w oczach obraz skutków okupacji, niż nawet ci, co cały czas okupacji w kraju spędzili. A równocześnie, skrystalizował się już wówczas w swych podstawowych zarysach obraz Polski bierutowskiej; obraz tak od poprzednich odmienny, że ci, co wyjechali z Polski choćby w grudniu 1944 roku, nie zdołają go już sobie na odległość wyobrazić.

Tak mi się wydaje, że sztukę Zawieyskiego zrozumiałem. I że rozumiem, również przyczyny powodzenia, jakimi sztuka ta się w kraju cieszy.

Istotną osią sztuki jest - problemat zabójstwa. A to jest problemat, który sumienie społeczeństwa polskiego w kraju nurtuje i dręczy.

Bardzo to prymitywny pogląd, wyobrażać sobie, że jedynym problematem, jakim Kraj dziś żyje, jest problemat obrony przed obcym najazdem, - fizycznym i duchowym. Polska - to jest wielka rzecz. Stać ją na to, by mogła mieć problematy swoje własne, wewnętrzne, które z faktem sowieckiej okupacji i komunistycznej ofensywy ideologicznej się nie wiążą. Naród polski ma swoje uczucia, tęsknoty, nadzieje, obawy, wątpliwości, grzechy, winy, waśnie, płynące nurtem, od zagadnienia walki z komunizmem i Rosją całkiem niezależnym. Jednym z problematów, - swoich własnych, najgłębiej własnych, które byłyby aktualne, gdyby Polska w 1945 roku odzyskała była całkowitą niezależność i które nie przestały być aktualne przez to, że Polska niezależności tej nie odzyskała, - jest problemat zabójstwa.

Polska ma ręce splamione krwią. I ma z tego powodu wyrzuty sumienia.

Bolesław Prus napisał w powieści "Dzieci", opisującej rok 1905, słowa następujące: "W 1794 roku, w 1812 i 1831 o wolność walczyła armia i to z wrogiem zewnętrznym. Ale o żadnych sztyletnikach i brauningistach, o żadnych wywłaszczeniach nie słyszano. W 1863 już nie było armii, tylko partyzantka i zaczęli pokazywać się sztyletnicy, których, pamiętasz? nie przyjmowaliśmy do oddziałów. A dziś co? Armii nie ma, nawet partyzantów. Za to mamy sztyletników, brauningistów, napaści na kasy i domy, mordowanie się rozmaitych partii... Czy nie prawda, że gałganiejemy?"

Wieloletnie gloryfikowanie 1905 roku sprawiło, że dzisiejsza generacja nie zdaje sobie w pełni sprawy, czym ten rok był; w istocie był to jeden z najsmutniejszych momentów naszej historii. Otóż okres okupacji niemieckiej w latach 1939 - 1945 był pod wielu względami rokiem 1905 podniesionym do dziesiątej potęgi.

Będąc w obozie jeńców wojennych w Niemczech, dość regularnie czytywałem tam przemycaną z Kraju prasę podziemną. Nieraz pięści zaciskałem ze zgrozy, czytając sprawozdania o wykonywanych wyrokach władz podziemnych na zdrajcach i konfidentach policji niemieckiej. Powiat za powiatem, szły listy nazwisk, długie szeregi wyroków, długie szeregi wykonanych egzekucji. Nie wątpię, że ci ludzie zasługiwali na śmierć. Nie wątpię również, że rozmaite racje natury dobra publicznego przemawiały za ich usunięciem i za sterroryzowaniem ich ewentualnych następów. Ale czy to było warte ceny, jakąśmy za to płacili? Ceny - demoralizacji? Ceny zdziczenia, zanarchizowania Kraju, przekształcenia go na Meksyk, na Bałkany pod rządami tureckimi?

Wyroki wydawane były zaocznie. To znaczy z pominięciem elementarnej zasady cywilizowanego wymiaru sprawiedliwości, że oskarżony ma prawo się bronić. Wydawanie takich wyroków, może w wyjątkowych, pojedynczych wypadkach dopuszczalne konieczne, jest jako zjawisko masowe - potwornością. Iluż, ludzi musiało brać udział w wydawaniu tych zaocznych wyroków, - jako sędziowie, oskarżyciele, świadkowie, denuncjanci, - i demoralizować się nieprawidłową, niecywilizowaną procedurą karną, - brać na swoje sumienie przelaną bez sposobności obrony krew! Krew winowajców i gałganów, ale przecież jednak ludzką-krew!

Iluż katów musiało podjąć się wykonania wyroków! Byli to przeważnie młodzi ludzie, - jakże łatwi do zdemoralizowania się i wykolejenia a przeważnie strzelali zza płota. Albo mordowali w kilku na jednego, gdzieś w piwnicy lub ciemnej ulicy, - jak zbiry. Czy zawsze dali się ofierze przed śmiercią pomodlić? Czy kiedykolwiek do ofiary sprowadzili księdza? A iluż ludzi pracę katów osłaniało, przeprowadzało dla nich wywiad, dostarczało katom schronienia i środków lokomocji! W pojedynczym wypadku, powtarzam, wszystko to mogło być smutną koniecznością. Ale żadne racje nie usprawiedliwią ceny zdziczenia, jaką naród nasz zapłacił za nadanie takiemu wymiarowi sprawiedliwości cechy systemu. Stwardniały przez ten system serca. Słyszałem o wypadkach, że trup zastrzelonego ,,szpicla" leżał po kilka dni na ulicy, bo nikt - nawet własna żona - nie chciał troszczyć się o jego pochowanie. A przechodnie na tego trupa - pluli.

A ileż musiało być pomyłek, - niesłusznych posądzeń, niesprawiedliwych wyroków, wykonania ich nie na tej osobie! Ile musiało być przy tej okazji, porachunków osobistych, ile porachunków partyjnych, ile pospolitego bandytyzmu!

A przytem - ubocznym skutkiem mordowania zdrajców był dodatkowy rozlew krwi w postaci represji niemieckich. Miałem kiedyś w ręku oryginalny afisz niemiecki z dystryktu Białystok o represjach za kilkanaście - jeśli mnie pamięć nie myli 17 - trupów wśród Niemców i niemieckich konfidentów. Niemcy tytułem represji rozstrzelali 1000 chłopów w powiecie Łomżyńskim. Spalili polską wieś w pow. Wołkowyskim, a całą jej ludność, bez wyjątku, wystrzelali. A ponadto, we wszystkich powiatach dystryktu zaaresztowali po 17 osób z inteligencji i rozstrzelali ich wraz z żonami i dziećmi. To nie tylko Niemcy są winni temu rozlewowi krwi. Winni są także i ci, co dali Niemcom preteksty do ręki.

A nasze metody (bezpośredniej walki z Niemcami! Co tu dużo mówić! Nieraz strzelaliśmy do Niemców "zza płota". Wykolejanie podstępne pociągów, albo rzucanie bomb przez ludzi, ubranych w ubrania cywilne, to są metody prowadzenia, wojny ani nie rycerskie, ani nie w całej pełni dozwolone przez prawo międzynarodowe. Czytaliśmy niedawno w prasie wspomnienia kogoś, kto się chwalił, że niemieckiemu łącznikowi smarował siodełko motocykla iperytem. - To prawda, że Niemcy mają wobec nas winy potworne. Ale to nie racja, byśmy mieli zamykać oczy też i na nasze, choćby nieskończenie mniejsze, winy wobec Niemców. Noblesse oblige. Właśnie dlatego, że jesteśmy narodem cywilizowanym i chrześcijańskim, podlegamy o wiele wyższym kryteriom wymagań. Wojna, zwłaszcza tak brutalna i okrutna, jak ostatnia, ma swoje prawa. Ale odchylanie się od tradycyjnych zasad prowadzenia po rycersku wojny musi jednak mieć swoje granice.

Albo jeszcze jedno: Łączniczki AK nosiły w kieszeniach ampułki z cjankiem potasu, by mogły w razie aresztowania się otruć i tym sposobem uchronić tajemnice służbowe przed zdradzeniem w czasie tortur. Ktoś im te ampułki dał. Ktoś wziął na swoje sumienie popchnięcie dziewcząt tych do grzechu samobójstwa.

Całe życie Kraju pod okupacją niemiecką gdy się nad nim zastanowić, wygląda, jak zły i okrutny sen nie tylko dlatego, że sprawili to Niemcy, ale także i dlatego, że sprawiliśmy to sami. Przebudzenie po spłynięciu okupacji było ponure. "Popiół i diament" Andrzejewskiego jest o tyle bardziej ponury od "Dzieci" Prusa, o ile lata okupacji niemieckiej są bardziej ponure od roku 1905.

Krew, krew, krew, - oto jest obraz Kraju pod okupacją. Przyszedł w końcu moment, gdy musiało to wywołać reakcję. Kraj zatrząsł się z obrzydzenia i grozy. Zatrząsł się - wyrzutami sumienia.

Tej reakcji kraju daje wyraz sztuka Zawieyskiego - i jej w kraju powodzenie.

Osią sztuki jest zbrodnia Elżbiety, W pewnej chwili, nieopatrznie, może nawet bezmyślnie, szepnęła Andrzejowi: zabij. Andrzej zabił - a potem, przerażony, popełnił samobójstwo.

Elżbieta nie kochała Andrzeja; kochała Piotra. Ale to, co się stało, zmieniło sytuację. Ona jest teraz tylko związana z Andrzejem. Dzieli z winę, - ponosi za niego odpowiedzialność. "On tam jest!" On jest gdzieś w zaświatach, oczekuje pomocy z jej strony - i ona winna mu jest całkowite oddanie. To nawet nie o zabitego chodzi; chodzi o zabójcę. Zabójstwo to nie fraszka. Nawet jedno nieopatrzne słowo jest straszliwą winą, która się kładzie na sumieniu brzemieniem, niemożliwym do zrzucenia aż do śmierci. Za to jedno słowo, którego skutkiem jest przelana krew, należy się ekspiacja.

Oto jest treść sztuki. Zabójstwo - to nie fraszka. Jeśli ma się na sumieniu krew przelaną, - jeśli do rozlewu krwi przyłożyło się ręki choć tylko słowem, choćby myślą, choćby poglądem że "dobrze im tak" i że "inaczej nie można" - to jest się wielkim winowajcą, wspólnikiem zbrodni zbiorowej, za którą się należy ekspiacja.

Tę myśl wyraża Elżbieta, tę myśl wyraża także i ksiądz.

Piotr - jest uosobieniem życia. Ma on wobec Elżbiety uczciwe zamiary, chce się z nią ożenić. Mówi jej: zapomnij. Będzie ją otaczał troskliwym ramieniem i przed złymi wspomnieniami bronił, życie ma swoje prawa, - chce płynąć dalej; może się za umarłych pomodli, - obok jednak tych umarłych przechodzi. Elżbieta jednak nie chce iść z życiem; grzech jej jest tak wielki, że już w pospolitym życiu miejsca dla niej nie ma.

Wieś, wójt, księża gospodyni, wspomnienie księdza Anastazego - to także jest życie. To jest szeroki ogół społeczeństwa. Jest ono zasadniczo uczciwe i zdrowe. Idzie naprzód, - a chore członki od swego organizmu odcina. Jednak popełniona zbrodnia wycisnęła na nim swoje piętno. Stwardniały w nim serca. Trzeba dopiero wstrząsu, takiego jak śmierć Elżbiety, aby mogło ono dojrzeć, iż ścieżka dobrego jest czasem trudna, oraz pełna niespodzianek.

Sztuka Zawieyskiego nie jest Antygoną, ani Hamletem, ani Skąpcem Moliera, ani Zemstą Fredry. Nie jest to sztuka ogólnoludzka, - na wszystkie czasy i dla wszystkich narodów. Jest to sztuka określonego miejsca i czasu. Tak ustawiona - jest to sztuka dobra, nawet bardzo dobra. Umiejmy ją ocenić - i patrząc na nią, starajmy się także zrozumieć i dzisiejszy kraj.

I aktorzy także grają bardzo dobrze. Nie mogę się zgodzić z chórem krytyki, który ich kreacje gani. Uważam, że zagrali dobrze - i wydobyli ze sztuki właśnie to, co trzeba.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji