Artykuły

Balladyna niemuzealna

Adam Hanuszkiewicz wystawiając w Teatrze Narodowym w swojej inscenizacji i reżyserii "Balladynę" Słowackiego znalazł mocne argumenty w epilogu sztuki (często pomijanym lub skracanym) na rzecz swobody interpretacyjnej. Epilog bowiem zawiera kwintesencję postawy i stylu Słowackiego, który łączył baśniową fantazję z ironią; mając zaś wykształcenie prawnicze, Słowacki nie ograniczył się do zwykłej moralistyki, lecz analizował, jak na procesie, postępowanie królów, i nie tylko królów. Tekst Balladyny roi się w rezultacie od podtekstów i daje pole, zarówno inscenizatorowi jak aktorom, do szerokiej interpretacji.

Hanuszkiewicz to wykorzystał, odchodząc daleko od ujęć tradycyjnych, które w teatrze obrastają muzealnością. Ku oszołomieniu tradycjonalistów Goplanę, Chochlika i Skierkę wsadził na motocykle. Bo wnikając w istotę rzeczy, kim oni są? Wbrew idealizującym schematom - leśnymi straszydłami. A dziś kto straszy po lasach i jest upiornym mącicielem ich ciszy, jak nie użytkownicy pojazdów spalinowych? Więc metaforę sceniczną Hanuszkiewicza zrozumieliśmy i uznajemy za jedną z teatralnie tłumaczących się, pod tym wszakże warunkiem, że aktorzy staną na wysokości zadania.

NIE zawiedli. Bożena Dykiel dowiodła, że można połączyć wiedźmowatość Goplany z uwodzącą ponętnością. Jej gra rozprasza obawy, czy można przedstawić widmową postać z oparów nadjeziornych w nowym, nieoczekiwanym sztafażu motoryzacyjnym.

Huczne brawa należą się Bohdanie Majdzie za rolę Matki, zazwyczaj traktowanej sentymentalnie. Przedstawiła komizm wieśniaczki podmiejskiej (wszak Gniezno było stolicą) z niemal rajfurskim polowaniem na zięcia, by ubawiwszy nas do syta, przekonać na zakończenie o prawdziwej tragedii matki opuszczonej, wypędzonej, oślepłej i bohaterskiej. Nie należy bowiem do założenia interpretacyjnego wydrwienie momentów prawdziwie tragicznych. Zabawa zabawą, ale nie ma to być muzeum okropności.

PODOBNIE Anna Chodakowska i Halina Rowicka w rolach Balladyny i Aliny miały do zagrania kilka kolejnych spraw. Są więc najprzód modelkami z pokazu strojów i ludowych w Cepelii. Gdy zjawia się błędny rycerz w białym smokingu, całkiem jak dewizowy gość, są nawet nie od tego, żeby wyjść na spotkanie jego bigamistycznym zapędom. Gdy bukoliczne cacanki i droczenie się, w których Rowicka jest postacią wiodącą, ustąpią miejsca morderstwom, z czego trudno się śmiać pod grozą niesmaku, Chodakowska obejmie prowadzenie, pokazując pazur tragiczki.

Marcin Sławiński gra Filona, parodiując tę postać sielankową w przebraniu hippiesa. Andrzej Kopiczyński bawi nas komiką zalotów i rwaniem się do boju za świętą sprawę. Mocnym git-człowiekiem, ale takim przyczajonym, jest Krzysztof Chamiec jako Kostryn. Starcie Kostryna z Kirkorem przetłumaczone scenicznie na bitwę czołgów, do czego służą mechaniczne zabawki, jest prawdziwą uciechą dla widzów.

Dodajmy niezawodną komikę Wojciecha siemiona jako Grabca, zabawne akcenty w grze Janusza Kłosińskiego jako Pustelnika i Aleksandra Dzwonkowskiego jako Wawela, oraz że w mniej eksponowanych rolach i epizodach nie było luk artystycznych.

W rezultacie ryzyko podjęte przez inscenizatora, odrzucającego tradycyjne wzory, dało interesujący efekt, zaś komiksowe akcenty w przedstawieniu otrzymały swój wyraźny sceniczny cudzysłów.

Adam Hanuszkiewicz wraz ze scenografem Marcinem Jarnuszkiewiczem zaryzykowali, a jak wiadomo, bez tego niewiele się osiąga.

Data artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji