Artykuły

Wystrzałowa Jubilatka

Kiedy weszła na scenę Sali im. Modrzejewskiej w Starym Teatrze, publiczność przywitała artystkę owacją na stojąco 1 nie były to oklaski "po znajomości". Tymi brawami wszyscy dziękowali HANNIE SMÓLSKIEJ, aktorce Starego Teatru, obchodzącej 90. urodziny i 65-lecie pracy artystycznej za jej role, miłość do sceny, wdzięk, urok i serdeczność wobec ludzi.

Artystką ze łzami wzruszenia w oczach, odwzajemniła tę miłość widzom słowami: - Dziękuję rodzinie, znajomym, przyjaciołom, lekarzom, wszystkim, dzięki których obecności w moim życiu i opiece mogę tu dzisiaj być i świętować swój jubileusz. Dzięki wam spełniło się moje życie.

A wszyscy zgromadzeni, podziwiając fantastyczną formę aktorki

- w jasnej sukni z szarą etolą na ramionach, wśród wielkich bukietów kolorowych kwiatów wyglądała wystrzałowo - zadawali pytanie: czy to możliwe, że Hania obchodzi TAAAKI jubileusz?

Możliwe, możliwe, a rady Jubilatki, by sędziwego wieku doczekać w tak fantastycznej kondycji są następujące:

- Droga pani, proszę przekazać Czytelnikom "Dziennika Polskiego", że dla mnie zawsze najważniejsze były spotkania z ludźmi, ich przyjaźń. Na, i oczywiście praca, pasje, miłość urody życia Ja nie myślę o chorobach, nie zastanawiam się, czy coś mnie boli, bo boleć musi, tylko planuję kolejny wyjazd, wyjście na premierę lub wernisaż. Jestem wciąż ciekawa ludzi i świata

Hanna Smólska, aktorka, magister historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego i pasjonatka podróży zadebiutowała w 1946 roku w farsie Rene Fuchois "Ostrożnie, świeżo malowane" w Teatrze Miejskim w Częstochowie. Dzięki współpracy z mistrzami polskiego teatru: Edmundem Wiercińskim, Dobiesławem Damięckim, Bronisławem Dąbrowskim

- pierwsze lata pracy na scenie ukształtowały jej osobowość twórczą. Po trzech sezonach spędzonych w częstochowskim teatrze, została zaangażowana do Teatrów Dramatycznych w Krakowie pod wspólną dyrekcją Bronisława Dąbrowskiego.

W roku 1953 złożyła eksternistyczny egzamin aktorski. Dyrektor Władysław Krzemiński, z którym później zaprzyjaźniła się na wiele lat, zaprosił ją w 1954 roku do tworzonego przez siebie zespołu Starego Teatru. - Przyjście do Starego Teatru uważam za jedną z ważniejszych decyzji w moim życiu. Nie tylko ze względu na role, które tutaj zagrałam, ale i ze względu na atmosferę, jaka w nim panowała - wspominała Hanna Smólska

Pracowała z największymi polskiego teatru:: Wiercińskim, Korzeniewskim, Krzemińskim, Swinarskim, Jarockim. Na scenie spotkała się z Mieczysławą Ćwiklińską, Kazimierzem Opalińskim, Zofią Jaroszewską. Tych ról było kilkadziesiąt, niektóre z nich oglądaliśmy w materiale dokumentalnym przygotowanym na ten wieczór przez Elżbietę Binczycką, prowadzącą jubileusz odbywający się w ramach Spotkań w Antrakcie.

Od 1954 aż do przejścia na emeryturę Hanna Smólska pozostała wierna Staremu Teatrowi, gdzie stworzyła kilkadziesiąt ról. Brała udział w legendarnych przedstawieniach "Nie Boskiej Komedii", "Wszystko dobre, co się dobrze kończy", "Klątwie", "Dziadach", "Wyzwoleniu" w reżyserii Konrada Swinarskiego; "Szewcach", "Procesie", "Śnie o Bezgrzesznej", "Rewizorze" w inscenizacji Jerzego Jarockiego; "Tragicznej historii Hamleta księcia Danii" przygotowanej przez Andrzeja Wajdę.

Aktorka tryskająca poczuciem humoru, dowcipem okraszała wieczór zabawnymi anegdotami: o Piotrze Skrzyneckim, koledze z czasów studiów historii sztuki, który podczas II próby generalnej "Dziadów", gdzieś o świcie, wykończonej artystce zaserwował kieliszek... gorącej wódki "ku pokrzepieniu ducha i ciała". Ale też o szalonych pomysłach mistrza Jerzego Jarockiego, u którego, podczas prób "Szewców" była asystentką. - Poprosił mnie do siebie, mówiąc swym nie znoszącym sprzeciwu tonem: "Na jutrzejszą próbę proszę przygotować na scenę dwa tysiące par butów". Groza - pomyślałam, ale pracownicy teatru powiedzieli, że pomogą. I pomogli. Przez kilka godzin nosiłam w podołku, wraz z nimi, buty. Rano oznajmiłam Jarockiemu: "Zgodnie z życzeniem dwa tysiące par znajduje się na scenie". Uśmiechnął się pod nosem, co było największym uznaniem z jego strony.

Z kolei podczas premiery "Nie Boskiej Komedii" w reżyserii Swinarskiego, zrealizowanej w czasach głębokiej komuny, miał miejsce ciekawy incydent, którego bohaterem stał się wysoki urzędnik partyjny.

- Wystawienie "Nie Boskiej" w owych czasach graniczyło z cudem. Konradowi udało się. Na premierę zjechali różni partyjni dostojnicy z Warszawy - wśród nich był niejaki Wincenty Krasko szef Wydziału Kultury KC PZPR. Po premierze miałam obowiązek czynić honory gospodyni. Podeszłam więc do niego z zaproszeniem na spotkanie, ale nie zdążyłam się jeszcze odezwać, a on do mnie: "Gdybym wiedział, co to za sztuka, to Bóg mi świadkiem, nie zgodziłbym się na jej wystawienie".

Kiedy podczas jubileuszu zabrzmiało "Paryskie tango" i "Serce" w wykonaniu Jacka Wójcickiego, po raz kolejny pojawiły się łzy w oczach Jubilatki. I znów zaczęły się wspomnienia: pełne uroku, wdzięku... Kiedy czarująco i figlarnie opowiadała o rolach amantek: Krystyny w "Don Juanie" Rittnera Katarzyny w "Straconych zachodach miłości" Szekspira, Wirgilii w "Koriolanie" Szekspira w reżyserii Władysława Krzemińskiego...

- Z Hanią spotkałem się wielokrotnie na scenie, w tych wielkich inscenizacjach Swinarskiego w których mieliśmy zaszczyt grać - opowiada mi Tadeusz Malak. - Zaprosiłem ją również do spektaklu "Starość niepokorna", który realizowałem w Teatrze Telewizji. Hania zawsze była bardzo ważną i potrzebną aktorką w Starym Teatrze, choć nie kreowała wielkich, pierwszoplanowych ról. Hania do dziś bywa niemal na wszystkich premierach, udziela się towarzysko a te jej podróże to fenomen. Kiedyś zapytałem ją: Haniu, a skąd ty bierzesz na to pieniądze? Nie zdradziła. I daj Boże, by nadal spełniała te swoje podróżnicze marzenia.

Podróże - Hanna Smólska jest z nich znana. Jako historyk sztuki - przez wiele lat miała wykłady na uniwersytecie - zwiedziła niemal pół świata. Zapewne znajomość języków francuskiego i serbsko-chorwackiego ułatwiła jej ten "światowy proceder". Wszędzie ją gnało, wszystkiego była ciekawa czego dowodem są setki zdjęć z tych szalonych wypraw Jubilatki: do Syrii, Egiptu, Turcji, Jordanii, Marakeszu, gdzie była przed dwoma laty. Jej zdjęcie na osiołku wykonane przed dwoma laty, kiedy odwiedziła Marakesz, jest najlepszym dowodem na witalność artystki. Ten jej temperament! Ta energia! Trudno się zatem dziwić, że Anna Dymna wręczając Jubilatce nalewkę w prezencie uklękła przed artystką, a koledzy w osobach Zygmunta Józefczaka i Jacka Romanowskiego udekorowali skroń aktorki wieńcem laurowym. Były też inne prezenty: Medal wybity z okazji 200-lecia Starego Teatru wręczył Mikołaj Grabowski, szef narodowej sceny, podkreślając miłość aktorki do sceny i zapewniając, że "Stary" zawsze był, jest i pozostanie jej domem.

Ta miłość do sceny przygnała przed laty artystkę będącą już na emeryturze, ponownie do teatru, kiedy zaproponowano jej rolę w "Operetce" reżyserowanej przez Tadeusza Bradeckiego. - Przyjęłam tę propozycję z wielką radością - zwierzyła się publiczności.

Los obdarzył aktorkę bardzo ciekawym głosem, który szkoliła u dwóch wybitnych śpiewaczek operowych: Ady Sari i Marii Modrakowskiej, a swój talent wokalno-muzyczny wykorzystywała zarówno na scenie teatralnej, jak i śpiewając w filharmonii - m.in. "Kantatę" Jana Sebastiana Bacha w Teatrze na Wozie i kabarecie Centuś.

W jednym z wywiadów tak podsumowała swoje istnienie w teatrze: - Teatr był moim sposobem na życie. Zawód, który wybrałam, dawał mi kolosalną satysfakcję. Traktowałam to jako przygodę: spotkanie z fascynującymi ludźmi, z niecodziennymi zdarzeniami, ciągłe mierzenie się z niecodziennymi tematami podsuwanymi przez reżyserów. Te spotkania były dla mnie nieraz ważniejsze niż występowanie na scenie. Ciągle mnie czegoś uczyły, coś przede mną otwierały.

I za tę wielką pasję artystka została przed laty uhonorowana Złotą Odznaką Miasta Krakowa W marcu tego roku prezydent Jacek Majchrowski odznaczył artystkę medalem Honoris Gratia przyznawanym za zasługi dla miasta a w adresie zaznaczył, że życie w sztuce i ze sztuki to dopiero sztuka. Piękne słowa skierowali także do artystki: Olgierd Łukaszewicz - prezes ZASP, Anna Polony i Wojciech Pszoniak. Kto chce, może obejrzeć we foyer teatru wystawę zdjęć z ważniejszymi rolami Jubilatki. Strzelające szampany, kwiaty, gratulacje towarzyszyły rozmowom w kuluarach, w których uczestniczyli m.in. Marta Stebnicka Krystyna Zachwatowicz, Andrzej Kozak, a w tle rozbrzmiewała piosenka Edith Piaf "Niczego nie żałuję". I te słowa piosenki wielkiej Edith podkreślała Hanna Smólska na każdym kroku zwierzając się gościom z najbliższych planów: - We wrześniu chcę pojechać z historykami sztuki na wyprawę do Toskanii. Planuję też wypad na Ukrainę, chcę koniecznie zobaczyć "Zofiówkę" Potockich.

Życzymy Pani, Droga Jubilatko, jeszcze niejednej takiej podróży.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji