Artykuły

Dziki dotyk

"Życie seksualne dzikich" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.

Spektakl Krzysztofa Garbaczewskiego nie jest adaptacją antropologicznego dzieła Bronisława Malinowskiego, lecz poetycką i popkulturową wariacją na jego temat. Malinowski odbywa tu podróż w przyszłość. Na jednej ze ścian post-industrialnej przestrzeni pojawia się korytarz wideo, jakby otworzyły się cyfrowe drzwi, za którymi Malinowski (Jacek Poniedziałek) rozmawia z Witkacym (Krzysztof Zarzecki). Tropiki są w spektaklu Garbaczewskiego zamieszkałe przez neoludzi, bioorganiczne maszyny, roboty dobra, łagodności i przebaczenia. Bohater Poniedziałka opowiada, że w tropikach nie ma miejsca na Biblię, jej prawa i nakazy. Święta księga zbutwiała mu w plecaku; kiedy ją otworzył, rozpadła mu się w dłoniach. - Zostały mi same dłonie - mówi aktor. Tylko nimi można dotknąć tajemnicy. W świecie "dzikich" Bogiem staje się człowiek, który wie, do czego służy dotyk. Zdehumanizowani neoludzie nieznający dotyku obywają się bez agresji, ale i bez seksu. Ich powrót do człowieczeństwa byłby zatem również powrotem do przemocy, okrucieństwa, manipulacji i bólu. W niezwykle odważnej lekcji seksu nagi Malinowski, zły demiurg, układa w basenie w kopulacyjno-gimnastycznych pozach parę "dzikich" nie-znających wstydu (Dominika Biernat, Paweł Smagała). Ich ciała otwierają się na siebie, ale oczy nie umieją patrzeć. Patrzeć potrafi tylko Malinowski i w nim jednym jest pożądanie.

Nagość aktorów nie jest już pretekstem do skandalu czy obsceny. Ani to mundur płci jak u Warlikowskiego, ani skóra przykrywająca trupa jak u Kleczewskiej. Ruch nagiego aktora jest naturalny jak oddychanie. Wstydzimy się dopiero wtedy, kiedy Biernat się ubiera.

Nad głowami widzów na drążkach i szynach przemieszcza się cały czas dziwny obiekt zwany przez twórców Wyspą. Zawisa nad sceną, zasłania aktorów, projekcje, reaguje na akcję sceniczną. Garbaczewski niczego nie wyjaśnia. Jego wizja świata jest bardzo sensualna, ulepiona z przekroczeń i niedopowiedzeń. Chwilami bardzo hermetyczna, opowiadana nielinearnie, montowana na brudno, nonszalancko. Wielu widzów od razu odrzuca narrację Garbaczewskiego, część jest zdezorientowana. Do końca zostają ci, którym ten spektakl gmera w głowie, bo jest niepodobny do niczego, co dotąd było w polskim teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji