"Lir" Bonda
Wolno było Szekspirowi, wolno współczesnym z Szekspira... Ale jak? Ale po co? Nie tylko z Szekspira ("Makbet" Becketta) - był też "Play Strindberg" Durrenmatta. A teraz ten "Lir" Edwarda Bonda. I wszystkie trzy pozycje w Teatrze Współczesnym.
To "po co?" towarzyszy nam przez cały czas oglądania "Lira". Jeszcze jedna prezentacja "teatru okrucieństwa". Przed kilku laty grano w tym teatrze sztukę Ramona del Valle-Inclana "Słowa Boże", takie hiszpańskie "Na dnie", tylko że Valle-Inclan zstąpił o jeszcze jedną kondygnację niżej od Gorkiego w ukazaniu dna nędzy moralnej swych bohaterów, dał jednak szansę odrodzenia jednej z bohaterek - Marii, sięgając po ewangeliczny prawzór. I jeśli przy oglądaniu "Lira" przypomniała się - obok pastiche'owych wersji Durrenmatta i Becketta - sztuka Valle-Inclana, to z dwóch powodów: ją też można zaliczyć do gatunku określanego mianem "teatru okrucieństwa" (tylko że funkcja tego gatunku jest tam wyraźnie określona, służebna wobec idei nadrzędnej sztuki). Powód drugi - skojarzenie czysto zewnętrzne: świnie pożerają trupa głuchoniemego imbecyla Laureano.
W sztuce Bonda świnie są bardziej wyrafinowane: chcą zagryźć ducha Młodego (Olgierd Łukaszewicz) zastrzelonego przez żołdaków Lira, który chciał im przeszkodzić w zbiorowym gwałcie dokonanym na jego ciężarnej żonie Kordelii. Chyba tylko "względy techniczne" zadecydowały, że nie pokazuje się w teatrze tej sceny "pożerania ducha" przez świnie ("duch" wybiega tylko w zakrwawionej "śmiertelnej" koszuli). Bo z naturalistycznym sadyzmem częstuje się widza wszelkiego rodzaju "okropieństwami", nie wyłączając sceny "wysupływania" oczu Lirowi przy pomocy zmyślnej maszynki oraz sekcji zwłok Fontanelli (to zmienione imię jednej z córek legendarnego króla Leara).
Lir jest u Bonda okrutnym satrapą, Buntują się przeciw niemu najpierw obie córki, Bodice (Marta Lipińska) i Fontanella (Stanisława Celińska), przygotowując w zmowie z Księciem Północy (Kazimierz Kaczor) i Księciem Kornwalii (Józef Fryźlewicz) "zamach stanu" i dwa wesela oraz wzajemne intrygi przeciw sobie. Ale do głosu dochodzi uciskany i katowany Lud; zwycięska rewolucja, na czele której staje wiejski Cieśla (Józef Nalberczak) i wspomniana już Kordelia (Maja Komorowska), wdowa po zamordowanym Młodym (a więc z Szekspira pozostało tylko imię), zmienia nie tyle stary porządek ucisku, co "kadry". No więc jeszcze jeden przewijający się przez historię "banał", umiłowany przez niektórych pisarzy o pesymistycznej historiozofii: zło jest związane organicznie z każdą władzą, jej "bebechy" ("konieczności") są i muszą być zawsze okrutne.
A gdzie w tym wszystkim tragedia Lira? Nie ma żadnej tragedii, bo to Lir był okrutny, a córeczki są tylko jego pojętnymi uczennicami. Tadeusz Łomnicki gra jednak tak, jakby grał nie Lira Edwarda Bonda lecz Króla Leara Szekspira.
Zresztą wszyscy aktorzy, wykonawcy ról pierwszego planu, wkładają w to przedstawienie wiele rzetelnego wysiłku, ranga aktorska tego spektaklu jest - jak zwykle w Tatrze Współczesnym - wysoka; tylko: czemu to wszystko służy?