Artykuły

Generał na celebryckiej stronie

"Generał" w reż. Aleksandry Popławskiej i Marka Kality w Teatrze IMKA w Warszawie. Pisze Andrzej Horubała w Uważam Rze.

Jaruzelski powinien być przede wszystkim bohaterem mów prokuratorskich, a nie sztuki teatralnej.

Dziwaczne to przedstawienie. I dziwaczne okoliczności jego wystawienia. Oto w teatrze IMKA, ambitnym przedsięwzięciu Tomasza Karolaka, odbyła się prapremiera sztuki Jarosława Jakubowskiego pod tytułem "Generał". Tekst przycięto, przystrzyżono i doprowadzono do właściwej politycznie puenty, ale i tak pokazano niemiłe oblicze Wojciecha Jaruzelskiego.

Na cóż celebrytom opowieść o generale, po cóż gmeranie w przeszłości, skoro z talk-show i innych widowisk sączy się wieść, że żyjemy w normalnym państwie. Owszem, z pewną kłopotliwą grupą oszołomów, ale są oni starzy, biedni i źle wykształceni, więc wymrą wkrótce wskutek chorób i ciemnoty, a my bawmy się i opowiadajmy historie o naszych nowych samochodach i nowych partnerach.

Kuba Wojewódzki dawno już zapomniał o swoich fascynacjach punkrockową rebelią, a Szymon Majewski, podpisując kontrakt reklamowy z bankiem, na pewno nie rozmawiał o testamencie swojego polonisty Ireneusza Gugulskiego. Umówiono się: zasada Adama Michnika "odpieprzcie się od generała" jest warunkiem egzystowania na salonach, a kto myśli inaczej, szybko przekona się, gdzie jest jego miejsce. Ład medialny jest utrwalony, miliony rozdane, prychaniem przystoi reagować na wszystkie hasła dekomunizacji, lustracji, wzruszeniem ramion kwitować pytania o rolę tajnych służb. Trzeba się cieszyć, że żyjemy w normalnym kraju, w którym mamy zapewnione demokratyczny wybór i przejrzyste procedury.

Półtora roku nie minęło od emisji w TVP i dokumentu Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna "Towarzysz Generał", emisji, która pokazała, jakie są granice debaty w Polsce. Przypomnijmy: pisowsko-eseldowski zarząd telewizji zmienił się wówczas w komisję śledczą przesłuchującą pracowników TVP w poszukiwaniu winnych pokazania filmu o agenturalnej i antysemickiej przeszłości naszego bohatera narodowego. Z hukiem wyleciała za tę emisję ze stanowiska wicedyrektor Jedynki Anita Gargas, a Tomasz Lis przygotował służalczy program z udziałem generała, który witany był niczym mąż stanu na emeryturze, a nie oskarżony o zbrodnie komunistyczny aparatczyk. Wysoką pozycję Wojciecha Jaruzelskiego potwierdził prezydent niepodległej Rzeczypospolitej Bronisław Komorowski, zapraszając go na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego...

I oto nagle, w Wielkim Tygodniu, w ramach tryptyku o PRL wystawiono sztukę, która -jak mówi sam autor - zrodziła się ze snów o generale i jest swobodną fantazją na temat Jaruzelskiego. Na tle wydarzeń z TVP jest to niewątpliwie gest odważny i nonkonformistyczny. Widać, że wbrew starszym braciom, młodzi chcą zadawać pytania o najnowszą historię, chcą konfrontować się z niejasnymi początkami współczesności.

Problem w tym, że sam generał powinien być przede wszystkim bohaterem mów prokuratorskich, a nie sztuki teatralnej, zgłębiającej tajniki jego osobowości. Ale niestety, za sprawą architektów Okrągłego Stołu mamy w Polsce to, co mamy: nieosądzone zbrodnie, zamazaną odpowiedzialność i brak jakiegokolwiek ładu moralnego w sferze publicznej.

Cieszyć się, że celebryci w swoim teatrze chcą się rozliczyć z generałem? Może to i ciekawe, ale czy przybliża choć o krok do czegoś, co powinno być aktem założycielskim wolnego państwa: osądzenia winnych zdrady i oddania sprawiedliwości bohaterom?

"Generał" Jarosława Jakubowskiego, i w tym tkwi jego największy fałsz, wzorowany jest na opowieściach o zmierzchu i starości wielkich dyktatorów, gigantów ducha, którzy byli w stanie narzucać swą wolę milionom, którzy fascynowali potęgą, upajali się boską nieomal władzą i którzy przez poddanych darzeni byli uczuciem hasseliebe. Pokazanie marnego końca wodzów, wdzieranie się w ich prywatność, szczegółowe opisywanie ich degeneracji stanowi jeden z przejawów triumfu sztuki nad konającym satrapą, który nękany chorobami, zniedołężniały, powspominać tylko sobie może dawną wielkość. Ale obsadzenie w takiej roli Jaruzelskiego, który mozolnie piął się po szczeblach kariery, a to donosząc na kolegów, a to pokornie dostosowując się do kolejnego etapu kremlowskiej polityki w Polsce, wydaje się czymś chybionym. I dlatego nie wybrzmiewa dość dobrze dysonans między oficjalnym wizerunkiem stalowego władcy a obrazem człowieka targanego wątpliwościami, pełnego fobii i kłopotów ze starzejącym się ciałem. Naprawdę kogoś, kto od początku zasługiwał na pogardę, nie ma co podglądać w życiu prywatnym. Jego starczy erotyzm, problemy z córką lesbijką i wegetarianką zarazem, jego małość nie są niczym interesującym. Bo cóż ciekawego w tym, że lokaj i w życiu prywatnym jest robakiem?

Robienie psychoanalizy Wojciechowi Jaruzelskiemu, kreowanie demonicznej przestrzeni, sugerowanie głębokich znaczeń tam, gdzie mamy do czynienia z małą duszyczką, jest rzeczą bezzasadną. Lynchowskie czerwone kotary atmosfera klaustrofobii, nadawanie szekspirowskiego prawie wymiaru osobie będącej sowiecką marionetką - to wszystko brzmi niezwykle fałszywie i powoduje, że "Generał" w wydaniu IMKI nuży. Choć dzięki genialnej kreacji Marka Kality mamy na scenie generała jak żywego, fantastycznie poruszającego się, gestykulującego, cedzącego słowa, to jednak poziomem refleksji sztuka nie wybija się ponad "Rozmowy w tłoku", tym bardziej że twórcy spektaklu zrezygnowali z klamry narracyjnej z tekstu Jakubowskiej.

Owszem, w drugiej części spektaklu, gdy na scenie pojawiają się generałowie Czesław i Florian, sztuka nabiera wreszcie tempa. Ale wówczas też zmienia się poetyka i spektakl zaczyna kojarzyć się z szyderczymi szarżami duetu Demirski/Strzępka. Widzimy cyniczne oblicze generała Kiszczaka (w tej roli kapitalny Janusz Chabior), który pokazuje całą ohydę policyjnej duszy sycącej się strachem poddanych:

Robiliśmy to

bo podobał nam się ich strach

bali się nas i nienawidzili

nienawidzili ale jeszcze bardziej się bali

lubiliśmy to

wiele bym dał, żeby znowu zobaczyć w ich oczach ten strach.

I później wpadając już zupełnie w poetykę wałbrzyskiej groteski:

Ale żeśmy ich ćwiczyli tańczyli polonezy, mazurki kujawiaki trybuny falowały drżały ze strachu Ścieżki zdrowia przebiegali na połamanych

paluszkach nie musieliśmy wiele robić sami oblewali się rozpuszczalnikiem

i podpalali.

Świetny Kiszczak Chabiora, cóż z tego, że fizycznie niepodobny do pierwowzoru, który chełpi się hakami zebranymi na konkurentów - do ewentualnego wykorzystania w wywiadzie z Michnikiem, który wraz z dwójką kompanów tworzy wreszcie wstrząsającą i jedyną prawdziwą scenę w spektaklu.

Oto bowiem generałowie w trakcie biesiady stają nagle naprzeciw publiczności i mierzą do niej z pistoletów. To jest prawda o stanie wojennym. To jest prawda o tym, co generałowie wtedy z nami zrobili. Tak wówczas było. Wymierzyli w nas broń. Zamordowali kolegę z liceum, zakatowali kapelana, zabili górników, którzy na serio wzięli wezwanie Komisji Krajowej "Solidarności" do strajku generalnego. Wreszcie przy okazji Okrągłego Stołu wymordowali paru księży, by i wielki gwarant pokojowej przemiany pamiętał, po czyjej stronie stoi siła.

Ta jedna scena nie zostaje niestety dość mocno wyakcentowana i ginie w obowiązkowym finale, gdy generał niczym beckettowski bohater słucha sobie taśmy ze swymi jękami:

Co by było, gdybym wtedy

stanął po ich stronie

Obwołaliby mnie narodowym bohaterem

ale będąc prawdziwym bohaterem, byłbym też

prawdziwym zdrajcą

Przeklęta podwójność

wszystkiego, co robię

Ale może bym ją w końcu przełamał

gdybym wtedy stanął na czele zrywu

Przyjął nowy chrzest przez zanurzenie

we krwi.

Bajeczką o wrażliwej duszyczce generała kończy się więc spektakl w teatrze IMKA.Celebrytów dręczy jednak pytanie o historię najnowszą. Tym bardziej że pobrzmiewające w spektaklu kultowe kawałki polskiego punk rocka są zapisem sprzeciwu nie wobec czułostkowego hamletyzującego generała, czytelnika Norwida i honorowego oficera, ale człowieka, który urządził nam dziesięć lat więzienia. I te utwory z "Centralą" Brygady Kryzys otwierającą spektakl są gwarantem zachowania pamięci o tamtym złym czasie i tamtych złych ludziach. I pytaniem o korzenie naszego nowego wspaniałego systemu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji