Artykuły

Solidny "Kordian"

HONOR domu - to pojęcie nie straciło nic ze swojej aktualno­ści. Dlatego co pewien czas po­dejmuje się wysiłki realizowania przedstawień, które szczególnie mają świadczyć o randze teatru i jego ambicjach artystycznych.

Takim reprezentacyjnym przedstawieniem jest ostatnia premiera Tea­tru Współczesnego "Kordian". Trze­ba przyznać, że powtórna, po dwu­dziestu jeden latach, praca Erwina Axera nad tekstem Słowackiego była oczekiwana z dużym zainteresowa­niem. Nic dziwnego. Przecież od ład­nych kilku lat temperaturę życia teatralnego w naszym kraju wyzna­czają inscenizacje dramatu romanty­cznego i neoromantycznego, nie zaś repertuaru współczesnego. Wyzna­czają temperaturę, ponieważ właśnie przy okazji dzieł wieszczów reżyse­rzy nasi najczęściej błysnąć mogą wyobraźnią a aktorzy rzemiosłem. Stało się tak m. in. dlatego, ponieważ dzieła tego okresu dzięki stosunko­wo luźnej konstrukcji pozwalają na dosyć dowolne manewrowanie teks­tem i na różne interpretacje.

Oczywiście, nie było to przeważnie podejście do wieszczów na kolanach. Stąd liczne okrzyki zgrozy, skierowa­ne przeciw szargającym świętości. Trzeba jednak przyznać, że dzięki odwadze twórców ta klasyka jednak żyła - o niej się mówiło, kores­pondowała na różne sposoby ze współczesnością. Charakterystycz­nym przykładem z ostatnich lat może być wystawienie przez Adama Ha­nuszkiewicza "Balladyny" w Teatrze Narodowym. Przedstawienie bardzo kontrowersyjne, ale ciągle cieszące się powodzeniem.

Gdy się ogląda nowego "Kordia­na"' Axera podziw budzi dopraco­wanie całości, precyzja reżysera, wy­równane kreacje aktorskie. Ale jed­nocześnie czuje się pewien niedosyt. Brakuje tej szczypty szaleństwa, fantazji, odkrywczości, do czego już nas przyzwyczaili najwybitniejsi realizatorzy repertuaru romantyczne­go. Jest to jakby dramat romantyczny, ale wystawiony bez romantyzmu, oczywiście, rozumianego na sposób współczesny.

Z pewnością wielbiciele zgodności słowa i tekstu ze słowem padającym ze sceny będą zadowoleni, podobnie jak nauczyciele dbający, aby szkol­nej młodzieży wieszczów przekazy­wano wiernie. Aby wyobraźni reży­sera nie brano za pomysły wieszcza i

odwrotnie. To z pewnością w Teatrze Współczesnym nie grozi. Młodzież może być nawet usatysfakcjonowana - co leniwsi nie będą musieli czytać "Kordiana". Przedstawieniu brakuje wyraźnie intelektualnej przekładni do współczesności, co zazwyczaj osią­gano przy swobodniejszym, nawet wręcz deformacyjnym, traktowaniu tekstu.

Erwin Axer był w trudnej sytuacji. Poprzednio wystawiał "Kordiana" w Teatrze Narodowym, w zupełnie innych warunkach. Kameralność sceny przy ul. Mokotowskiej stanowiła po­ważną trudność w przypadku wys­tawienia dzieła wymagającego prze­strzeni i rozmachu inscenizacyjnego. Zrezygnowanie prawie zupełnie z re­kwizytów przez scenografa Ewę Sta­rowieyską, operowanie czernią, dają­cą wrażenie nieokreśloności prze­strzeni, częściowo ratowało sytuację. Ale tylko częściowo. Dlatego Ry­szard Peryt dosyć sugestywnie zresz­tą czyta didaskalia. Jest to jednak zło konieczne, ponieważ didaskalia w wielu przypadkach opisują to, co i tak widać na scenie. A ponadto bardzo zwalniają rytm przedstawie­nia, które ciągnie się niemiłosiernie.

W "Kordianie", jak wiadomo, ciężar spada przede wszystkim na odtwórcę roli tytułowej. Axer zdecydował się na śmiałe pociągnięcie, obsadzając debiutanta - Wojcie­cha Wysockiego w tak trudnej roli. Trzeba przyznać, że młody aktor się sprawdził. Z tym, że troska o po­prawność, o wykorzystanie warszta­tu, który zdobył w szkole aktorskiej, przeważyła nad wzbogaceniem roli o własną osobowość. Wysocki wraz z reżyserem stworzyli typowego boha­tera romantycznego, a to już dużo, chociaż nie optimum. Ciekawa, szczególnie w dalszym ciągu przed­stawienia, była próba Jana Englerta zagrania roli charakterystycznej Mefistofelesa, Diabła i Doktora. Przed­stawienie nabrało odpowiedniej tem­peratury dopiero, kiedy na scenie znaleźli się Czesław Wołłejko - Car, i Mieczysław Czechowicz w nietypo­wej dla siebie roli Wielkiego Księcia Konstantego. Ich osobowości i tem­peramenty aktorskie sprawiły, że przedstawienie pod koniec porwało widownię.

Szkoda jednak, że solidność przy­głuszyła polot. A przeciętność zdominowała indywidualności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji