Artykuły

Teatr to teatralność. Rozmowa z Jakubem Roszkowskim

- Podoba mi się, kiedy teatr wymusza kreacyjność - kiedy trzeba stworzyć jakiś świat, a nie tylko go przemielić. Doraźne problemy są jednak do gazet. Wydaje mi się też, że sztuki na pewnym poziomie uogólnienia są bardziej uniwersalne - mówi Justynie Jaworskiej opowiada Jakub Roszkowski.

Justyna Jaworska: Skąd wziął pan przepis na "Kurczaka po seczuańsku"?

Jakub Roszkowski: Pierwszy zarys sztuki powstał podczas warsztatów dramatopisarskich z Dougiem Wrightem, który przyjechał w ramach festiwalu Baz@rt do Starego Teatru w Krakowie i kazał nam pisać teksty na podstawie wycinków z amerykańskich brukowców. To były najrozmaitsze sensacje, ja dostałem tekst o komandosach z marines, podglądających dziewczyny w saunie przy użyciu supernowoczesnego sprzętu maskującego. Para wodna zniszczyła sprzęt i podglądacze ukazali się paniom w pełnym umundurowaniu, była z tego wielka afera. Użyłem tej historyjki jako komunikatu radiowego, który mojej bohaterce podsuwa myśl, że jej nieobecny mąż wcale nie zaginął, tylko stał się niewidzialny. Kobieta rozmawia z nim dalej jakby nigdy nic i nawet sprowadza sobie kochanka, bo chce sprowokować męża, by ten w końcu się ujawnił. To była taka próbka, zaledwie szkic pomysłu. Coś ciekawego zdarzyło się natomiast w drugiej części warsztatów, kiedy reżyserzy wystawiali napisane przez nas scenki. Do grupy reżysersko-aktorskiej trafił pewien skośnooki facet i został obsadzony w roli kochanka. Nie mówił ani słowa po polsku, niewiele rozumiał, po prostu stał i był przez aktorkę ogrywany, co dało ciekawy efekt. Postanowiłem wprowadzić do sztuki Chińczyka, a potem już poszło...

Ale dlaczego nie kaczka?

Chodziło mi w tytule o taki chiński fast food, najzwyklejsze danie, w polskich warunkach bywa to raczej kurczak. Najczęściej "po seczuańsku", co brzmi jakoś bardziej nadwiślańsko niż poprawna nazwa prowincji Syczuan. A ponieważ tym fast foodem w sensie erotycznym jest dla bohaterki sam Chińczyk, potrzebowałem potrawy w rodzaju męskim.

Potem zawijają go w dywan jak sajgonkę.

No tak. Lubię tę postać bardzo, bo jest niewinną ofiarą. Jest w niej coś... czystego? Kiedy polska drużyna rozgrywa mecz w Chinach, gdzie raczej nie ma polskich kibiców, to cały sektor Chińczyków na trybunach przychodzi pomalowany na biało-czerwono. Z gościnności. Nie wierzę, by polscy kibice kiedykolwiek zdobyli się na taki gest. Chińczyk w mojej sztuce nie miał być tylko zagubionym emigrantem, miał wnosić specyficzną chińską uprzejmość.

Dobieraliśmy do pańskiego tekstu różne klucze. To jest oczywiście fabularna karuzela, popis rozmaitych rozwiązań narracyjnych, ale chyba także sztuka o obłędzie?

Rzeczywiście, wychodzę od postaci kobiety, która w pustym mieszkaniu gada sama do siebie. Zaczyna wymyślać fabuły i wtedy spotyka godnego siebie partnera. Próbowałem zasugerować, że niektóre wydarzenia dzieją się tylko w jej głowie, a zarazem zachować jakoś całość w granicach prawdopodobieństwa. Zaczyna się jak w telenoweli, bo celowo chciałem zderzyć proste, prawie serialowe dialogi z nabierającą rozpędu wyobraźnią.

Pańskie sztuki (drukowane przez nas "Morze otwarte", późniejszy "Zielony mężczyzna" i ta właśnie) są w ogóle dosyć abstrakcyjne formalnie. Lubi pan układanki?

Lubię się trochę pogubić w tekście. Interesują mnie przekształcenia, przekręcenia rzeczywistości, na przykład kiedy sceny sobie wzajemnie przeczą. I kiedy jednym prostym manewrem można pokazać daną sytuację od zupełnie innej strony.

Czyli jeśli teatr - to jaki?

Dla mnie teatr to teatralność. Jest teraz dużo sceny faktu, scenicznego dziennikarstwa, które oglądam niekiedy z zainteresowaniem, ale sam się w tym nie odnajduję. Podoba mi się, kiedy teatr wymusza kreacyjność - kiedy trzeba stworzyć jakiś świat, a nie tylko go przemielić. Doraźne problemy są jednak do gazet. Wydaje mi się też, że sztuki na pewnym poziomie uogólnienia są bardziej uniwersalne. Może dlatego "Morze otwarte" przetłumaczono już na dwa języki. Oczywiście zawsze można na siłę wpisać w tekst jakiś aktualny problem społeczny. Tak jak dowiedziałem się, że moje "Morze..." jest sztuką o modnym w zeszłym roku konflikcie między ojcem a synem, choć rozpisałem je przecież na trójkę aktorów i starałem się nieco bardziej skomplikować ich relacje, tak pewnie zaraz się dowiem, że "Kurczak..." jest o emigracji [śmiech). Inną pułapką teatru, poza publicystyką, byłby moim zdaniem autotematyzm. Na warsztatach dramatopisarskich usłyszałem radę, która bardzo mi się spodobała: nie pisz o tym, co zbyt dobrze znasz.

Nie opisuj tego, co najbliżej, bo wyjdzie z tego kalka, niewiele zobaczysz.

Dostajemy sporo sztuk o trudnościach z pisaniem.

[śmiech] No właśnie. To ja już wolę wymyślać obce światy.

Ale pisze pan także nowe adaptacje klasyki. Po co tłumaczyć jeszcze raz takiego Tennessee Williamsa?

Tennessee Williams jest już jednak dość starym autorem. Kiedy tekst ma swoje lata, nowe tłumaczenie może mu pomóc. Lubię, kiedy coś szeleszczącego już papierem, po odświeżeniu i w dobrym wystawieniu ożywa - jak to się udało, mam nadzieję, w przypadku "Słodkiego ptaka młodości". Wychowany w Niemczech reżyser Adam Nalepa powiedział mi, że bardzo nam zazdrości nowych tłumaczeń Schillera, bo Niemcy nic już nie mogą z nim zrobić. A my możemy z nim zrobić wszystko, podobnie jak z Shakespearem, mamy za to większy kłopot choćby z rodzimą literaturą romantyczną.

Łatwo pogodzić pisanie własne z adaptacjami?

W tym właśnie problem, że swoje rzeczy piszę w przerwach. Przez większość czasu pracuję jako dramaturg i kiedy mam tylko trochę wolnego, to sobie przy czymś dłubię. Zawsze przy czymś jednym, tu już nie umiem się rozproszyć, w tym trybie i tak zabiera mi to całe miesiące. Dlatego dziwnie się czuję, kiedy rozmawiam z dramatopisarzem, który musi się rozpisywać, czeka na wenę albo zaczął kilka sztuk i sam nie wie, do czego się zabrać. Chciałbym pozwolić sobie na taki luksus.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji